Jedną z najlepszych okazji, by zobaczyć łowicki folklor poza muzealną gablotą, jest Boże Ciało. Księżacy, jak mawia się na mieszkańców Ziemi Łowickiej, zakładają słynne pasiaste stroje i w procesji przechodzą przez miasto w ślad za łowickimi biskupami. Uroczystość przyciąga setki gapiów i fotografów. Czasem trudno przebić się przez szpaler osób z aparatami, ciągnący się wzdłuż trasy procesji. Nic dziwnego – niewiele ostało się na Mazowszu tak barwnie obchodzonych świąt!
NA TEMAT:
Boże Ciało w Łowiczu: pasiasty korowód
Procesja rozpoczyna się w bazylice katedralnej. Z przestronnych wnętrz powoli wyłaniają się mężczyźni w pomarańczowych spodniach i czarnych kapeluszach przystrojonych kwiatami i cekinami, kobiety w kwiecistych chustach i rozłożystych spódnicach, małe dziewczynki z czerwonymi wstążkami we włosach.
„Pochód prowadzą chorążowie, niosący sztandary kościelne, końce wstęg ujęły dziewczęta – nierzadko kwiat zazdrościć im może krasy ubrania i doboru barw. Nie wiesz, na co masz pierwej patrzyć, tyle tu piękna!”, pisała prawie sto lat temu Aniela Chmielińska, pionierka badań nad folklorem Księżaków. Gdyby nie tłumy fotografów, można by powiedzieć, że nic się nie zmieniło – ani hafty zdobiące gorsety i spódnice, ani ażurowe wykończenie rękawów i sznury korali. Czarne trzewiki dźwięcznie stukają o bruk, kolorowy korowód powoli okrąża bazylikę.
Po procesji można zobaczyć występy grup folklorystycznych i wybrać się na tradycyjny kiermasz. Na drugim rynku o oryginalnym, trójkątnym kształcie rozstawiają się liczne stragany z rzeźbionymi figurkami, ręcznie wykonaną biżuterią, lalkami w pasiastych spódnicach i najróżniejszym rękodziełem. Nie kupi się tu tylko prawdziwych łowickich strojów – te zarezerwowane są dla Księżaków.
Łowicz: kolorowa tradycja
Lejbiki, spencery, angierki… Śmiertelnikom, przywykłym do dżinsów i t-shirtów, trudno rozeznać się w bogactwie łowickiego stroju! Nawet największy laik doceni jednak wspaniałe hafty i słynne pasy. Ich początki sięgają połowy XIX w. Na czerwonych spódnicach gospodyń pojawiły się wtedy drobne, białe prążki. Z czasem stawały się coraz szersze, a do bieli dołączył zielony i niebieski.
Przełom nastąpił na przełomie XIX i XX stulecia, gdy Księżanki uznały barwę czerwoną za „ordynalną” i zaczęły tkać spódnice z wełny ufarbowanej na pomarańczowo. Presja mody już wówczas była silna. Jedna z gospodyń skarżyła się na córkę: „miała nową kieckę, nie udała jej się, bo Kasia od Śmiałków, co wciąż mody wymadza, zrobiła wełniak wcale odmienny. Udał się naszym dzieuchom i dalejże pruć nowe wełniaki, dawać wełnę do krasiarza i przerabiać na modę Kasiną”.
Pomarańcz, zwany tu „dubeltowym”, zadomowił się też na męskich spodniach, lecz spódnice zmieniły obecnie kolor na chłodną zieleń i niebieski.
Łowicz: łowickie wycinanki
Słynne łowickie wycinanki sto lat temu widywało się w niemal każdej izbie. Z czasem ukształtowało się kilka rodzajów ozdób. Największe i najbardziej rozbudowane kodry, przedstawiające scenki rodzajowe, bukiety i ptaki, umieszczano na belkach podpierających strop. – Wycinanki były wąskie, bo musiały się na belce zmieścić – objaśnia Wojciech Brzozowski, właściciel Muzeum Ludowego w Sromowie. Kodry przedzielano „gwiozdami”, czyli mniejszymi, okrągłymi wycinankami z motywami geometrycznymi, kwiatami, kogutkami. Trudno uwierzyć, że Łowiczanki wycinały je masywnymi nożycami do strzyżenia owiec, a poszczególne elementy sklejały kurzym białkiem, a potem klejem z żytniej mąki!
Pająki to kolejna z łowickich osobliwości. Te spore ozdoby ze słomy, włóczki i bibuły wieszano pod sufitem, pośrodku izby. Promieniście, jak nici pajęczyny, rozchodziły się od nich łańcuchy.
Łowicz: muzea i skanseny
Księżackie stroje i wycinanki można podziwiać w działającym od przeszło stu lat Muzeum Łowickim, a typowe dla regionu chaty, stodoły i wiatrak są ozdobą skansenu w Maurzycach. Zafascynowani łowickim folklorem muszą koniecznie odwiedzić także Muzeum Ludowe w Sromowie. To niezwykłe miejsce w pełni zasługuje na swą nazwę, bowiem nie tylko eksponaty, ale i sama instytucja jest dziełem lokalnego artysty. W kilku niepozornych pawilonach znajduje się kilkaset rzeźb, zestawionych w niezwykłe, ruchome scenki. Pary wirują na weselu, procesja zmierza do kościoła, gospodynie przędą wełnę. A rzeźby to tylko początek – są tu wycinanki i pająki, wykonane przez mamę, żonę i siostrę pana Wojciecha, oraz stroje, skrzynie i wozy, które wraz z ojcem skupował po okolicznych wsiach.