Siatkówka plażowa błyskawicznie podbija serca kibiców i nic w tym dziwnego. Słoneczna dyscyplina dużo radośniejsza od swojej starszej, halowej siostry zachwyca widowiskową grą i gorącą atmosferą przeniesioną prosto z plaż Kalifornii
Mazury ORLEN Grand Slam w Starych Jabłonkach (13-19 sierpnia)Nad jeziorem Szeląg Mały pojawi się sama światowa czołówka kobiecych i męskich drużyn siatkówki plażowej. Rozgrywany w Starych Jabłonkach turniej należy do kilkunastu najważniejszych w świecie z cyklu World Tour organizowanych na plażach, w wielkich metropoliach, w górach i nad jeziorami na czterech kontynentach od Brazylii po Tajlandię. To także jedne z ośmiu zawodów w najwyższej randze Grand Slam. Niewielka mazurska miejscowość stanie się na tych kilka dni sportową stolicą Polski, a finałowe rozgrywki na głównym stadionie przyjadą obejrzeć tysiące sympatyków siatkówki plażowej. Poza znakomitym sportowym widowiskiem z udziałem najlepszych siatkarskich par z Polski i gwiazd światowego formatu czeka na nich mnóstwo sportowych gadżetów, siatkarskie przedszkole dla najmłodszych, wyborna kuchnia restauracji Hotelu Anders i noc kabaretowa. www.worldtour.pl |
Najlepszym sposobem na przywiezienie z plaży równomiernej i zdrowej opalenizny jest porzucenie leżaka i zażywanie kąpieli słonecznej w ruchu. Być może taki właśnie zamysł chodził po głowie prekursorom olimpijskiej dziś dyscypliny, którzy przed niemal stu laty narysowali kontur boiska do siatkówki na hawajskim piasku. Wkrótce potem nowa gra trafiła do Kalifornii, a powstające jeden po drugim kluby siatkarskie idealnie wpasowały się w rozkwitającą na plażach Zachodniego Wybrzeża USA kulturę surferską. Z początku mecze rozgrywano jak na hali, w 6-osobowych zespołach. Narodziny sportu w dzisiejszym kształcie miały miejsce na plaży w Santa Monica pewnego letniego popołudnia 1930 roku, kiedy to czterej zawodnicy zniecierpliwieni czekaniem na kolegów postanowili zagrać sami – dwóch na dwóch. Szybko odkryli, że taka rozgrywka jest dużo bardziej efektowna, wymaga sporo finezji i daje o wiele więcej frajdy.
NA TEMAT:
Podobieństwa i różnice
W siatkówce plażowej cel gry jest dokładnie taki sam jak na hali. Punkty zdobywa się za przebicie piłki nad siatką i umieszczenie jej w polu rywali. Tu też muszą wystarczyć trzy odbicia, choć pierwszą piłkę trzeba koniecznie odebrać sposobem dolnym. Nieco mniejsze rozmiary ma też boisko (16x8 zamiast 18x9). Uzbieranie 21 punktów (a nie 25) daje wygranego seta, a dwa wygrane sety – zwycięstwo w meczu. Takie skrócenie czasu gry narzuca mniejsza liczebność drużyn – gra się parami i nie ma zmian zawodników w trakcie meczu. Partnerzy zwykle dobierają się według warunków fizycznych – wyższy gra z przodu na bloku, niższy w obronie. Po zgraniu się, co jednym zajmuje tydzień, innym kilka miesięcy, pary jeżdżą na turnieje w tym samym składzie przez wiele sezonów. Stroje zawodników i zawodniczek nawiązują do plażowej mody i przypominają luźne letnie t-shirty i kostiumy bikini. Brak też obuwia, bo cała gra toczy się naturalnie na drobnoziarnistym piasku i zawsze na otwartej przestrzeni. „Plażowicze” muszą więc nie tylko wkładać więcej wysiłku w wyskok do piłki, ale też – jak podkreśla Grzegorz Fijałek (zajmujący 7 miejsce w światowym rankingu) – zmagać się z palącym słońcem lub ulewnym deszczem i podmuchami wiatru zmieniającymi tor lotu piłki. I tu zaczyna się całe piękno tego sportu, ponieważ w każdych warunkach gra się inaczej i kto inny jest faworytem – zauważa jego partner z drużyny, Mariusz Prudel. Gra na plaży jest więc wolniejsza i mniej siłowa, za to bardziej ceni się technikę i zagrania z polotem. Jest też bezpieczniej, bo efektowne rzucanie się na piłkę nie grozi poważnymi urazami. Siatki nie zawsze rozwiesza się jednak nad brzegiem morza – złoty piasek wysypuje się także w centrach miast. Na przykład areną zmagań siatkarzy plażowych tegorocznej olimpiady będzie plac Horse Guards Parade w samym centrum Londynu. (www.london2012.com/beach-volleyball)
