Jeśli, będąc w Krakowie, zapytacie mnie, co robić przez najbliższe parę godzin, wyrzucę z siebie fontanny informacji. Jeśli jednak zapytacie o dłuższy pobyt, pewnie popatrzę na was zdjęta bladym strachem. Najtrudniej bowiem przypomnieć sobie, co tak naprawdę kocha się w swoim hmm... stałym partnerze.
NA TEMAT:
Fotogeniczne Miasto
Każdy szanujący się przyjezdny musi jednak gdzieś zacząć swoją wycieczkę po Krakowie. Jeśli wypluło was - podróżujących pociągiem, autobusem lub samolotem - centrum handlowe Galeria Krakowska, proponuję od razu udać się w stronę Rynku Głównego. Po drodze warto zagapić się na przypominający wielki kremowy tort weselny Teatr Słowackiego (www.slowacki.krakow.pl) i bocznymi uliczkami, unikając zatłoczonego koszmaru Bramy oraz ulicy Floriańskiej, dojść na rynek. Czym jest ów koszmar? Władze miasta nadal nie radzą sobie z chaosem estetycznym i od lat "walczą" z dzikimi szyldami, które reprezentują wszystkie najgorsze style, liternictwo czy połączenia kolorystyczne. Radzę więc wybrać drogę wiodącą przez ulicę Świętego Tomasza - innymi słowy szlakiem fotograficznym. Przy ulicy apostoła mieści się bowiem zarówno House of Albums (www.houseofalbums.pl), genialna księgarnia z albumami i literaturą o sztuce, jak i dwie galerie fotograficzne: ZPAF i Ska (www.zpafiska.pl) oraz Galeria Camelot (www.camelotgaleria.pl). Ta ostatnia jest częścią przepięknej kamienicy przy Zaułku Niewiernego Tomasza. Na parterze i w podziemiach mieści się tu Café Camelot - kwintesencja Krakowa, gdzie co piątek odbywają się przedstawienia kabaretowe. Zaś dla lodów różanych z tego miejsca można się dać pokroić (17, 50 zł).
Historia i Obicach
Wkraczanie na Rynek Główny to nawet dla krakowianina duże przeżycie. Skala uczuć przeżywanych w takiej chwili jest rozległa: od zachwytu rozmiarami placu i dostojeństwem kościoła Mariackiego (pod którym zawsze wieje pieruński wiatr) do rozdrażnienia absolutnym rozgardiaszem, który tu panuje. Pomijając już kultowe kwiaciarki, legendarne gołębie czy sprzedawców obwarzanków - mamy aktualnie do czynienia z nowymi "rynkowymi" trendami: rzadziej już obejrzymy akrobatów plujących ogniem, za to spotkamy coraz więcej chłopców tańczących breakdance przy dźwiękach z gettoblastera. Dodajmy okolicznościowe jarmarki i huczące koncerty Patrycji Markowskiej oraz wybudowany ostatnio diament w koronie: imitującą szklaną piramidę przy Luwrze fontannę jarzącą się tysiącem barw, która niebawem ma do tego wydawać dźwięki. Zatem jeśli już koniecznie chcecie usiąść na rynku, a wolicie uniknąć natłoku wrażeń, wybierzcie znajdujący się tuż obok "sklepu z policjantami" (czyli posterunku policji na rynku) kawiarnię drink-bar Vis a Vis, powszechnie zwaną Zwis (Rynek Główny 29). Jest to spatynowane, ulubione miejsce lokalnych oryginałów oraz artystów z pobliskiej Piwnicy pod Baranami (listę bywalców, od Skrzyneckiego po Świetlickiego znajdziecie na pl.wikipedia.org). Polecam także chwilę po zmroku, kiedy na rynek wjeżdża szalony, przebrany rolkarz. Zwłaszcza że można od razu po jego spektaklu zanurzyć się w pluszowych fotelach nastrojowego Kina pod Baranami - najlepszego kina w Europie! (www.kinopodbaranami.pl).
Szlakiem Studenta
Jeśli szukacie "prawdziwego Krakowa" w okolicach rynku - wejdźcie na Bracką. Bohaterka najsłynniejszej piosenki Grzegorza Turnaua jest istotnie typowo krakowską oazą. Warto zatrzymać się w jednej z ulubionych kawiarni muzyka - Prowincji lub Nowej Prowincji (www.nowaprowincja.krakow.pl). Oba lokale aż proszą się, by poczytać tam książkę, spróbować domowego ciasta (tarta cytrynowa: 8 zł) czy zjeść bundz marynowany w zatarze. Po drugiej stronie ulicy mieści się bistro Guliwer (www.guliwer.zaprasza.net). Razem z Prowincjami stanowił ulubiony rewir takich sław jak Czesław Miłosz, Wisława Szymborska, Sławomir Mrożek czy Norman Davies - a także zdradzającej obecnie Kraków dla Warszawy Kory Jackowskiej. Do dziś na tych kilku ulicznych metrach spotkacie WSZYSTKICH. A stamtąd już tylko krok na przepiękną, uniwersytecką ulicę Gołębią oraz do Collegium Novum i Collegium Maius - szacownych budynków jednego z najstarszych uniwersytetów na świecie. Podobno w fundamentach tego ostatniego zakopana jest niezliczona ilość kotów, a nawet ludzie. Ta makabryczna ofiara miała według średniowiecznych konstruktorów przynieść budowli szczęście. Nie zagłębiając się dalej w te ponure opowieści, radzę uciec na Planty. Niezależnie od pory roku, zielony pierścień okalający historyczne centrum jest ulubionym terenem spacerów dla rodziców z małymi dziećmi, zakochanych i studentów. Po drodze na Wawel warto zboczyć na chwilę i podejść do Massolit Books (www.massolit.com) - niezwykłej amerykańskiej księgarnio-kawiarni założonej przez lewicujących ekspatów, która przenosi nas w czasie i przestrzeni. Kryją się tam odrapane ściany, tajne przejścia, zakurzone zasłony, otomany, na których można spocząć z wybraną książką i kawą (oraz niezbędnymi cookies z białej czekolady z wiśniami: 4 zł).
