WSZYSCY ŚWIĘCI ZE SZCZAWNICY
Sącząc powoli przez słomkę z plastikowego kubka słoną Józefinę, spaceruję od ściany do ściany Pijalni Wód przy placu Dietla w Szczawnicy. „W taki sposób minerały lepiej wchłoną się do organizmu”, tłumaczy mi pani w trakcie nalewania wody z najstarszego ze szczawnickich źródeł. Józefina, tak jak i Jan, Szymon, Stefan, Wanda, Magdalena, Helena wpływają uzdrawiająco na otyłość, wszelkie nieżyty, rozedmy, astmę, nerwicę i inne dolegliwości. Eliksir nie działa jednak od razu. Aby picie wód przyniosło skutek, najlepiej pić tę wskazaną przez lekarza i to tak minimum przez dwa tygodnie. To właśnie dzięki szczawom, podziemnym wodom mineralnym nasyconym dwutlenkiem węgla, wypływającym z wulkanicznego wzgórza zwanego Bryjarką, Szczawnica wzięła swoją nazwę. I także dzięki nim i korzystnemu dla alergików mikroklimatowi wieś stała się uzdrowiskiem i zyskała sobie miano „królowej polskich wód”.
NA TEMAT:
DZIEJE SZCZAWNICY
Popularnością wśród kuracjuszy Szczawnica zaczyna się cieszyć w drugiej połowie XIX wieku, kiedy ziemianin-wizjoner Józef Szalay dostrzega w miejscowości wielki potencjał i bierze się za tworzenie kurortu na wzór alpejski. Powstają domy zdrojowe, wille i restauracje – zdobione budowle z drewnianymi werandami, gankami i kolumnami. Szalay pisze także przewodnik po Pieninach, wpada na pomysł nocnych spływów Dunajcem, gości zaczyna przybywać, kwitnie życie kulturalne. Nad ich zdrowiem czuwa przyjaciel ziemianina – profesor Józef Dietl, badający właściwości wód podziemnych. Po śmierci inwestora, tak jak to zapisano w testamencie, Szczawnica przechodzi w ręce krakowskiej Akademii Umiejętności. Jedno z najciekawszych uzdrowisk w Polsce wciąż jest popularne, choć mówi się tu, „że to nie to, co za Szalaya”. Kończą się inwestycje, a podupadająca akademia po 35 latach decyduje się na sprzedaż zdrojowiska. Nowym właścicielem Zakładu Zdrojowo-Kąpielowego zostaje hrabia Adam Stadnicki.
ROZSTANIA I POWROTY
Bicze szkockie, kąpiele perełkowe, masaże podwodne – takim i innym (bardziej specjalistycznym) zabiegom można się poddać w Inhalatorium, sanatorium wybudowanym za czasów Adama Stadnickiego. Za jego „panowania”, remontowane są też domy zdrojowe, powstaje modernistyczna willa Pod Modrzewiami, w której częstymi gośćmi są członkowie rodzin Zamoyskich, Czartoryskich, Sapiehów, Lubomirskich… Dziś mieści się tu kameralny i ekskluzywny, pięciogwiazdkowy hotel, którym zajęli się prawnukowie Adama Stadnickiego. „Nasz ojciec Andrzej Mańkowski bardzo chciał, abyśmy tu zamieszkali i zajęli się Szczawnicą. Tutaj są przecież jego i nasze korzenie”, opowiada Helena Mańkowska, która 3 lata temu przeniosła się tu z Paryża, dokąd przed laty wyemigrował z Polski jej ojciec. Po wojnie uzdrowisko i inne nieruchomości Adama Stadnickiego przechodzą na własność skarbu państwa. Blask królowej powoli gaśnie, z uzdrowiska dla elit Szczawnica ma się stać lekiem na robotnicze bolączki. Przełomowy staje się dopiero rok 2005, kiedy potomkowie hrabiego Stadnickiego wygrywają proces o Uzdrowisko.
SZCZAWNICA JAK NOWA
"Zaczęliśmy od pijalni wód i galerii sztuki, później otworzyliśmy hotel Modrzewie, rok temu Muzeum Uzdrowiska, ostatnio Dworek Gościnny", wylicza Helena Mańkowska, prawnuczka hrabiego Stadnickiego. Planom i inwestycjom nie ma końca: renowacja głównego placu Szczawnicy, noszącego imię Józefa Dietla, modernizacja obydwu parków zdrojowych - to tylko na początek.
Jak odebrany został powrót rodziny do Szczawnicy? „Na początku było ciężko. Wszyscy szeptali, że przyjechali hrabiowie z Francji, ledwo co mówią po polsku i się rządzą”, wspomina Helena Mańkowska. Teraz powoli przekonują się do nowych-starych właścicieli uzdrowiska. „Mieszkańcy zaczęli dostrzegać nasze niekomercyjne inwestycje, widzą, że na rozwoju miasta zyskają wszyscy. Momentem przełomowym była odbudowa spalonego w pożarze w 1962 roku Dworku Gościnnego, który od końca XIX wieku był artystycznym i kulturalnym centrum całego regionu".
Helena Mańkowska oprowadza nas po kolejnych pomieszczeniach odbudowanego budynku. Z zewnątrz dworek wygląda jak przed laty, wewnątrz tradycję zastąpiła nowoczesność, salę teatralną z widownią na prawie 400 osób można w 5 minut przekształcić w salę balową. Jest tu również kino, klub jazzowy. Na otwarcie Dworku przyszli mieszkańcy Szczawnicy występujący niegdyś na deskach dawnego teatru. Mańkowskim wręczono dwie statuetki uratowane z pożaru. 24 marca 2012 roku koncert w tym miejscu dał m.in. Nigel Kennedy - muzykowi nadano wtedy tytuł honorowego obywatela miasta.