Pogodny weekend w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Pod wapiennymi ostańcami rozkładają się grupki znajomych, pary i rodziny z małymi dziećmi. Nie jest to jednak typowy piknik. Na rozłożonych karimatach zamiast wiklinowych koszy dominuje różnorakie „żelastwo” , a dokładniej wspinaczkowy szpej oraz liny, zaś ogólną uwagę skupiają wyrastające naprzeciw skały z przyklejonymi do nich sylwetkami śmiałków, których wyczyny zaprzeczają prawom grawitacji. Od czasu do czasu słychać okrzyki: „Daj luz!” albo „Mam auto!”. Bynajmniej nie oznacza to publicznego chwalenia się własnym samochodem, tylko informację, że założyło się autoasekurację, co stojącego na dole partnera zwalnia z trzymania liny.
NA TEMAT:
Skala trudności
Wspinaczka zaliczana jest do sportów ekstremalnych, chociaż to od nas zależy, jak trudne drogi będziemy pokonywać i w jakim stylu. Trudność wyrażają skale różniące się w zależności od regionu świata, przy czym w Polsce operuje się skalą Kurtyki mającą rozpiętość od I do VI, z dodatkowym rozwinięciem skrajnie trudnego stopnia VI (najtrudniejsze nasze drogi oznaczone są jako VI.8).
Zacząć możemy od dróg „trójkowych”, które są proste, nie wymagają siły, ale dają już jakieś obycie z wysokością i podstawy korzystania ze sprzętu wspinaczkowego. Na kursach skałkowych zwykle pokonuje się drogi „czwórkowe”, albo nawet „piątkowe”. Styl jest istotny o tyle, że jest różnica pomiędzy zrobieniem drogi „na wędkę”, kiedy cały czas jesteśmy asekurowani przez partnera trzymającego nas na podwieszonej u góry linie (czyli w razie „odpadnięcia” praktycznie nic nam nie grozi), a wspinaczką, w czasie której ciągniemy linę od dołu i zakładamy własne punkty asekuracyjne, w razie czego ryzykując dłuższy lot.
Najwięcej splendoru daje zrobienie trudnej drogi „OS-em” (czytaj: o-es, od ang. „on sight”, czyli „od strzału”), kiedy wspinacz bez żadnych podpowiedzi czy wcześniejszego podpatrywania innych, idąc z dolną asekuracją, pokonuje nieznajomą drogę wspinaczkową od razu za pierwszym razem.
Zdobyć Dziewicę
Znaczenie ma również umiejętność zakładania własnych przelotów – chodzi o punkty asekuracyjne zakładane samodzielnie w skale, na których w razie czego zawiśniemy. Na drogach zwanych ubezpieczonymi jest to o tyle łatwe, że są już zamocowane ringi, do których podpina się linę. Dużo trudniej jest na drogach nieubezpieczonych, gdzie trzeba wyszukiwać różne rysy, dziurki czy ucha skalne i samemu zakładać przeloty.
Nagrodą za zrobienie nowej drogi wspinaczkowej jest możliwość nadania jej nazwy, którą potem stosują też inni wspinacze. Lektura przewodników wspinaczkowych (książki z rozrysowanymi skałami, nazwami dróg i ich trudnościami) dowodzi, że fantazji wspinaczom nie brakuje.
Jura Krakowsko-Częstochowska to raj dla wspinaczy, fot. Shutterstock.com
Niektóre uwzględniają nazwiska bądź pseudonimy autorów (np. „Filar Lechwora”), niekiedy trudność zdobywania („Krew, pot i łzy” czy bardzo trudna, wyceniona na VI.5 „Lekcja pokory”), ale są też i takie które mówią o upodobaniach („Pochwała seksu”, „Rum z colą”, „Czterej pancerni”), różnych skojarzeniach („Między pośladkami”, „Stój, Halina”, „Cicha Lipa”) albo wyrażają poglądy i stany ducha („Polak potrafi”, „Do serca przytul psa”, „Dzień jak co dzień”). W każdym razie nie zdziwmy się, jeśli usłyszymy o ataku na „Dziewicę” czy „Jaja Casanovy”. Może i my damy im radę?
Wspinaczka to przede wszystkim technika
Wbrew pozorom wspinaczka w skale to nie tylko kwestia siły, ale przede wszystkim technika i planowanie ruchów. W jednym z podręczników wspinaczkowych porównuje się ten sport do szachów – sukces zależy w dużej mierze od koncepcji i strategii. Owszem, siła się przydaje, bo zwłaszcza na trudniejszych drogach trzeba się podciągnąć albo zawisnąć niekiedy nawet na jednym palcu, i to na malutkim ząbku skalnym.
W miarę wspinaczkowego zaangażowania warto popracować też nad rozciągnięciem ciała, bo nieraz przyjdzie nam sięgać chwytów dość dalekich czy ze względu na układ stopni – robić niemal szpagat.
Oczywiście nikt nie jest od razu mistrzem. Nie jest żadną ujmą na honorze, jeśli zaczniemy od prostych dróg, gdzie chwyty to wyraźne i pewne klamy i gdzie co jakiś czas można odpocząć. Tzw. telegraf, jak mówi się o drżących łydkach czy mdlejących pod wpływem zgromadzonego kwasu mlekowego rękach (co jakiś czas należy je strzepywać – wspinacze nazywają to często strzepywaniem buły), miewa praktycznie każdy, podobnie zresztą jak strach, który trzeba przezwyciężać.
