Dolny Śląsk

Masyw Śnieżnika – narciarze mogą tu coraz więcej

Schronisko na Śnieżniku

fot.: www.shutterstock.com

Schronisko na Śnieżniku
Nie jest wsią, choć przed przyjazdem wielu szuka jej na mapach. Czarna Góra to przede wszystkim szczyt w Masywie Śnieżnika, wznoszący się na wysokość 1205 m n.p.m. Ale od paru lat to także nowy, kreowany na przekór mapom świat.

Narty w Czarnej Górze

W Polsce ośrodki narciarskie powstają z reguły w miejscowościach znanych już turystom. Tutaj jest na odwrót. Wieś postanowiono stworzyć od podstaw, u stóp stoku narciarskiego. Oprócz paru karczm i apartamentowców, zbudowanych z myślą o potrzebach narciarzy, w Czarnej Górze znajduje się zaledwie kilka domów. Nie ma problemu z nasmarowaniem nart czy kupieniem gogli i kasku. Gorzej z chlebem. Najbliższy sklep spożywczy znajduje się 6 kilometrów stąd. Ale narciarze nie narzekają. W górach zimą, gdy tylko napada śniegu, mają wszystko, czego im potrzeba do szczęścia. Czarna Góra jest już ośrodkiem narciarskim z prawdziwego zdarzenia.

NA TEMAT:

10 kilometrów połączonych tras, najnowszy system naśnieżania, świetna infrastruktura – to imponujące, jak na polskie warunki. – Jak na Polskę? – krzywi się na moje słowa zarządzający ośrodkiem Stanisław Haczkiewicz. – Przecież my nie chcemy konkurować z kurortami we Francji czy w Austrii! Sudety to nie Alpy. W masywie Śnieżnika nauczysz się jak w pełni wykorzystać setki kilometrów alpejskich stoków. Mamy taśmy dla początkujących, orczyki, talerzyki, koleje linowe – wszystkie rodzaje wyciągów, aby krok po kroku oswajać się z nartami.

Więcej możliwości w Masywie Śnieżnika

Projekt zagospodarowania terenu u stóp Masywu Śnieżnika opracowano już w latach 70., miało powstać tu nowe Zakopane, niektórzy nawet marzyli o Davos. Jednak przez ponad 20 lat prac nie rozpoczynano. Czarna Góra wznosi się na terenie Śnieżnickiego Parku Krajobrazowego, zgłaszanego do programu ochrony przyrody Natura 2000, a wiadomo – delikatnie mówiąc – że infrastruktura narciarska nie sprzyja ochronie środowiska. Ekologom zarzucano, że nie myślą o ludziach, turystyka to w końcu jedyna droga rozwoju dla tego regionu. Kopalnie zamknięto, huta szkła w Stroniu Śląskim lata świetności ma już dawno za sobą.

Dziś ośrodek narciarski w Czarnej Górze jest największą inwestycją Kotliny Kłodzkiej. Wygląda imponująco, a docelowo narciarze dostać mają o wiele więcej. Już przed samym apartamentem będzie można założyć narty i ruszyć prosto pod wyciągi. Inwestorzy starają się o koncesję na wydobycie wód termalnych, przybywa tras na narty biegowe. Planowane jest też połączenie nartostradami z Międzygórzem, urokliwą miejscowością po drugiej stronie Czarnej Góry. Przez las to rzut beretem, samochodem, na około – 40 minut jazdy.

Z Czarnej Góry do Międzygórza

– To połączenie jest szalenie ważne dla całego regionu – wzdycha pani Marlena, która w Międzygórzu już trzecią zimę przyjmuje gości w „Alpejskim Dworze”. Państwo Marcinkowscy pochodzą z Wrocławia i tu, pod Śnieżnikiem, uczą się życia na nowo. Mąż pani Marleny trafił do Międzygórza przez przypadek i zakochał się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia. Powiedział żonie, że mieszkają tu dobre anioły. Lena szybko poczuła, że znaleźli swoje miejsce na ziemi. Postanowili kupić zabytkowy, drewniany dom z XIX wieku, wybudowany w stylu tyrolskim, tak jak większość obiektów w Międzygórzu.

Miejscowość rozwinęła się w połowie XIX wieku, kiedy tereny w Masywie Śnieżnika zakupiła księżniczka Marianna Orańska, żona księcia pruskiego Albrechta Hohenzollerna. Księżniczka zamarzyła, aby poczuć się tu jak w Alpach. Z niewielkiej wioski Międzygórze zaczęło przeistaczać się w pełną domów gościnnych i gospód miejscowość letniskową. Po II wojnie światowej drewniane wille przekazano Funduszowi Wczasów Pracowniczych, a gdy ten upadł, zaczęło się walić i Międzygórze. I to dosłownie. – Ten dom to była rudera – wspomina Marlena. – Budynek wymagał całkowitego remontu, pozostawiliśmy jedynie szkielet. Widać wyraźnie, które domy znalazły się już w rękach prywatnych, a które czekają na nowych właścicieli. – Międzygórze jest teraz na przedwiośniu. Powolutku wraca tu życie. A planów i marzeń jest mnóstwo. W nartach biegowych pokładamy większe nadzieje, niż w zjazdowych. To bardziej intymny sport. Jakoś tak pasuje do naszych gości.

Do schroniska na Śnieżniku

Póki co śniegu jest jak na lekarstwo. Nie ma mowy, aby na nartach biegowych dotrzeć do schroniska na Śnieżniku. Wjeżdżamy więc kolejką na Żmijowiec i ruszamy w drogę podkuci jedynie w górskie buty. Wchodzimy w las. Tegoroczne hity muzyczne, które umilają zjazdy narciarzom, zastępuje cisza. Czasem tylko dobiegają nas odgłosy ptaków. Bawimy się w tropicieli, przyglądamy się śladom na zalegającym gdzieniegdzie śniegu. Mój telefon łapie już czeski zasięg. Droga zająć miała nam 40 minut, drobimy jednak kroki na oblodzonej ścieżce.

Po półtorej godzinie, mocno już zmarznięci docieramy do podnóża najwyższego szczytu Sudetów Wschodnich i Kotliny Kłodzkiej – Śnieżnika. Miejsce to tak urzekło księżniczkę Mariannę, że sprowadziła tu budowniczego ze Szwajcarii, aby u stóp Śnieżnika wybudował jej „szwajcarkę”. Tak powstało najstarsze na ziemiach polskich schronisko, na którego otwarcie przybyła sama księżniczka, niesiona w lektyce z Międzygórza. Przy żurku i piwie trwają polsko-czeskie rozmowy. Niektórzy zostaną tutaj na noc, inni wpadli tylko na rozgrzanie. Powoli zapada zmrok, ruszamy więc w drogę powrotną. Chcemy zdążyć przed zupełną ciemnością. Na stokach pracują już armatki śnieżne, by dogodzić pierwszym, porannym narciarzom.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.