Jak szukać
Podczas szukania najtańszych biletów trzeba pamiętać o kilku zasadach. O bilecie pomyśl, kiedy za oknem jeszcze śnieg, plucha i zawierucha, a ciepłe, słoneczne dni wydają ci się tylko legendą przekazywaną z dziada pradziada. To nieprawda, że im bliżej wylotu, tym bilet tańszy: to zasada dla last minute. A rejsowe linie lotnicze liczą na ludzi latających w interesach, którzy często bilety kupują w ostatniej chwili – dlatego ceny skaczą na dwa tygodnie przed odlotem i potem jeszcze raz na tydzień przed. Na trzy tygodnie przed odlotem są w normalnych cenach, ale często pokończyły się już na nie promocje, albo zwyczajnie zostały wykupione przez tych, którzy szukać zaczęli wcześniej. Za szukanie biletu warto zabrać się co najmniej na trzy miesiące przed planowanym urlopem – szczególnie jeśli urlop wypada w sezonie podróżniczym.
Czasem sprzyja nam cały wszechświat i w tych rzadkich momentach udaje nam się kupić bilet dokładnie tam, gdzie od zawsze chcieliśmy polecieć i to jeszcze poniżej 1000 PLN. Ale zazwyczaj loty w to nasze wymarzone miejsce są drogie. Zamiast upierać się na jeden cel, lepiej zatem zrobić listę pięciu-dziesięciu miejsc, które nas interesują. Chcę lecieć do Tokio, ale nie obrażę się, jeśli wakacje spędzę na filipińskiej plaży, pływając łodzią na Karaibach, zwiedzając San Francisco albo pijąc wino w Toskanii. Jeśli umiemy się dostosować, zwiększamy szanse, że znajdziemy ciekawe promocje. Z dłuższą listą upolujemy więcej.
NA TEMAT:
Ceny biletów zawsze będą wysokie w okresie, kiedy podróżują wszyscy – tuż przed Sylwestrem, na długi weekend majowy, w wakacje. Jeśli można sobie na to pozwolić, lepiej lecieć na początku grudnia niż pod koniec. Dobrze być elastycznym również co do dnia naszego wylotu. Często bilety są droższe, jeśli kupujemy je na weekend, dlatego opłaca się latać w tygodniu. Podczas szukania zawsze zaznaczać +/- 3 dni.
Ci, którzy mogą, niech korzystają ze zniżek. Wiadomo, że dzieci do lat 12 latają za mniej więcej 2/3 ceny. Ale zniżki są również dla seniorów (po 60. roku życia) i dla studentów: choć nie wszystkie linie lotnicze się tym chwalą – dlatego zawsze warto zapytać. Zbieraj mile! Zapisz się do największych programów lojalnościowych (Miles&More, Skyteam) i za każdy przelot nabijaj punkty. Można je potem wymienić na bilety (np. Lufthansa ma teraz promocję po Europie za 5000 mil – trzeba tylko dojechać do Berlina), noclegi lub wypożyczenie samochodu. Jeszcze lepiej jest wyrobić kartę kredytową, na której jedna złotówka to jedna mila. Dwa miesiące codziennych zakupów mogą przełożyć się na bilet w promocji. Czasem zdarzy się, że za 10 tysięcy mil polecisz do Taszkientu.
Zapisz się do newsletterów linii lotniczych. Dzięki nim wiemy, kiedy polować na okazje. Warto też zapisać się do newslettera którejś z firm wyszukujących tanie loty. Polecam www.fly4free.pl. Autorzy kombinują z głową, wynajdują kody zniżkowe i wszystkim tym dzielą się od razu na stronie.
Określ sobie cenę, za którą jesteś gotowy lecieć. Poszukaj w wyszukiwarkach, ile mniej więcej kosztują bilety w interesujące cię strony. Jeśli znajdziesz bilet w tej cenie – kupuj. To trochę jak z graniem na giełdzie. Lepiej, żebyś miał bilet w cenie, która jest dla ciebie OK, niż żebyś nie poleciał w ogóle, bo czekałeś, aż coś będzie jeszcze tańsze, a stawało się coraz droższe.
Tricki
Kiedy znacie już ogólne zasady, ale ciągle wam mało, jest kilka tricków, które mogą pomóc wam zbić cenę biletu (tylko nie spędzajcie nad tym więcej czasu, niż planujecie na swoje wakacje). Linie lotnicze dostosowują ceny biletów do zasobności portfeli obywateli państwa, z którego lotniska wylatujecie. Dlatego – paradoksalnie – lot z Warszawy będzie tańszy niż lot z Berlina. A jeszcze taniej polecimy z Wilna czy z Lwowa. Choć z drugiej strony nie należy zapominać o wielkich hubach, na których konkurencja jest duża, a opłaty lotniskowe niezastraszające. Czasem opłaca się lecieć z Londynu, Frankfurtu czy Amsterdamu. A dojechać tam pociągiem albo tanią linią lotniczą.
Sprawdzajcie lotniska w pobliżu miejsca, do którego chcecie dolecieć. Dlaczego upierać się na Sewillę, skoro taniej jest dolecieć do Madrytu, a potem pojechać pociągiem? Wtajemniczeni twierdzą, że w świecie biletów lotniczych panuje zasada „im więcej przesiadek, tym taniej”. Dlatego lepiej z Polski nie lecieć do Nowego Jorku bezpośrednio tylko przez Dublin. Sami oceńcie, w którym momencie koszt przestaje rekompensować długość podróży.
Jeśli się zagapiliście i nie zaczęliście szukać biletu odpowiednio wcześnie, zawsze zostaje oferta last minute. Czasem wykupienie pakietu przelot + hotel jest tańsze niż rejsowy bilet do danego miejsca. A z hotelu nikt przecież nie każe korzystać. Dobrą stroną zbierającą różne oferty jest Lastminuter.pl. Sprawdzajcie też strony biur podróży. Często mają wolne miejsca w czarterach, które sprzedają na kilka tygodni przed wylotem. Pamiętajcie, że nie tylko w Europie latają lowcosty. Jeśli cena biletu na Filipiny was przeraża, lepiej kupić bilet do Bangkoku i stamtąd AirAsia albo CebuPacific polecieć do Manili. Czyli: dotrzeć do huba (np. Bangkok, Singapur, Hong Kong) i stamtąd szukać tanich połączeń.
W podobny sposób można latać do Ameryki Południowej i na Karaiby. Bilety są znacznie tańsze, gdy lecimy ze Stanów. Działa tam wiele wyszukiwarek, które wyświetlają informacje o najlepszych promocjach z danego miasta, np. Airfarewatchdog.com. Nie zapominajcie o klasycznych stronach linii lotniczych. Bilety kupimy tam bezpośrednio – a więc taniej. Pojawiają się na nich promocje nieogłaszane nigdzie indziej. LOT słynie z szalonej środy, kiedy np. bilety do Izraela można kupić za 600 PLN. Nigdy jednak nie wiadomo, jakie miasta będą objęte promocją.