Często wyjeżdżam z Gdańska, nierzadko w dalekie strony. Wtedy wydaje mi się on niedużym miasteczkiem, nad wyblakłym Morzem Bałtyckim. Ale gdy tylko wracam i pociąg mija Tczew, zaczynam wiercić się z niecierpliwością - wyglądam bastionów zza zieleniących się drzew i dostojnej sylwetki Dworca Głównego.
Gdańsk w spacerowym tempie
Już na dworcu przemykam tunelami i wyskakuję po drugiej stronie ul. Podwale Grodzkie - tuż pod kinem Krewetka, którego nazwa upamiętnia zapyziały sklep rybny stojący niegdyś w tym miejscu. Mijam Ratusz Staromiejski - jeden z niewielu budynków, które nie zostały zniszczone podczas wojny. Jest otwarty dla zwiedzających i mieści się w nim Nadbałtyckie Centrum Kultury. Tuż przed Ratuszem rozpościera się Park Heweliusza, ze strzelistym budynkiem Starego Młyna a dalej nadwątlony w 2006 r. pożarem, a obecnie odrestaurowany kościół św. Katarzyny, wzdłuż którego ciągnie się tajemniczy kanał Raduni.
Gdańsk, kamienice Starego miasta widziane z góry, fot. shutterstock.com
Jeśli pójdziemy dalej tym szlakiem, dojdziemy do tego prawdziwego, starego Gdańska, czyli do dzielnicy Osiek, która kryje w sobie piękne, nieodkryte na ogół przez turystów zakątki. Sama często wałęsam się podwórkami przy ul. Sierocej. Przechodzę koło budynku Poczty Gdańskiej Mam ochotę wpaść do przytulnego wnętrza pobliskiej Degustatorni przy ul. Grodzkiej, w której serwują tradycyjne polskie dania i można wybierać z dziesiątek rodzajów piwa. Albo pójdę trochę dalej i będę wpatrywać się w niezwykłą Wyspę Spichrzów na Motławie z perspektywy którejś z kawiarni lub restauracji Długiego Pobrzeża.
NA TEMAT:
Kulinarne i kulturalne atrakcje Starego Miasta
Ruszam na obchód moich ulubionych uliczek. Jest tu Świętojańska z przepięknym kościołem św. Jana, który od niemal dwóch dekad stanowi centrum wydarzeń artystycznych - koncertów, spektakli i świetlnych instalacji. Obecnie niedostępny dla zwiedzających, zostanie otwarty w czerwcu po długotrwałej renowacji. Warto przynajmniej obejść go dookoła: kryje się za nim tajemniczy zaułek Zachariasza Zappio, gdzie można poczuć się jak w średniowieczu.
Sąsiednia ulica Szeroka to siedziba Galerii Güntera Grassa, która udostępnia swoje wnętrza odważnym projektom polskich i niemieckich artystów. Po tej dawce kultury, pobliskie restauracje jak Metamorfoza nie pozwolą nam nie zapomnieć o przyziemnych przyjemnościach. Jeśli zaś chcemy poczuć się bardziej domowo, zejdźmy schodkami do Jadalni Pod Zielonym Smokiem, na rogu ulic Pańskiej i Szerokiej. Na drinka w tej okolicy warto wpaść do Café Szafa, ze swym ciekawym wnętrzem i z niezwykle przyjazną obsługą. No a gdyby było lato... rynek warzywny tuż obok kościoła św. Mikołaja kusiłby zapachem truskawek.
Gdańsk, ulica Mariacka, fot. shutterstock.com
Jednak rześki wieczór skłania bardziej do spaceru ul. św. Ducha, gdzie spod drzwi malutkiej winiarni Pietraszek lub spod nieco większej Gdańskiej Galerii Fotografii rozciąga się najpiękniejszy widok na bazylikę Mariacką. Tajemniczy zaułek dzielący go od dostojnej Kaplicy Królewskiej prowadzi tuż na Mariacką, czyli ukochaną przez turystów uliczkę bursztynu i przedproży. Znajduje się na niej przytulna Café Kamienica, której podczas spaceru ominąć nam nie wolno.
Kolejną ulicą zbliżającą nas do Długiej jest Chlebnicka, która wraz z Piwną stanowi lokalne centrum kawiarniano-klubowe: Red Light, Mon Balzac, Pikawa, Czerwone Drzwi czy Pierogarnia u Dzika to tylko kilka przykładów. Pamiętajmy też o Babajmie - najlepszym falafelu w mieście. A nad tym wszystkim lśni Zbrojownia. Skąd byśmy na Piwną nie wyszli, zobaczymy ją świeżo odrestaurowaną i pięknie oświetloną.
Ulica Długa – tu bije serce Gdańska
Lecz oto i ulica Długa, najbardziej znana i przyćmiewająca resztę - słusznie lub niesłusznie, sama nie wiem. Zaczyna się Złotą Bramą, kończy Bramą Zieloną. Po drodze puszy się i stroszy odnowionymi kamieniczkami, a w nich kawiarnie, restauracje, sklepiki, cukiernie, hotele, muzea... Weźmy na przykład Café Ferber z pięknym wnętrzem i pyszną kawą. Lub Dom Uphagena, po którym oprowadzi nas przewodnik, snując wiele fascynujących opowieści związanych z historią tego rodu. Na świetne tajskie jedzenie zaprasza z kolei Buddha Lounge. Możemy też zahaczyć o Teatr w Oknie, w którym codziennie dzieje się coś innego i którego scena... to właśnie dwa okna, a widownia to ulica. Teatr ma bardzo bogaty repertuar, zmieniający się niemal każdego dnia. Nigdy nie wiadomo, na co się trafi: spektakl, koncert muzyki awangardowej, wykład czy warsztaty koronki artystycznej. Mijam piękny Ratusz Nowego Miasta i już Długa rozszerza się w Długi Targ, a tu takie ikony jak fontanna Neptuna i Dwór Artusa. Przechodzę przez Zieloną Bramę i znowu jestem nad Motławą - warto pójść dalej ul. Chmielną i skręcić w prawo w kierunku ul. Łąkowej, gdzie mieści się nie tylko rewelacyjna galeria sztuki współczesnej CSW Łaźnia, ale też znajduje się Dolne Miasto, zatrzymany w czasie i szybko niszczejący kawałek historii dawnego Gdańska.
Dwór Artusa, fot. Maciej Landsberg
Zawędrowałam więc pod bastiony - te same, które widać z okien pociągu wjeżdżającego do miasta od strony Warszawy. Skrzykuję znajomych mieszkających w pobliżu na spacer. Może nie jest tu tak upalnie, jak tam, skąd powróciłam, ale czuję ciepło w środku. Jestem u siebie - w dobrym, przytulnym miejscu. Tak mówią nam, gdańszczanom ci, którzy przyjeżdżają tu z różnych zakątków świata na weekend w Gdańsku: "żyjecie w bajce i nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy".