Na drodze z Hańczowej do Kwiatonia śniegu nie ma. Tylko szadź na drzewach porastających okoliczne wzgórza. Ale po skręcie na Skwirtne i Regietów robi się biało. Cała w bieli jest też wieś Krzywa niedaleko Gładyszowa. – Wciąż miewamy tu prawdziwe zimy – mówi Anna Dobrowolska z Krzywej. Tym razem jednak nie przyjechałam w Beskid Niski w poszukiwaniu śniegu, ale krywulek.
NA TEMAT:
Łemkowskie krywulki
W rodzinie Dobrowolskich już piąte pokolenie kobiet robi krywulki. Autentyczne, łemkowskie. – Pierwszą krywulkę wykonała, pewnie w latach 20., moja babcia – opowiada Anna, której rodzina pochodzi z Wisłoka Wielkiego. – Ale czasy powojenne były dla Łemków trudne. Większość z nich została z terenów Bieszczad i Beskidu Niskiego wysiedlona podczas akcji „Wisła”. Ci, którzy pozostali, nie mieli głowy, by przekazywać umiejętności młodszemu pokoleniu. Babcia zresztą bardzo młodo zmarła. Jej krywulka odnalazła się jakieś 30 lat temu w opłakanym stanie. Mama uparła się, że sama dojdzie do tego, jak robiło się takie ozdoby. Potem przekazała tę wiedzę mnie. A ja – swoim dwóm córkom i najstarszej wnuczce.
Krywulki wykonuje się, nawlekając na nić szklane koraliki i zszywając je w kolejne rzędy. Ozdoba składa się z trzech części: najwęższa, przylegająca do szyi, to krajka. Najszerszy pas, mający od 10 do 20 cm, to tzw. połotence. A rzędy dużych koralików, którymi wykończony jest dół, to gondoczky. Krywulki osiągały szerokość do 40 cm i wagę 1,5 kg. Tworzyły wokół szyi kryzę, a nawet pelerynkę zakrywającą piersi i ramiona.
Historia krywulek
Historia koralików sięga czasów prehistorycznych i biżuterii z naturalnych materiałów – muszli, kości, nasion czy kamieni. Egipscy dostojnicy nosili ozdoby zwane usekh, bardzo podobne do krywulek. Również nad Nilem wykonano pierwsze koraliki z fajansu. Tajemnicę wytwarzania szkła w średniowieczu opanowali do perfekcji Wenecjanie, a zwłaszcza mieszkańcy wyspy Murano. W połowie XIX w. Czesi opracowali formy oraz maszyny do produkcji szklanych koralików, co pozwoliło rozwinąć przemysł i sprzedaż na całym świecie.
– W średniowieczu koraliki dorównywały ceną szlachetnym kruszcom – opowiada Anna Dobrowolska. – Zdobiono nimi szaty królewskie lub biskupie ornaty. Dopiero gdy ruszyła ich fabryczna produkcja, staniały na tyle, że mogli sobie na nie pozwolić chłopi. Nadal jednak były symbolem bogactwa. Nie każdą kobietę było stać na krywulkę.
Panie Dobrowolskie odtwarzają oryginalne wzory z Komańczy i okolic, gdzie powstawały krywulki najpiękniejsze i największe – prawdopodobnie dlatego, że były to zamożne wsie królewskie. – Tworzymy też nowe wersje – dodaje Anna. – Dzisiejsze koraliki są nieco inne niż dawniej. Nie takie drobne ani matowe. Kiedyś używano lnianych lub bawełnianych nici albo końskiego włosia. A my wykorzystujemy trwalsze nici stylonowe.
***
Cały artykuł o krywulkach przeczytasz w marcowym wydaniu magazynu „Podróże”.