Biwak może dostarczyć nam także doznań kulinarnych. Kawę – i nie tylko – da się przecież ugotować na ognisku. W Polsce jest coraz więcej miejsc biwakowych, gdzie można je bezpiecznie rozpalić. Gotowanie na żywym ogniu to jednak co innego niż grill. Podpowiem wam, jak poradzić sobie z tym żywiołem.
Zacznijmy od kilku ważnych zasad:
NA TEMAT:
- Naczynia. Naczynia do gotowania na ognisku powinny być zrobione ze stopu odpornego na wysokie temperatury. Nie mogą mieć też elementów plastikowych. Na warsztatach, które prowadzę, niejednemu uczestnikowi stopiła się menażka albo rączka zniknęła w płomieniach. Warto zainwestować w dobry sprzęt: ze stali nierdzewnej albo żeliwa. Ja lubię gotować właśnie w garnkach żeliwnych. Wiem, są ciężkie, ale dają wiele możliwości.
- Ognisko. Napisałam, że gotujemy na żywym ogniu... Tak naprawdę gotujemy na żarze. Nad nim stawiamy na kamieniach patelnię albo wieszamy kociołek. Zapewnia stałą temperaturę i dostęp do przyrządzanej potrawy bez ryzyka opieczenia nas samych. Pozwala kontrolować sytuację: by zmniejszyć temperaturę, rozgarniamy żar, by ją podwyższyć – podgarniamy bliżej. Podobnie z kociołkiem wiszącym nad żarem: im niżej, tym cieplej.
BIWAKOWY JADŁOSPIS
Co możemy przyrządzić na ognisku? Wszystko! Od klasycznej zupy pomidorowej przez pieczone mięsa i warzywa po ciasta i chleby. Oto kilka z moich ulubionych przepisów.
- Pieczone jabłka. Pomysł nieskomplikowany, a ucieszy każdego. Jabłko nadziewamy na patyk, który wbijamy pod kątem w ziemię tak, by owoc wisiał nad żarem. Co jakiś czas obracamy, by jabłko piekło się równomiernie. Nie panikujcie, gdy zacznie syczeć i skraplać sok – to naturalne! Jabłko jest gotowe, gdy całe stanie się miękkie, a skórka zacznie sama schodzić.
- Podpłomyki. Klasyk nad klasykami. Możemy je piec na żarze, kamieniu, suchej patelni. Ciasto wyrabiamy z mąki, wody i soli, w dowolnych proporcjach – ważne, by po zagnieceniu samo odchodziło od ręki (nie kleiło się). Sekretem udanych podpłomyków jest lekkie podgrzanie mąki i wody przed zagniataniem. Z ciasta formujemy cienkie placuszki i pieczemy je na rumiano.
- Ryba pieczona w korze. Uwielbiam ryby! Na biwaku często piekę je w glinie lub w korze. Ta ostatnia musi być świeża i pochodzić z drzewa jadalnego – unikajmy trujących cisów czy szakłaków. Potrzebujemy sporych kawałków, które można owinąć wokół ryby. Ja nadziewam ją masłem i czosnkiem – w terenie warto poszukać czosnku niedźwiedziego (na zdj. po lewej na dole) lub czosnaczku pospolitego. Dodaję sól i pieprz do smaku. Rybę opatulam grubo pokrzywą, bluszczykiem kurdybankiem, a potem korą. Obwiązuję naturalnym sznurkiem z trawy albo korzenia. Pakunek kładę na równo rozgarniętym żarze. Obracam go dość często, by kora się nie przepaliła. Po 30-40 min ryba (pstrąg) powinna być gotowa, choć zależy to oczywiście od jej wielkości.
- Ryby wędzone. Ryby wybornie smakują także po uwędzeniu. Po obu stronach ogniska kładziemy kamienie – najlepiej duże, by ruszt z patyków, który na nich ułożymy, znajdował się dostatecznie wysoko. Inaczej i patyki, i ryby mogą się spalić. Przed zbudowaniem konstrukcji patyki należy okorować – kora szybko się zapala i daje gorzki posmak. Na ruszcie kładziemy ryby i od czasu do czasu obracamy, by uwędziły się jednakowo z każdej strony. Pod ruszt nagarnijcie trochę żaru i przykryjcie mokrymi gałązkami dzikiej gruszy, tarniny, lipy czy jałowca. Będą one dymić, co nada rybom kolor i aromat. Małe ryby uwędzą się w ciągu 1-1,5 godz., większe – w ok. 2 godz.
- Kawa z korzenia mniszka. Na leśnych drogach i polanach natrafiamy często na mniszek. Jego liście świetnie smakują w sałatkach (zob. ramka), z korzenia natomiast można zrobić pyszną kawę. Po dodaniu mleka smakuje orzechowo. Korzenie mniszka oczyszczamy z cieniutkich, bocznych korzonków i ziemi, kroimy na dość równe kawałki i prażymy na suchej patelni lub w menażce. Ja lubię mocno paloną kawę i tak też prażę korzeń. Potem rozdrabniam go w kamiennym moździerzu i parzę jak zwykłą kawę, czasem z imbirem, kardamonem czy goździkami.
- Zupa chrzanowa. Chrzan to jedna z niewielu roślin dziko rosnących, którą w terenie rozpozna każdy. Ja uwielbiam przyrządzać z niego zupę. W menażce lub kociołku gotujemy wywar z warzyw uprawnych, jak marchewka, pietruszka czy seler, albo dzikich: dzikiej marchwi, pasternaku, podagrycznika. Można też zrobić wywar na mięsie, kiełbasie, boczku czy konserwie. Gdy warzywa i mięso zmiękną, zdejmujemy naczynie z ognia, dodajemy tarty lub poszatkowany korzeń chrzanu (im więcej, tym smaczniejsza i ostrzejsza będzie zupa) oraz maślankę lub kefir (0,5 l na 1 l wywaru). Mieszamy i gotowe! Uwaga: jeśli zagotujecie zupę po dodaniu chrzanu i maślanki lub kefiru, zwarzy się i zgorzknieje!
Gdy już oswoicie się z ogniskiem i zrozumiecie, jak zachowuje się żar, gotowanie na biwaku na pewno nie będzie wam straszne. A ograniczać was będą tylko wyobraźnia i pojemność plecaka.
Patron artykułu: