Fot.: monticello, shutterstock.com
Turcja, Alanya
3. Riwiera Turecka: Alanya, Antalya
To tu na wakacje zwożone są co roku tysiące turystów z Europy. Także dlatego nie jest to najpiękniejsze miejsce w Turcji. Na suchym i pustym wybrzeżu przez wiele kilometrów sterczą tylko budynki pozbawionych klimatu – choć nierzadko cztero- czy pięciogwiazdkowych – hoteli. Niby wszystko w porządku, jest wygodnie i przyjemnie. Obsługa miła, jedzenie przyzwoite. Blisko do morza. Ale czegoś tu brakuje. Po paru dniach na riwierze wiem już, jak to nazwać: to uczucie odcięcia od korzeni, a więc od Turków, ich kultury, mentalności, obyczajów. Bo przecież będących w pracy kelnerów i recepcjonistów nie liczę.
Wokół hotelu nieopodal Alanyi, w którym mieszkamy, w promieniu paru kilometrów prawie nie ma zabudowań, jesteśmy skazani na towarzystwo nudnych niemieckich czy brytyjskich turystów, którym wystarcza kawałek plaży i potężny kompleks basenów i zjeżdżalni. W odpoczynku biernym jesteśmy raczej słabi, jedziemy więc w stronę Side i Antalyi.
Spore wrażenie robi to pierwsze – starożytne miasteczko rzymskie z amfiteatrem, który niegdyś mieścił aż 15 tysięcy widzów, i dwoma imponującymi świątyniami ku czci greckich bóstw: Apolla i Ateny. Poza tym wciąż stoją tu ruiny rzymskiej agory i biblioteki, a także bizantyjskiej bazyliki. A że zlewa się to wszystko ładnie z turkusem morza, widoczki są pocztówkowe.