Wielu z moich znajomych narciarzy regularnie odwiedza Austrię. Jest dość blisko Polski, ceny niewygórowane, pogoda z reguły dobra, no i przede wszystkim – te imponujące trzytysięczniki pokryte śniegiem! Mało kto wybiera jednak region Górnej Austrii. Polaków jest tu wciąż jak na lekarstwo.
NA TEMAT:
Hinterstoder: 30 km tras narciarskich
Już kiedy pierwszego dnia pobytu z Hinterstoder wjeżdżam gondolą na stok, zauważam, że to dobry region dla rodzin z dziećmi, początkujących narciarzy oraz tych, którzy w jeżdżeniu zrobili sobie przerwę i pod okiem zawodowców chcą w dobrym stylu powrócić do szusowania. Jazda po 30 kilometrach przygotowanych, szerokich, i co najważniejsze, prawie pustych tras nie stresuje ani dorosłych, ani dzieci. Zresztą te ostatnie traktuje się tu wyjątkowo. Dla maluchów stworzono specjalną strefę Sunny Kids Park.
Asem w rękawie, którym ośrodek przyciąga zawodowców, jest natomiast odcinek zjazdowy organizowanego tutaj pucharu świata w narciarstwie alpejskim. Widzę go z daleka, ale ani myślę tam wjechać. Nie decyduje się też nikt z towarzyszących mi znajomych. To dla nas początek sezonu i szaleństwa zostawiamy na później. Zdajemy też sobie sprawę z tego, że wymagająca trasa przysparza sporo problemów nawet największym gwiazdom narciarstwa.
Relaks na stokach w Hinterstoder, fot. Marta Legieć
Freeride w Dachstein West
Przemieszczam się do największego regionu sportów zimowych Górnej Austrii – do Dachstein West, rozłożonego nad uroczymi miejscowościami Gosau, Russbach i Annaberg. Mam tu w czym wybierać. Zjeżdżać można po niemal płaskich stokach albo na nartostradach oznaczonych kolorem czarnym – 142 kilometry tras pozwalają nieźle się wyszaleć. W dobry nastrój wprawiają same nazwy miejsc do szusowania: Wilde Hilde (Dzika Hilda), Rock’n Roll czy Donnergroll (Grzmot Pioruna).
W regionie jest jeszcze coś, co dla zapalonych narciarzy będzie prawdziwą wisienką na torcie. Absolutny odjazd na dwóch deskach obiecuje Freeride Arena Krippenstein. Zjazd z Krippenstein, przez Gjaidalm i wioskę górską Krippenbrunn, do stacji kolejki linowej w Obertraun jest jedną z najciekawszych, i ze swoimi 11 kilometrami, również najdłuższych tras na narty w Austrii. To też znany na całym świecie raj dla freeriderów oferujący 30 kilometrów zjazdów poza trasami.
Po półgodzinnym spacerze od górnej stacji kolejki docieram do, zawieszonej nad urwiskiem Krippenstein, platformy widokowej. Składa się ona z pięciu wysuniętych kładek. Wielu znawców tematu twierdzi, że 5 Fingers to najbardziej spektakularna platforma widokowa w Alpach. Z każdego z „palców” roztacza się widok na Hallstatt i Jezioro Halsztackie. Na skrajnie lewej kładce zamontowano metalową ramę, aby odważni mogli zrobić sobie wyjątkowe zdjęcie z jeszcze bardziej wyjątkowym tłem. Drugi palec został wyposażony w szklane dno, które pozwala spojrzeć w głąb przepaści. Trzeci palec jest krótszy niż wszystkie inne i zamontowano na nim coś w rodzaju trampoliny symbolizującej wolność w górach. Na czwartym palcu, przez specjalny otwór, można zerknąć w przepaść, natomiast na piątym rozkoszować się widokami przez zamontowany tu teleskop.
Platforma widokowa 5 Fingers, fot. Archiwum Oo. Seilbahnholding Gmbh, Manfred Schoepf
Przejażdżki konne w Górnej Austrii
Kiedy śnieg białą kołdrą pokrywa stoki, w dolinach puch raz jest, innym razem go nie ma. W zaprzęgu konnym, w razie potrzeby, koła w mig zastępują płozy. I odwrotnie. Saniami udajemy się na przejażdżkę przez romantyczną dolinę Gosau. W świetle księżyca wygląda pięknie i zapewne nie dlatego, że kierujący saniami góral raz po raz częstuje nas mocną, ziołową nalewką. – Jeszcze jeden – zachęca, puszczając oko. Po dwóch kieliszkach rezygnuję, choć mój gospodarz robi się coraz bardziej gościnny i niezwykle trudno mu odmówić.
W regionie Górnej Austrii wiele jest stadnin koni, do których zimą chętnie zaglądają urlopowicze. W spokojnej dolinie, wśród łąk i lasów w Piessling, tuż przy hotelu Gut Enghagen odnajduję prawdziwą wiejską enklawę. Maluchom towarzyszy tu kucyk Billy, starsi do dyspozycji mają dziewięć koni. – Z siodła otaczające nas szczyty są jeszcze piękniejsze. Jeśli miałabyś ochotę przeżyć coś niespotykanego, przyjedź do nas latem, kiedy organizujemy przejażdżki wysoko w góry, z noclegiem na alpejskich pastwiskach – przekonuje Christa Schmidleitner, gospodyni tego miejsca.
Dzieci zafascynowane są kozami i kogutami w minizoo. – Mamy stałych gości, którzy wracają do nas od ponad czterdziestu lat. Kiedyś przyjeżdżali ze swoimi dziećmi, teraz z wnukami – opowiada Christa.
Termy w Górnej Austrii
Jazda na nartach to sama przyjemność, jednak i od niej trzeba czasem odpocząć. Jeśli nie uda się przez jeden dzień, to chociaż przez kilka godzin. W poszukiwaniu strefy ciszy docieram do Bad Goisern. Już w średniowieczu znano leczniczą moc tutejszych term. Habsburgowie nazywali to miejsce „piękną wsią”. Rozglądam się dookoła i jestem pewna, że do dzisiaj okolica nie straciła uroku. Zmęczeni codzienną bieganiną Austriacy przyjeżdżają tu „naładować akumulatory”.
Dookoła śnieg, temperatura spadła sporo poniżej zera, a my siedzimy na środku łąki zanurzeni w ciepłej wodzie. Nikt nie narzeka na zimno. Wręcz przeciwnie – źródła bogate w związki siarki działają kojąco na skórę, mięśnie, stawy i przyjemnie relaksują. I jeszcze ta miła myśl, że jeśli znudzi mi się moczenie w ciepłej wodzie, mogę wyrwać się stąd na rakiety śnieżne, biegówki, sanki albo... na narty.