Po ubiegłorocznym zimowym lockdownie branża turystyczna liczy na odrobienie strat. W tym roku górale mają nadzieję, że ośrodki narciarskie, hotele i restauracje będą mogły działać bez przeszkód. Jednak tym razem problemem może okazać się nie pandemia a brak chętnych do pracy. W Zakopanem i na całym Podhalu ten kłopt pojawił się już latem. Po lockdownie sporo pracowników branży hotelarskiej czy gastronomicznej nie wróciło do zawodu. Nie pomogły nawet wyższe pensje, a nawet oferta darmowego zakwaterowania. Kartki z napisem „Przyjmę pracownika” wiszą w witrynach sklepów, hoteli i restauracji.
„Z danych, które zebraliśmy w ciągu ostatnich dwóch tygodni wynika, że brakuje około 20 procent osób do pracy. Przykładowo jeśli obiekt w 2019 roku zatrudniał około 100 osób – ma 20 etatów do obsadzenia”– powiedział naszemu reporterowi Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
DALSZA CZĘŚĆ TEKSTU POD QUIZEM
Praca w górach czeka, chętnych brak
Problem braku rąk do pracy na Podhalu może się jeszcze pogłębić, kiedy ruszą ośrodki narciarskie. „Brak chętnych do pracy, to dla nas duży problem. Mamy trochę pracowników z ubiegłego roku, którzy do nas wracają. To głównie obywatele Ukrainy. Reszty szukamy poprzez ogłoszenia. Jeśli się nie uda spróbujemy działać siłami, które mamy, ale to może nie wystarczyć" – tłumaczy nam Jan Walkosz Jambor z Polany Szymoszkowej w Zakopanem. Obecnie w branży turystycznej w górach oferowane stawki dla pracowników to nawet 20-30 zł za godzinę. Niektórzy pracodawcy oferują także nocleg i wyżywienie za darmo.