Skoki z liną przyczepioną do nóg nie są wcale współczesnym wymysłem. Już od dawna praktykuje się je na wyspach południowego Pacyfiku Vanuatu, gdzie w ramach uroczystości związanych z inicjacją, miejscowi młodzieńcy skaczą przewiązani lianami z wysokich, bambusowych platform.
NA TEMAT:
Skoczyła na złość mężowi
Mało kto wie, że zwyczaj ten zapoczątkowała kobieta. Do tej pory opowiada się o żonie niejakiego Tamalie, która po rodzinnej kłótni wspięła się na najwyższe drzewo, wyzywając męża-tyrana i wyśmiewając go od tchórzy. Kiedy wściekły mężczyzna wdrapał się po gałęziach, kobieta skoczyła, prowokując do tego również męża. Tamalie nie wiedział, że sprytna żona zdążyła sobie opleść wokół nóg liany – zginął, podczas gdy ją uznano za bohaterkę. Na jej cześć kobiety na Vanuatu co roku urządzały pokaz skoków. Po pewnym czasie odwagę postanowili udowadniać również panowie.
Skoki na Vanuatu, o których w latach 50. XX wieku telewizja BBC nakręciła film, stały się inspiracją dla szukających nowych wyzwań Europejczyków. W 1979 r. na skok już nie z lianami, tylko z gumowymi linami zdobyło się 5 studentów z Uniwersytetu Oksfordzkiego – rzucili się z 80-metrowego mostu w Bristolu. Wprawdzie zaraz po tym zostali aresztowani, ale to tylko dodało im splendoru. Jakiś czas później ta sama ekipa wykonała skoki w USA, m.in. ze słynnego mostu Golden Gate.
W ten sposób powstał nowy sport. Jednak za ojca komercyjnego bungee uważa się Nowozelandczyka Alana Johna "AJ" Hacketta, który pierwszy skok wykonał w 1986 r. z mostu w Auckland. Rok później skoczył z wieży Eiffla, zaś w 1988 r., na moście Kawarau na Wyspie Południowej w Nowej Zelandii zaczął organizować pierwsze w świecie skoki na bungee dla klientów. Dzisiaj firma nazwana jego imieniem ma oddziały w Australii, Azji, Afryce i Europie. W międzyczasie oprócz klasycznych skoków z mostów czy dźwigów zaczęto proponować inne odmiany bungee: skoki z helikoptera, z balonów i budynków, skoki na zasadzie wahadła czy bungee rocket, gdzie człowiek jest wystrzeliwany z ziemi naciągniętą liną, niczym z procy.
94-letni skoczek
Kto może skakać? Prawie każdy. "Prawie", bo trzeba być ogólnie zdrowym (przeciwwskazania do skoków to m.in. ciąża, bardzo wysokie ciśnienie, choroby układu krążenia oraz schorzenia neurologiczne, w tym padaczka, stany po urazach kręgosłupa, nóg i miednicy). Zwykle wyznaczone są też limity wagowe, czasem też dolna granica wieku. I tak na Nevis Bungee w Nowej Zelandii trzeba mieć min. 13 lat i wagę min. 45 kg, a maksymalnie 130 kg. Z kolei na kultowym Kawarau Bridge (tym, gdzie rozpoczęła się historia komercyjnych skoków) wymóg to min. 10 lat, a przedział wagowy od 35 do 235 kg.
Górna granica wieku nie ma znaczenia. W Nowej Zelandii opowiadano mi o Szwajcarce, która mając 80 lat zapłaciła za skok i... zrezygnowała. Po 3 latach wróciła, mówiąc że nie mogła pogodzić się z tym, że się poddała i tym razem skoczyła. Zresztą wcale nie była najstarsza – w statystykach HJ Hackett Bungy przebiła ją 94-latka!
Najtrudniejszy moment przychodzi, kiedy stajemy na skraju podestu. Zaczyna się odliczanie: „Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden – bungeeee!”. Wtedy się skacze. Moment najtrudniejszy, bo trzeba walczyć z instynktem napędzającym strach. Adrenalina uderza do głowy, rozsądek sugeruje, żeby się wycofać, a ambicja nakazuje rzucić się w przepaść. To jedna z takich chwil, kiedy lepiej głosu rozsądku nie słuchać, tłumacząc sobie, że jeśli nie skoczymy, będziemy żałować. Skoro tyle osób przed nami skakało, to i my damy radę.
Gdzie skakać?
- Most Kawarau (Nowa Zelandia), ok. 530 zł, www.bungy.co.nz
- Macau Tower w Macau (Chiny), ok. 1700 zł, www.ajhackett.com/macau
- Tama Verzasca pod Locarno (Szwajcaria), ok. 970 zł, www.trekking.ch
W Polsce
Skoki na bungee odbywają się m.in. w Warszawie, Krakowie, Zakopanem, Gdańsku, Białymstoku, Kielcach, Oczkowie, Głogowie czy Milówce. Wysokość od 25 do 222 m, koszt od 120 do ok. 400 zł.