Niezależnie od tego, jakim środkiem lokomocji dotrzemy do centrum Gdańska, jednym z pierwszych budynków, który przykuje naszą uwagę, będzie główny dworzec kolejowy. Ta oryginalna budowla z 1900 r. cieszy oko swoją odrestaurowaną fasadą. Wielu zwiedzających zalicza ją do kanonu najpiękniejszych dworców Europy. Radzę jednak odpuścić sobie oglądanie dworcowego wnętrza, aby szybko oddać się urokom okolic ulicy Rajskiej. Te mniej oczywiste zakątki starego Gdańska, niczym przystawka, rozbudzą nasz apetyt na zwiedzanie miasta. Są tu bowiem i wyjątkowe ślady historii takie, jak gotycki Wielki Młyn, i kameralne parki, ulokowane między budynkami a kanałami, jest i lokal Pellowskiego, legendarnego cukiernika. Ta wielobarwna okolica doskonale oddaje charakter Gdańska, pokazuje jak różnorodna jest „gdańskość” – rozciągnięta między historią a nowoczesnością, zawsze pierwsza do chłonięcia nowości, a zarazem zakotwiczona w konserwatywnych nawykach.
Przepięknie odrestaurowane Stare Miasto, klimatyczne spichlerze na Ołowiance oraz Wyspie Spichrzów zachęcają do poszukiwań śladów dawnej świetności Gdańska. Nasuwa się tu na myśl Dolne Miasto, którego sytuacja i atmosfera przypomina trochę krakowski Kazimierz sprzed boomu turystycznego. Ta w niewielkim stopniu dotknięta przez zniszczenia wojenne tkanka ulic i budynków, znajduje się z dala od klasycznych szlaków turystycznych i wydaje się zapomniana przez miejskich rajców. Ciągle obskurna i szara, pełna podniszczonych starych zabudowań, ma w sobie wiele uroku i autentyczności, których nie uświadczymy w okolicach Długiego Targu i Mariackiej.
Główną aleją jest ulica Łąkowa, o której starzy mieszkańcy wspominają, że „jadąc tamtędy tramwajem można było zrywać owoce jarzębin przez otwarte okno”. Dziś tramwaje już tu nie jeżdżą, lecz widoczne wciąż szyny nadają ulicy rys nieokreślonej melancholii.
Atrakcje Dolnego Miasta
W okolicach numerów 35–38 odnajdujemy tereny XIX-wiecznej niemieckiej fabryki karabinów, której maszyneria posłużyła po II wojnie światowej do rekonstrukcji polskiego przemysłu zbrojeniowego. Koniecznie trzeba rzucić okiem na Dworek Uphagenów – popadającą w ruinę byłą letnią rezydencję jednego z najznamienitszych gdańskich rodów – i porównać ją do blasku odrestaurowanego Domku Uphagena na Starym Mieście. Chociaż od dawna mówi się o konieczności rewitalizacji Dolnego Miasta, to zatrzymana w czasie okolica działa na nas jak stop-klatka z przeszłości – na poły intrygująco, a na poły złowieszczo.
Spomiędzy zabudowań wychodzimy na ulicę „redutową”, czyli trakt prowadzący wzdłuż redut i bastionów obronnych, przypominających o militarnym charakterze Gdańska – nowożytnej twierdzy. Spotkać tu można starych gdańszczan na spacerku z psami, fanatyków eksploracji starych budowli zbrojnych oraz zagorzałych miłośników miasta, próbujących nie dopuścić do jego dewastacji. Najczęściej jednak nie spotkamy nikogo, dzięki czemu w pełni możemy odetchnąć od zgiełku śródmieścia oraz lekko przytłaczającego obrazu ulicy Łąkowej. A wspinając się na któryś z bastionów i patrząc w kierunku Starego Miasta, być może uda nam się dostrzec charakterystyczne żurawie dźwigów na terenie Stoczni Gdańsk.