Wielu twierdzi, że bez niego nie byłoby potęgi Górnego Śląska. Stał się jednym z najnowocześniejszych kanałów ówczesnej Europy. W latach 70. Kanał Gliwicki stanowił wodną autostradę, która łączyła Górnośląski Okręg Przemysłowy z Odrą, a następnie z Morzem Bałtyckim. Dzisiaj niemal całkowicie stracił swe dawne znaczenie. Może jednak zyskać nowe. W 2012 r. otwarto marinę w Gliwicach, skąd wypływają rejsy wycieczkowe. Można tu wypożyczyć motorówkę, ruszyć na spływ kajakowy, a nawet wynająć barkę na kilka dni. Spływ kanałem to wycieczka zarówno przez naturę, jak i przez kulturę. Zarówno w przestrzeni, jak i w czasie.
Kopalnia Guido
Szczęść Boże! Tak pozdrawiamy się pod ziemią – mówi pan Stanisław, przewodnik po kopalni Guido i były górnik. Znajdujemy się 320 m pod powierzchnią ziemi, na najgłębiej położonej trasie turystycznej w kopalni węgla kamiennego w Europie. Trochę symbolicznie swoją podróż po Kanale Gliwickim rozpoczynam właśnie w Zabrzu, gdzie wszystko się zaczęło.
– To tu odkryto pierwsze na Górnym Śląsku pokłady węgla, tu wybudowano pierwszą kopalnię. Potem były huta i pierwszy kanał, poprzednik Gliwickiego – Kanał Kłodnicki. Wszystkimi trzema projektami zajął się jeden człowiek. Mówiono, że jedyny, który mógłby tego dokonać. John Baildon miał wtedy zaledwie 20 lat. Potem nazwano go „ojcem współczesnej metalurgii” – opowiada pan Stanisław. Nieistniejący już Kanał Kłodnicki biegł równolegle do dzisiejszego, tyle że nie kończył się w Gliwicach, a dopiero w Zabrzu. Był jednym z najstarszych kanałów śródlądowych w Europie.
W Zabrzu mieści się kopalnia Guido oraz Królowa Luiza. – Obie od dziesięcioleci nie działają jako kopalnie. Nie były modernizowane, zatem są unikatowym w skali świata skansenem. Można zobaczyć, jak wyglądało wydobycie węgla w XIX w. Bez maszyn, jedynie za pomocą ludzkich mięśni oraz koni, które raz sprowadzone pod ziemię nigdy nie wracały na powierzchnię – mówi pan Stanisław.
W kopalni Guido można zwiedzać dwa poziomy, 170 i 320, którymi poprowadzono trasę turystyczną z efektami multimedialnymi. Na niższym z nich działa podziemna restauracja, odbywają się też koncerty i spektakle teatralne. W lutym 2016 r. otwarto poziom 355, który zwiedza się podczas tzw. szychty. – Wkłada się stroje robocze i kaski, bierze latarki i rusza na trzy i pół godziny pod ziemię. Sztygar zleci montaż przenośnika taśmowego, zabudowę lutni wentylacyjnej i inne roboty górnicze. Nic tak dobrze nie pokazuje pracy górnika jak po prostu jej wykonywanie – uśmiecha się pan Stanisław.
Kopalnia Królowa Luiza
W połączonych ze sztolnią podziemiach kopalni Królowa Luiza podobne atrakcje przygotowane są dla najmłodszych – zarówno pod ziemią na trasach tematycznych, jak i na powierzchni w parku edukacyjnym 12C, a także podczas zabawy na Bajtel Grubie, gdzie dzieci mogą fedrować i ładować urobek, a potem transportować go na powierzchnię za pomocą szybu.
– Królowa Luiza była w swoich czasach jedną z najnowszych i największych kopalni węgla na świecie, a przyłączona do niej 14-kilometrowa sztolnia najdłuższą w historii europejskiego górnictwa węglowego – mówi Andrzej Mitek, rzecznik prasowy kopalni. Dodaje, że we wrześniu ma być otwarta trasa dla zwiedzających. – Wejście było zamurowane, a sztolnia zasypana. Podczas prac od 2008 r. wydobyliśmy z niej 19 tys. ton mułu. Gdyby włożyć go do taczek i ustawić je w linii, to zajęłoby to tyle, co dystans do Gdańska i z powrotem – opowiada. Po spacerze podziemnymi korytarzami zwiedzający wypłyną ze sztolni łodziami do centrum Zabrza. Dokładnie tą samą drogą, którą spławiano kiedyś węgiel.
***
Cały artykuł o Górnym Śląsku i Kanale Gliwickim przeczytasz w sierpniowym wydaniu magazynu „Podróże”.