Kopalnia Soli w Wieliczce to żelazny punkt zagranicznych wycieczek do Polski, 3-kilometrowy podziemny spacer, który odbyły miliony turystów z całego świata. Przed nami najstarszy wielicki szyb, zwany szybem Regis, oraz zabytkowe korytarze i komory powstałe z wydrążenia zalegających tu ogromnych brył solnych. Dowiadujemy się, jak wydobywano tu sól od średniowiecza po wiek XX i w jakich warunkach pracowali górnicy. Jak mówi przewodnik, ludzie ci, przebywając w ciszy i ciemnościach, nawiązywali wyjątkowy kontakt z absolutem i stawali się bardzo religijni. Dowodem na to są liczne kaplice urządzone w nieczynnych już komorach. Najbardziej okazałą z nich jest kaplica św. Kingi, opiekunki górników solnych. Tu wszystko od posadzki po rozpraszające mrok kryształowe żyrandole wykonane jest z soli. W kopalni czeka nas również podziemna część ekspozycji Muzeum Żup Krakowskich i świetlny spektakl nad jednym z wypełnionych solanką jeziorek.
Szyb Regis – najstarszy szyb w Wieliczce
Każdy, kto zwiedził kopalnię w Wieliczce dawno temu ze szkolną wycieczką, zauważy, że trochę się tu pozmieniało. Wieliczka wyładniała przez te lata, a pod ziemią przybyły 2 kilometry nieudostępnianych wcześniej korytarzy do spenetrowania. Od sierpnia 2012 roku wędrować można Trasą Górniczą, która nie jest zwykłym dodatkiem do zabytkowego kompleksu podziemnych komór i łączników, a tworzy zupełnie nowy projekt poznawczy. Turyści wcielają się w nim w role górników i jadą pod ziemię właściwie do pracy. Przygoda zaczyna się w szybie Regis, pochodzącym z XIV wieku i zarazem najstarszym w Polsce. Tu każdy dostaje kombinezon wraz z czerwonym kaskiem – to kolor zarezerwowany dla śleprów, czyli początkujących w tej profesji. Obowiązkowe są również lampy czołówki, które na dole będą jedynym źródłem światła. Wyekwipowana i poinstruowana przez przewodnika drużyna rusza zgłębiać tajniki górniczego fachu.
Wyrobiska wyglądają o wiele bardziej surowo i tajemniczo niż w znanej Trasie Turystycznej, jedyną ozdobą są tu oblepiające ściany formacje soli kalafiorowej (solne nacieki) i umocnienia komór z drewnianych bali, które ułożono tutaj nawet kilka wieków temu. Zakonserwowane przez mikroklimat kłody stały się długowieczne choć nieodporne na pożary. Wciąż widać na nich ślady ognia, który 400 lat temu strawił kilka komór i przez kilka miesięcy uniemożliwiał wznowienie wydobycia. Jeden ze śleprów musi więc zmierzyć stężenie metanu, łatwopalnego gazu odpowiedzialnego za pożary w przeszłości. Pozostali też mają pełne ręce roboty – przetaczają wagony, odpompowują solankę, odmierzają wysokość stropu i z mapą w ręku sami wyznaczają drogę w podziemnym labiryncie. W przerwach w pracy zwiedzający słuchają historii szybu Regis i innych kopalnianych atrakcji, a na koniec przystępują do kruszenia ścian wyrobiska kilofami. Nie jest to wcale łatwa sztuka. Każdy jednak, kto włoży w nią nieco wysiłku, wywiezie na powierzchnię połyskujące kryształy „białego złota”.
Podziemne uzdrowisko
Powietrze, które wypełnia podziemne korytarze, dotykając solnych ścian, wchłania zawarte w nich minerały. Jednocześnie jest wolne od zanieczyszczeń i alergenów, oraz zachowuje stałą temperaturę i wilgotność. Dlatego podziemny mikroklimat ma tak pozytywny wpływ na nasze zdrowie. W Wieliczce narodziła się subterraneoterapia, metoda podziemnego leczenia wspomagająca odporność i układ oddechowy, a od 2011 r. kopalnia ma oficjalnie status uzdrowiska. Leczenie odbywa się w komorach Jezioro Wessel i Stajnia Gór Wschodnich. Na kurację składają się przede wszystkim gimnastyka, ćwiczenia oddechowe i relaksacja w pozbawionej nadmiaru bodźców przestrzeni. Prawdziwą poprawę stanu zdrowia przynosi 100 godzin spędzonych pod ziemią, ale dla chcących przetestować wpływ unikatowego mikroklimatu na swoje ciało organizuje się pobyty 1-dniowe lub podziemne noclegi w ramach projektu „Zdrowy Sen”.
Skąd sól w Wieliczce?
Legenda mówi, że do Małopolski sól sprowadziła węgierska księżna Kinga. Wyjeżdżając do Krakowa, wrzuciła pierścień do jednej z kopalń na Węgrzech, a gdy była już prawie u celu, nakazała kopać na jednym ze wzgórz. Po chwili natrafiono na bryłę solną z zatopionym w niej pierścieniem i tym sposobem sól trafiła do Wieliczki.
W rzeczywistości powstanie złóż zawdzięczamy morzu sprzed 13,6 mln lat, które pozostawiło po sobie solne osady. Dzisiaj, gdy za kilogram soli płacimy 1,30 zł, kopanie kilkadziesiąt metrów w głąb, by ją wydobyć, nie wydaje się opłacalne. Jednak ówczesny człowiek nie znał skutecznych metod przechowywania żywności (pierwsza lodówka zacznie mrozić dopiero w 1862 r.) i do konserwacji mięsa i ryb używał właśnie soli. Biały kruszec był niezbędny do przetrwania całych narodów i przez to niezwykle cenny. W średniowieczu za bałwan solny (ok. 165 kg) można było kupić wieś wraz z mieszkańcami. Za Kazimierza Wielkiego dochody z kopalń soli w Wieliczce i Bochni stanowiły 1/3 wypływów do królewskiego skarbca. Dzięki nim sfinansowano m.in. utworzenie Uniwersytetu Jagiellońskiego i rozbudowę Wawelu.