Krakowskie Obowiązki... Inaczej
Czas odwiedzić jedną z koronnych atrakcji miasta, Wawel. Wszystkie turystyczne doniesienia są prawdziwe: dzwon Zygmunta rzeczywiście ma piękne brzmienie i zawsze chadzam go posłuchać w te szczególne dni, gdy bije. Jednak to, co według mnie jest najciekawsze na zamku, to wszystko... czego nie widać. We wzgórzu wawelskim (pod ziemią) mieści się rezerwat archeologiczno-architektoniczny, obejmujący pozostałości po gotyckim zamku, na którym zbudowano kolejne "warstwy" Wawelu (www.wawel.krakow.pl). Kiedy zejdziecie z wawelskiego wzgórza, powędrujcie nad Wisłę, aby zobaczyć niezwykły, nowoczesny budynek Mangghi - centrum kultury i sztuki japońskiej (www.manggha.krakow.pl). Stamtąd już tylko rzut kamieniem na Kazimierz, dawną żydowską dzielnicę miasta, aktualnie ulubione tereny rozrywkowe krakowian. Chyba nie trzeba dodawać, że jest to dzielnica bohemy, porównywana do Trastevere, Kreuzberga lub Montmartre'u. Jest to najżywsze miejsce w mieście. To tu zjecie najlepiej, kupicie ciuchy za grosze i poczujecie, jak to jest mieszkać w tym mieście. Przewodniki odeślą was do Alchemii czy Singera, ja wyślę was do Kolorów na śniadanie (polecam tzw. zestaw wczasowy: 12 zł) oraz do Miejsca na pyszną kawę i tzw. "banię" wiśni, czyli shot z wiśniówki (6 zł). Oczywiście nie należy zapominać o historii tej rozrywkowej obecnie dzielnicy. Jeśli chcecie się dowiedzieć więcej, najlepiej udać się po prostu na ulicę Szeroką, odwiedzić odrestaurowany cmentarz Remuh czy synagogi Tempel lub Wysoką. Gdzieniegdzie można jeszcze tu znaleźć witryny, gdzie mieszczą się szczeliny na mezuzy.
Z Drugiej Strony
Od wielu lat przepowiada się, że życie przeniesie się z drożejącego coraz bardziej Kazimierza na Podgórze (www.podgorze.pl), leżące po drugiej stronie Wisły. I choć miasto zbudowało pieszą kładkę - Bernatkę (którą niektórzy mieszkańcy w proteście przed wszechobecnymi w mieście przejawami kultu religijnego nazywają Bardotką) to jednak Podgórze nadal stanowi mocno zakapiorskie miejsce. A szkoda, bo idące pod górę uliczki przypominają czasem do złudzenia Berlin. Warto przewędrować więc Bardotką do parku Bednarskiego i dalej - drogą na Kopiec Kraka - do kamieniołomu Liban (pamiętacie słynne sceny z "Listy Schindlera"?), by zobaczyć, jakie rezerwaty potrafią mieć krakowianie w środku miasta. Innym takim dzikim miejskim terenem jest choćby Zakrzówek, letnie kąpielisko wśród skał, ulubione przez mieszkańców miasta. Kiedy staniecie na Kopcu Kraka, będziecie mogli wzrokiem objąć całe miasto. I zobaczycie, że to, o czym wam opowiedziałam, to dopiero początek wędrówki po tym mieście. Gdybyście chcieli zapytać mnie o fenomen Krakowa, znów zacznę się plątać w zeznaniach. Jeśli jednak chcecie na chwilę odetchnąć, pobyć w innym czasie i w galicyjskim mieście, w którym przy jednym stoliku kawiarnianym rozmawia się paroma językami i nikt - prócz organizujących liczne kulturalne festiwale pracowników organizacji pozarządowych - się właściwie nie spieszy, to zapraszamy. A na koniec dam wam jeszcze insajderski cynk: drugie miejsce, z którego najlepiej widać Kraków to dach Akademii Muzycznej przy ulicy Świętego Tomasza, gdzie mieści się jadłodajnia. Warto dla zmyłki zamówić tam choćby kompot i zobaczyć przepiękną panoramę.