Od pepsi do 600 tys. USD
Główną nagrodą w pierwszych oficjalnych zawodach rozegranych systemem dwa na dwa w 1948 r. w Los Angeles była... skrzynka pepsi. Szybko jednak widowiskowym sportem zaczęli interesować się sponsorzy, a gra szła o coraz większą stawkę i zdobywała popularność na całym świecie. Nowy sport bardzo przypadł do gustu Brazylijczykom, którzy w 1987 r. zorganizowali w Rio de Janeiro pierwsze mistrzostwa świata i do dziś są w tej dyscyplinie nie do pobicia. Od letnich igrzysk w Atlancie „plażowicze” zdobywają też olimpijskie medale, choć za najcenniejsze trofeum w tym sporcie uchodzi zwycięstwo w pucharze świata SWATCH World Tour. To seria zawodów rozgrywanych co roku na arenach całego świata, w tym również w Polsce. Międzynarodową rangę ma coroczny turniej Mazury Grand Slam w Starych Jabłonkach, gdzie pula nagród sięga 600 000 dolarów.
Jak trenować?
O ile Brazylijczycy świetne warunki do gry mają przez okrągły rok, polscy sportowcy pierwsze kroki stawiają na hali. Jak mówi Andrzej Warych, szef wyszkolenia sportowego PZPS, zawodnicy określają się w wieku 16-17 lat i ci, którzy wybierają piasek, zaczynają bardziej wszechstronny trening. Kluczem do sukcesu nie jest specjalizacja w zagrywce czy bloku, ale elastyczność. „Wybrałem plażówkę, ponieważ tutaj dużo zależy ode mnie. Uczestniczę w każdej akcji, cały czas jestem na boisku”, podkreśla Mariusz Prudel. Większość zawodników trenuje w Łodzi, tu pod balonami grać można też zimą, najlepsi wybierają zgrupowania za granicą, a latem w Polsce funkcjonuje aż 1000 boisk! Wiele z nich jest zresztą otwartych dla amatorów i każdy może się przekonać, że granie na plaży to patent nie tylko na opaleniznę, ale też na wysportowaną sylwetkę i dobrą zabawę.
Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel – reprezentują Polskę na Olimpiadzie w LondyniePolecają najlepsze miejsca do gry i oglądania siatkówki plażowej. Absolutny nr 1 to Kalifornia. Plaże Hermosa Beach, Manhattan Beach stworzone są do uprawiania tego sportu. Znajdziecie tam tysiące boisk, z których można korzystać o każdej porze dnia i nocy. Zawsze wisi na nich siatka, są antenki, linie i wiele utalentowanych osób gotowych do spontanicznego potrenowania. Odbywają się tam otwarte zawody różnych klas i każdy może wybrać coś dla siebie. Kiedyś braliśmy udział w turnieju organizowanym przez klub na plaży w Los Angeles i wyglądało to jak wielki piknik. Zjeżdżały się całe rodziny, mecze trwały od rana do wieczora i panowała rodzinna atmosfera. W Brazylii na plażach Ipanema i Copacabana w Rio de Janeiro jest podobnie, z małym wyjątkiem – za każde boisko trzeba zapłacić; w USA wszystko jest za darmo. Jeżeli chodzi o ciekawe miejsce do oglądania plażówki, faworytem jest austriacki Klagenfurt. Niesamowita lokalizacja przy jeziorze. Setki osób podziwiających zmagania i niezwykła atmosfera na trybunach przebija wszystkie turnieje. Tam robione jest wszystko pod kibica – gadżety, zabawy, konkursy. Wielki stadion na 8 tys. osób podkreśla tylko zainteresowanie tą dyscypliną (www.beachvolleyball.at). W Gstaad w Szwajcarii też jest wspaniale. Gra się tam z widokiem na lodowce! |