Nie ma chyba wspinacza, który nie odpadł od ściany – z tego powodu dobrze jest mieć partnera, którego jesteśmy pewni, że wie, jak nas asekurować. Na pewno nie ma co liczyć na osobę, która zamiast śledzić nasze ruchy i pilnować liny, zajęta jest wysyłaniem SMS-ów.
Swoją drogą asekurujący też niekiedy boją się odpadnięcia partnera, co może wiązać się z ostrym szarpnięciem czy wręcz pociągnięciem w stronę skały stojącego na dole na skały. Z tego też powodu na kursach wspinaczkowych obowiązkowym elementem szkolenia są tzw. ćwiczenia na zrzutni, kiedy zrzuca się przyczepioną do liny oponę obciążoną kamieniami, a kursant-asekurant musi ją wyłapać, aby nie uderzyła o ziemię.
Węzeł ma znaczenie
Wspinanie to jednak nie tylko samo wdrapywanie się po skałach czy spektakularne zjazdy. To także sporo umiejętności technicznych, m.in. wiązania węzłów. Kto miał do czynienia z żeglarstwem ma łatwiej, bowiem wiele węzłów jest wspólnych, choć mogą się różnić ich nazwy albo metoda wiązania. Podstawą jest ósemka, kluczka, stoper, półwyblinka i wyblinka, ale warto się nauczyć też kilku innych, np. prusika, który pozwala podchodzić na linie niczym na drabince sznurowej.
Jedno jest pewne – pokonywanie kolejnych dróg wciąga. Nie ma to jak satysfakcja z okupionego wysiłkiem osiągnięcia celu, kiedy przekonujemy się, że stać nas na wiele więcej, niż sobie wyobrażaliśmy. A najlepiej, jeśli jeszcze dochodzą do tego widoki i świadomość, że możemy je podziwiać z miejsc, do których większość ludzi nigdy nie dotrze.
Rada eksperta
Marcin Opozda – instruktor wspinaczki, szef szkoły wspinaczkowej – twierdzi, że wspinanie to sport dla każdego, niezależnie od wieku.
„Widziałem już na ściankach dzieci, nawet 3-letnie, dla których jest to zabawa i kolejna atrakcja, ale są też sekcje zawodnicze, w których trenuje się na przykład 12-latki. We Francji zajęcia wspinaczkowe włączono nawet w program lekcji WF-u. Górnej granicy wieku we wspinaniu nie ma. Miałem kursantów, który zaczynali wspinanie w wieku czterdziestu kilku lat, a ostatnio spotkałem w skałach dwóch panów po siedemdziesiątce! Podczas gdy ich żony zbierały grzyby, oni mieli dużo radości ze wspinania. Znam też osoby, które wspinanie potraktowały jako sposób na odchudzanie, zrzucając kilkanaście kilogramów.
Wspinać się mogą nawet niepełnosprawni – w internecie krążą filmy pokazujące niewidomego prowadzącego drogi z własną asekuracją i chłopaka, któremu amputowano obie nogi, ale tak bardzo chciał się wspinać, że opatentował specjalne protezy pneumatyczne dostosowane do dróg o różnym stopniu trudności.
Dlaczego warto zajmować się wspinaczką? Choćby dlatego, że to sport ogólnorozwojowy, przy czym ćwiczący nie tylko ciało, ale także hartujący ducha. Nabiera się zaufania zarówno do siebie, jak i do partnera, wiary we własne możliwości, walczy się z lękiem, no i pokonuje kolejne stopnie trudności, mierząc się z drogą, która pierwotnie wydawała się nie do przejścia”.
Gdzie się wspinać
W Polsce:
Mekka polskich wspinaczy skałkowych to Jura Krakowska-Częstochowska. Największą popularnością cieszą się okolice położonych w pobliżu Zawiercia miejscowości Podlesice i Rzędkowice, chociaż i w innych częściach Jury nie brak atrakcyjnych wapiennych ostańców na których można się wspinać.
Spore zagęszczenie skał jest też w okolicach Krakowa, w tzw. Dolinkach Podkrakowskich.
W południowo-zachodniej Polsce najbardziej znane miejsce wspinaczkowe to Sokoliki w Kotlinie Jeleniogórskiej, ale można też próbować swoich sił w piaskowcach Gór Stołowych, choć wymaga to specjalnej techniki asekurowania się, nieco innej od tej stosowanej w wapieniach Jury.
Jeśli pogoda nie dopisuje, zostaje wspinanie się na sztucznych ścianach, dostępnych w większości większych miast.
Za granicą:
Zimową porą, kiedy pogoda nie pozwala na wspinanie w rodzimych skałach, wielu maniaków pokonywania skalnych dróg wyjeżdża za granicę. Do rejonów położonych w miarę blisko Polski, dostępnych przez cały rok, należy m.in. grecka wyspa Kalimnos, bałkańskie wybrzeże Adriatyku, we Włoszech wiele miejsc zarówno na kontynencie, jak i na Sardynii i Sycylii, ponadto skały na południu Francji oraz w Hiszpanii.