Jurę Krakowsko-Częstochowską można przemierzać na wiele sposobów. Regionów wspinaczkowych jest tu tyle, że od wielu lat mam co odkrywać podczas letnich weekendów. Wyżynę pokrywa gęsta siatka szlaków pieszych, a do tego wszerz i wzdłuż przemierzają ją rowerzyści.
Przez łąki i poprzecinane dolinami wzgórza biegnie też Transjurajski Szlak Konny, o bogatym zapleczu noclegowym dla koni i jeźdźców. Pokonanie całości zajęłoby niemal dwa tygodnie, ale równie dobrze można wybrać jednodniowy galop po piaskach Pustyni Błędowskiej z przeprawą konno przez rzekę lub spokojny przejazd w ciszy rezerwatu przyrody. Albo w sąsiedztwie słynnych Orlich Gniazd...
Jurajskie warownie
Należą do najciekawszych zamków w Polsce. Nieprzypadkowo nazwano je Orlimi Gniazdami. Osadzone na stromych skałach, tworzą z nimi nieprzystępną całość. Dumne bastiony broniły w średniowieczu zachodnich krańców Królestwa Polskiego. Spustoszone przez szwedzkie najazdy, ograbione ze wszystkiego – przetrwały do dziś.
Niektóre z zamków na Szlaku Orlich Gniazd powracają do dawnej świetności jak odrestaurowany przez senatora Jarosława Laseckiego zamek w Bobolicach. W średniowieczu z jego wysokiej wieży widać było sąsiednie zamki w Mirowie, Morsku i Ogrodzieńcu – dzięki temu komunikowano się ze sobą w razie niebezpieczeństwa. Dziś w odbudowanej warowni można zobaczyć, jak wyglądała średniowieczna kuchnia (i takie wynalazki jak winda do posiłków) czy spiżarnia. W komnacie rycerskiej, w odległości raptem dwóch metrów od stołu biesiadnego, w wychodzącej na zewnątrz przybudówce dostrzegam dawną toaletę. Wolę się nie zastanawiać, jak wyglądała ściana zamku w tym miejscu. Z ciekawostek muszę wspomnieć o jeszcze jednej. Żelazna, z wielkimi odstającymi uszami, długim nosem i kłódką z boku... Maska wstydu. W ten sposób ośmieszano kłamców i plotkarzy, zakładając im ją czasem aż na dwa tygodnie!
Miejsc, które przenoszą człowieka o kilkaset lat wstecz, jest na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej wiele. Szlak Orlich Gniazd biegnie od Krakowa po Częstochowę, łącząc oba miasta linią „nakropkowaną” średniowiecznymi warowniami, wkomponowanymi w naturalne piękno przyrody. Zachwyt nad harmonijną całością psują tylko architektoniczne koszmarki, przypominające o kilkudziesięciu latach komunistycznego „upiększania” polskiej przestrzeni. Na wybitne nagromadzenie owych brzydactw – ciasno przyklejonych do siebie, szarych kostek domów – natrafiam w podkrakowskim miasteczku Skała. Powinno się tu przyprowadzić wszystkich tych, którzy tęsknią za PRL-em – co skonstatowawszy, czym prędzej uciekam.
Zamek w Pieskowej Skale
Fantazja natury w Ojcowskim Parku Narodowym szybko wymazuje z pamięci ponury widok. Słynna Maczuga Herkulesa, białe ostańce tworzące Bramę Krakowską czy wreszcie Rękawica – pięć kamiennych „palców” wystających ze zboczy Góry Koronnej – swymi niesamowitymi kształtami każdego wprawiają w zadziwienie. Wybujałe krasowe formy to jednak nie wszystko; na cyplu w Pieskowej Skale wznosi się prawdziwa perła wśród zamków w Polsce – renesansowa rezydencja o gotyckich założeniach. Zaraz po przekroczeniu bramy zanurzam się w cieniu kilku kondygnacji arkad otaczających cichy dziedziniec. Misternie odrestaurowane komnaty kolejno wtajemniczają mnie w historyczne style; od gotyku, przez barok, rokoko, klasycyzm, aż po modernizm. Z okien widać całą Dolinę Prądnika.