Grupa turystów wykupiła tygodniowe wczasy w Grecji w jednym z biur podnóży. Lot do Salonik odbywał się z lotniska w Modlinie 21 września. Pech chciał, że tego dnia ktoś zostawił w terminalu bagaż bez opieki. Ogłoszono więc alarm bombowy. Odloty samolotów zostały wstrzymane, pasażerowie musieli opuścić budynek. Akcja służb trwała dwie godziny. Po tym czasie pasażerowie ruszyli do odprawy. Czas gonił, ponieważ w ciągu pół godziny miały odlecieć cztery samoloty. Zapanował chaos, a najmniej szczęścia mieli właśnie turyści, którzy chcieli udać się do Salonik. Jak relacjonuje „Gazeta Wyborcza” niejasne komunikaty sprawiły, że ludzie czekali w gigantycznych kolejkach do odprawy. - „Prosiliśmy obsługę, żeby przeznaczyli chociaż jedno przejście na kontrolę pasażerów najbliższych samolotów odlatujących, bo ludzie nie zdążą. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że to nie ich problem i nie ich wina, że na lotnisku był alarm. Prosiliśmy o kontakt do osoby, która zarządza kryzysem, ale pracownica informacji lotniskowej nie była w stanie nam go podać" – opisuje w rozmowie z „Gazetą Wyborczą" Wojciech Hanelt, dyrektor biura turystycznego Cezar, którego klienci nie zdążyli na lot. Do podróżnych podszedł przedstawiciel Ryanaira (przewoźnik obsługiwał lot do Grecji) i polecił, by wszyscy przeszli do punktu kontroli osobistej. Walizki miały być załadowane do luku bagażowego dopiero na płycie lotniska. Pasażerowie z dużymi bagażami byli zaskoczeniem dla służby kontroli bezpieczeństwa. Pracownicy kazali podróżnym usuwać z walizek przedmioty, których nie można przewozić w bagażu podręcznym. W efekcie 14 osób z 46-osobowej grupy zostało na lotnisku. Samolot odleciał bez nich.
DALSZA CZĘŚĆ TEKSTU POD QUIZEM
Lotnisko w Modlinie. Samolot do Grecji odleciał bez pasażerów – biuro podróży chce odszkodowania
Przez sytuacje, która zapoznawała na lotnisku w Modlinie, biuro podróży poniosło dodatkowe koszty. Klienci, którzy nie odlecieli do greckich Salonik zostali przetransportowani pociągiem do Krakowa. Touroperator zapłacił za noclegi, a następnego dnia odwiózł na samolot do Aten. Stamtąd wynajął autobus, którym „pechowa czternastka” pojechała do Salonik. Dodatkowe koszty wyniosły kilkadziesiąt tysięcy zł. Przedstawiciel biura podróży, zapowiedział, że wystąpi do władz lotniska oraz do linii Ryanair o odszkodowanie. Jak podaje „Gazeta Wyborcza", w podobnej sytuacji jak podróżni do Salonik miało się znaleźć także kilkudziesięciu pasażerów lotu do Londynu. Jak sytuację tłumaczy Modlin? „Wszystko odbywało się zgodnie z procedurami, a obsługa zrobiła wręcz więcej, niż powinna w tej nadzwyczajnej sytuacji” - czytamy w „Gazecie Wyborczej”.
Źródło: „Gazeta Wyborcza"