Kuchnie świata

Boskie mango

Anna Kwiatkowska, 14.02.2011

Owoce mango

fot.: sxc.hu

Owoce mango
W ojczystych Indiach nazwano je “owocem bogów”. Jest ich ponad tysiąc odmian – od maleńkich, przypominających morele, po olbrzymie, których zielono-żółtą skórkę zdobi wielki ognisty rumieniec. Mango – symbol tropików, kuszący smakiem przygody, tego co najbardziej niezwykłe. Może dlatego wykorzystuje się je w nazwach sklepów, restauracji i ciuchów...

Spokojnie śpią w kartonowym pudełku. Przechowywane są w chłodzie. W sterylnym wnętrzu supermarketu wyglądają jak intruzi. Obracam powoli w palcach gładki, obły owoc. Przymykam oczy. Palce szukają kulistych proporcji i zielonej sztywnej szypułki mangustiny. Mango łączy z nią podobieństwo nazwy. Jednak to zupełnie inny gatunek. Wnętrze mangustiny kryje kilka otoczonych białym miąższem pestek. Ich smak znają tylko mieszkańcy tropików. Długi transport jest dla owoców mangustiny zabójczy – psują się. O tym, aby ich spróbować, marzyła królowa Wiktoria. Nawet dla niej nie udało się nagiąć natury. Przywożono jej odporne na trudy podróżowania mango... Pod gładką powierzchnią wyczuwam łykowatą twardość. Otwieram oczy. To, że wraz z kilometrami dzielącymi je od tropikalnego słońca tracą charakter, łączy mango i mangustiny.

NA TEMAT:

Dzikość raju Polinezji

Koniec świata – Vaitape – stolica Bora-Bora. Dokładnie po drugiej stronie globu. Maleńki atol otoczony tysiącami kilometrów oceanu. Wyobraźnię pobudza zarówno ponura sława mieszkających tu niegdyś ludożerców, jak i fama o wypoczywających na białych plażach gwiazdach Hollywood. Prowincjonalne miasteczko: dwa kościoły, targ, prowadzony przez Chińczyka supermarket i grób Alaina Gerbault, który jako pierwszy w historii żeglarz samotnie przepłynął Atlantyk. Tylko nieliczni zatrzymują się przed skromnym pomnikiem. Bazar rzemieślników sprzedających pamiątki sąsiaduje z targowiskiem dla tubylców. Kolorami tęczy mienią się łuski świeżo złowionych ryb. Purpura i oranż ułożonych w piramidkę owoców mango przyciągają wzrok. Mammy, ważąca ponad sto kilogramów, zgodnie z polinezyjską modą, rozłożyła stragan tuż przy kościele. Obok rosnącego przed nim drzewa w trawie połyskują pomarańczowo-złote owoce. „Po co je sprzedajesz, Mammy, skoro obok leżą na ziemi? Bo turyści nie schylą się, żeby je podnieść, wolą kupić, odpowiada i z uśmiechem tropikalnej Mony Lisy podaje bardzo miękki, napęczniały od słońca owoc. Na mango do... lasu wybraliśmy się razem z Sabiną i jej mężem – Paperu, na innym polinezyjskim archipelagu – Markizach. Tam gdzie Paul Gauguin szukał „ostatniej iskry zapału”, z dala od europejskiej cywilizacji. Paperu celnymi uderzeniami kamieni porusza gałęzie tak, aby otrząsały się z owoców. Zbieraliśmy je do koszyków. Dzikie, aromatyczne, wygrzane w słońcu. Jedliśmy, rozrywając palcami skórkę, wysysając otaczający pestkę miąższ. Trafiły do słoików z odrobiną octu, olejem palmowym i przyprawami – przyrządzoną przez Hindusów masalą, którą Sabina kupiła w sklepie.

Zdobywcy oceanów

Takie słoiki z kawałeczkami mango wymieszanymi z piekielnie ostrym chili kupowaliśmy na straganach przy drogach Rodriguez – najmniejszej z wysp archipelagu Maskarenów. Na sąsiednim Mauritiusie ostrość i aromat przypraw skrywały łykowatą twardość niedojrzałych owoców. Pikle z zielonych mango zaczęto robić podczas wojennej blokady wyspy. Nie docierały tam transporty z żywnością. Nikt nie miał czasu czekać, aby mango dojrzało. Na eleganckie stoły trafiają miękkie i soczyste, pozbawione pestki. Ponacinany miąższ łatwo oddzielić od skórki. Pryzmy owoców mniejszych i większych, bardziej okrągłych albo wydłużonych, żółtych, zielonych, pomarańczowych piętrzą się w Ameryce Południowej, Afryce, Australii – do najdalszych zakątków globu dotarły dzięki Portugalczykom i Hiszpanom, którzy w XV i XVI wieku przetarli morskie szlaki łączące kontynenty. Europa – ojczyzna odkrywców – była dla mangowych drzew zbyt chłodna. A jednak zdobyły serca zdobywców.

Danie bogów i ludzi

Akbar Wielki, król Indii, którego potęga budziła respekt dyplomatów największych europejskich mocarstw, w ogrodzie nieopodal Delhi kazał zasadzić sto tysięcy mangowych drzew. W Indiach mangowce czczone były od wieków. Słodkie owoce pozwalały przetrwać czasy głodu. Wonnymi kwiatami ozdabia się w Indiach głowy nowożeńców. Jest narodowym drzewem wszystkich Hindusów. Żółte, jajowate, czasem czerwonawe owoce mango były tam znane już ponad 4000 lat temu! Jedzenie w Indiach jest rytuałem. Jedzą ludzie i bogowie. Raz w roku ci ostatni mają dietę. Wtedy we wszystkich świątyniach składa się im w ofierze owoce mango. Hindusi wymyślili setki sposobów, aby urozmaicić dietę mangową. Cesarz Asioka nigdy nie siadał do uczty, nim nie spróbował pikli z mango.

Owocowy cud świata

Akbar tak jak Asioka marzył o stworzeniu silnego państwa, które łączyłoby całe bogactwo subkontynentu. Wykutym w kamieniu symbolem jego idei jest Fatehpur Sikri – stolica, którą kazał wybudować w miejscu, gdzie prorok przepowiedział mu narodziny upragnionego syna. Pałace i świątynie podtrzymują kolumny, nawiązujące do europejskiej tradycji, ozdobione są geometrią islamskich mistrzów oraz mistycyzmem hinduskich artystów. Sklepienia przywodzą na myśl rozłożyste korony drzew mangowych. Stały się wzorem dla architektów, którzy na polecenie wnuka Akbara – Szachdżahana – wznieśli Tadż Mahal, jeden z cudów świata, symbol absolutnej władzy dynastii Wielkich Mongołów. Choć pałace obracały się w ruiny, mango pozostało perłą w koronie kuchni Oceanu Indyjskiego. Z liści robi się sałatki. Ususzone owoce miele się i dodaje do sosów albo zajada zamiast cukierków. Świeże smaży się, gotuje, piecze, dodaje do ciastek, a przyprawione masalami albo curry stają się głównym daniem. W studni przepisów Indii mango i curry stworzyły związek silnie oddziaływujący na podniebienia – żółte odcienie rozkoszy.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.