Góry w Polsce. Tłumy ciągną nad Morskie Oko
W sezonie zimowym tłum z Krupówek ustawia się w kolejce na Kasprowy, latem dziarsko maszeruje asfaltem do Morskiego Oka. Tatr przy temacie „Zakopane” ominąć nie można, najwyższe góry w Polsce są częścią tego miasta, też odczuwającą sezonowe przeładowanie. Owczym pędem, wraz z wycieczkami szkolnymi, nad Morskie Oko udajemy się i my. Głównie po to, by w schronisku Nad Morskim Okiem spotkać się z dyżurującym tu Marcinem Józefowiczem, TOPR-owcem i fotografem, który na pytanie o ulubione miejsce w Tatrach odpowiada: „Tatry z daleka, z bliska, z góry, z dołu, z podziemia, o każdej porze dnia, o każdej porze roku. Kocham je całe”.
NA TEMAT:
Buty damskie, męskie, dziecięce w promocyjnych cenach. Sprawdź rabaty na stronie eobuwie.pl kody rabatowe.
Dla Marcina góry były podwórkiem, na którym się wychował. Wspinanie to jednak zajęcie egoistyczne. Hartuje ducha, kształtuje charakter, ale wszystko nastawione jest właśnie na samego siebie. Chciałem, żeby ludzie coś z tej mojej pasji do gór mieli”, mówi Marcin, gdy siedzimy w słońcu na balkonie jego dyżurki z widokiem na dopiero co rozmarznięty staw. Marcin Józefowicz tydzień spędza tutaj na dyżurze, na kolejny schodzi w doliny, do domu. „To nie jest praca łatwa, wizja romantycznej, pełnej idei służby w górach i słońcu zderza się z twardą rzeczywistością”, opowiada. „Bo działać trzeba często w parszywych warunkach, gdy wszyscy inni uciekają, zostaje się bez publiki i bez poklasku”.
Góry w Polsce. „Czy wielu wypadków dałoby się uniknąć?”, pytam. „Większości, ale zdaniem TOPR-u, choć może to zabrzmi brutalnie, każdy ma prawo zabić się w Tatrach. Byle zrobił to świadomie. A świadomym trzeba być zagrożenia, przygotować się do trekkingu, chodzenie zacząć latem, nie zimą. Na początek przejść się dolinami, później szlakami do schronisk, spokojnie, bez pośpiechu. No i wcale nie trzeba przeciskać się w tym tłumie. Zamiast iść Doliną Kościeliską, wystarczy wybrać się do równie pięknej Doliny Chochołowskiej, a zamiast nad Morskie Oko przejść się np. do Pięciu Stawów, do jedynego w Polsce schroniska, gdzie nie da się dojechać. Siła mięśni jest jedynym sposobem, aby tam dotrzeć”.
Góry w Polsce. Tatry bez tłumów
Gdy przy Wodogrzmotach Mickiewicza skręcamy na zielony szlak prowadzący do Doliny Pięciu Stawów, od razu robi się ciszej i spokojniej, słychać odgłosy przyrody. Latem trudno o takie miejsca, bo Tatry to najbardziej oblegany góry w Polsce. Pierwsze 10 minut podejścia jest dość ostre, po chwili jednak łagodnieje i nie sprawia żadnych trudności. Po ok. godzinie marszu mijamy się ze zjeżdżającym z góry traktorem. Do połowy drogi dowożone jest nim zaopatrzenie dla schroniska, dalej podjechać się już nie da. Towary ładowane są na wózek linowy, ludzie, cokolwiek by się działo, muszą dać sobie radę sami. Na górze czeka na nas Marta Krzeptowska, która wraz z siostrą prowadzi Schronisko Górskie PTTK Pięć Stawów.
Rodzina Marty związana jest ze schroniskiem od początku jego istnienia, najpierw zajmowała się nim prababcia, następnie babcia, potem tata z bratem, teraz ona i siostra Marychna. Marta wspomina dzieciństwo, gdy zdarzało się, że na nartach zjeżdżały z siostrą do szkoły w Zakopanem. Od zawsze funkcjonowały w dwóch światach równolegle, tym w dolinie i tym na górze. Marta i Marychna dobrze się uzupełniają, pierwsza kończyła historię sztuki, druga ekonomię, razem tchnęły w schronisko nowe życie, miejsce przechodzi szereg modernizacji, renowacji. Nie chcą jednak zbędnego luksusu, ważne aby Pięć Stawów zachowało swój klimat i charakter typowy dla Tatr, najpiękniejszych gór w Polsce. Marta widzi zmiany nie tylko w samym schronisku, ale i w odwiedzających je ludziach. „Bardziej cieszą się z tego, że tu są, mają większą świadomość gór. I choć ciężko będzie naprawić błędy przeszłości, to nie martwię się ani o przyszłość Zakopanego, ani Tatr. Jest i będzie coraz lepiej. Obieramy nowy kierunek, aby to, co stanowiło o pępku świata, nie zatracało się już w tłumie. Nikt nie chce dążyć przecież do samodestrukcji”. Zakopane, wyhamowując, nabiera właśnie rozpędu.