NAMIBIA

Niezwykła przyroda Namibii. Kto mieszka na pustyni?

Anna Olej-Kobus, 18.10.2018

Dead Vlei to najsłynniejsza z dolin pustyni Namib

fot.: Krzysztof Kobus

Dead Vlei to najsłynniejsza z dolin pustyni Namib
Do elitarnego klubu należą lew, lampart, słoń, bawół i nosorożec. Zwierzęta jednak chętnie by się z niego wypisały, wiedząc, że wymyślili go myśliwi. Dziś „polują” na nie głównie turyści. W Namibii, oprócz Wielkiej Piątki, spotkasz wiele innych fascynujących stworzeń.

Niełatwo spotkać Wielką Piątkę. A jeszcze trudniej – Małą. Angielskie nazwy tworzących ją niewielkich stworzeń nawiązują do słynnych olbrzymów. Moim ulubieńcem jest ryjoskoczek (ang. elephant shrew, czyli słoniowa ryjówka). Gdy zobaczyłam go pierwszy raz między skałami szczytu Spitzkoppe, nie mogłam się nie uśmiechnąć: wyglądał jak mysz z długim nosem i łapami kangura. Waży zaledwie 50 g i jest mistrzem sprintu – potrafi rozwinąć szaleńczą prędkość 28 km/h. To prawdziwy rekordzista wśród małych ssaków.

Przy odrobinie szczęścia na poboczach dróg można spotkać żółwia lamparciego (ang. leopard tortoise). Jego skorupa pokryta jest pięknym brązowym wzorem, trzeba jednak trochę wyobraźni, by dopatrzyć się podobieństwa do cętkowanego kota. Choć żółwi posiłek kojarzy się nam z liściem sałaty, w menu tego zwierzątka są także kości i... odchody hieny. O wapń w naturze niełatwo, więc nie ma co wybrzydzać!

NA TEMAT:

Za to mrówkolew (ang. antlion), nim zmieni się w dorosłego owada (podobnego do ważki), żywi się mrówkami. Jego larwy stosują przemyślne pułapki: w sypkim pustynnym piasku wykopują dołki. Gdy wpadnie do niego nieostrożna ofiara, drapieżnik rzuca w nią ziarenkami, by nie uciekła, a następnie ją pożera. To właśnie od waleczności (jak lew) i ulubionego pożywienia wzięła się nazwa gatunku.

Natomiast chrząszcz o nazwie nosorożec rohatyniec (ang. rhinoceros beetle) to prawdziwy siłacz. Może podnieść ciężary o wadze sto razy większej od jego ciała! Broni też zaciekle własnego terenu, swoim rogiem skutecznie przegania intruzów. I biada temu, kto chciałby skraść serce jego małżonki! Jeśli akurat nie walczy, chrząszcz używa rogu niczym widelca, wydłubując nim jedzenie z ziemi. Najłatwiej zobaczyć go w ogrodach przy farmach.

Małą Piątkę zamyka bawolik czerwonodzioby (ang. buffalo weaver, czyli bawoli tkacz). Niepozorny czarny ptaszek z charakterystycznym czerwonym dziobem ma gwarantowane zainteresowanie badaczy. Jest bowiem jedynym ptakiem, który osiąga stan podobny do orgazmu.

Pustynna Piątka

Tommy Collard od dziecka fascynował się przyrodą. Ponoć pierwszego węża złapał, gdy miał 10 lat, a jego mama biorąc ubrania syna do prania, nigdy nie mogła być pewna, co wypełznie z kieszeni. Dziś Tommy zabiera ludzi na pustynię, by pokazać im, że – wbrew nazwie – nigdy nie jest pusta. Wymyślił „Desert Five”, czyli Pustynną Piątkę. Tworzą ją kameleon namaqua, gekon palmato, żmija karłowata, pająk zwany white lady (biała dama) i jaszczurka stepniarka piaskonurek.

– Gotowi na przygodę? – Tommy zjeżdża z asfaltu i zaczynamy emocjonujące safari po wydmach. Na pozór nic tu nie ma. Ale wystarczy, że nasz przewodnik narysuje na piasku kółko, i w środku dostrzegamy malutki otwór. To pułapki robione przez tycie pajączki. Okazuje się, że wokół są ich dziesiątki.

Rosnące w pobliżu krzaki nazywają się dollar bush – ich liście przypominają dawne monety dolarowe. Są prawdziwymi oazami życia: mogą kryć się w nich skorpiony i jaszczurki. Podczas safari nigdy nie wiadomo, kogo się spotka.

Po kilku minutach jazdy Tommy wysiada, uważnie lustrując każdy krzak na górze wydmy. Kogo szuka? Pokazuje faliste kreski na zboczu. Kilka minut temu przeszedł tędy wąż! Nim go odnajdziemy, minie kolejna godzina. Żmija karłowata tak doskonale się maskuje, że nie mamy szans wypatrzyć jej sami. Jakim cudem Tommy ją dostrzegł?

– Gdy patrzę na piasek, szukam anomalii, czegoś, co nie wygląda jak powinno – wyjaśnia. Cóż, od 20 lat co dzień jest na pustyni, więc doskonale wie, czego wypatrywać. Po chwili delikatnie wyjmuje kogoś z piasku... Zewsząd słychać westchnienie zachwytu. Na dłoni Tommy'ego prezentuje się gekon. Z ogromnymi oczami, ślicznym pyszczkiem – wprost stworzony do tego, by się nim zauroczyć. Okazuje się, że trafiliśmy na gekonią mamę – w półprzezroczystym ciele wyraźnie widać wybrzuszone jaja z maluchami. Przewodnik delikatnie odstawia ją na piasek i pomaga wykopać norkę, w której za chwilę się skryje.

Nim wrócimy do Swakopmundu, skąd ruszyliśmy na pustynię, zobaczymy jeszcze skorpiona i piaskonurki. Jaszczurki te pomysłowo radzą sobie z gorącym piaskiem pustyni. Gdy muszą się gdzieś przemieścić, biegną kawałek drogi, po czym opierają się na brzuchu podnosząc łapy. Do przodu – i łapki w górę! Wygląda to jak pustynny fitness.

***

Cały artykuł o Namibii przeczytasz w listopadowym wydaniu  magazynu „Podróże”.

Podróże - listopad 2018

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.