Awaryjne pakowanie
Nikt nie planuje, że będzie na wakacjach chorował, a mimo to zabiera garść leków na wypadek komplikacji zdrowotnych. Tak samo nie zaszkodzi zabezpieczyć się przed skutkami zagubienia bagażu.
Zwykle najbardziej wówczas brakuje ubrań na zmianę, podstawowych przyborów higienicznych oraz gadżetów do kontaktu ze światem. Dlatego, pakując się, warto wydzielić sobie awaryjny zestaw do przewiezienia w bagażu podręcznym. Trafić tam powinny podstawowe kosmetyki jak pasta i szczoteczka do zębów, mydło czy niezbędne leki. Pamiętajmy przy tej okazji o zakazie przewożenia płynnych substancji w opakowaniach powyżej 100 ml i zabierzmy kosmetyki w mniejszych tubkach.
Podobnie z ubraniami − dwa komplety bielizny i koszulka na zmianę nie zabierają wiele miejsca w małym plecaku, a warto mieć je przy sobie, gdy reszta ubrań przepadnie. Z tych samych względów lepiej nie ryzykować z chowaniem ciepłej bluzy i kurtki do bagażu głównego, gdy u nas trwa piękne lato, a lecimy na wiecznie chłodną Islandię.
Unikajmy także przewożenia w bagażu rejestrowanym sprzętu elektronicznego − aparatów, kamer, laptopów czy tabletów − poza tym, że mogą zaginąć, istnieje ryzyko, że zostaną uszkodzone w transporcie − nie pakujmy tam też pieniędzy, kluczy od mieszkania oraz cennych przedmiotów. Większość linii lotniczych nie bierze bowiem odpowiedzialności za wartościowe przedmioty, o ile nie wykupimy stosownego ubezpieczenia.
NA TEMAT:
Gadżet, dzięki któremu możesz śledzić bagaż
Gadżetem, który mimo wszystko warto umieścić w głównym bagażu, jest niewielkie urządzenie o nazwie Trakdot Luggage Tracker. Działa on jak nadajnik GPS i pozwala wyśledzić się sprzężonej z nim smartfonowej aplikacji lub przez specjalną stronę internetową.
Sam gadżet kosztuje 60 dolarów, a roczny abonament na korzystanie z aplikacji 13 dolarów (www.trakdotluggage.co.uk). Za tę cenę kupujemy wiedzę, czy nasza walizka krąży gdzieś po lotnisku, czy lata po świecie, a może zgarnął ją przez pomyłkę inny pasażer, bo jego też była duża i czarna.
Uniknąć tego ostatniego zdarzenia pomoże zakup walizki w oryginalnym kolorze lub w niepowtarzalne wzory, albo dołączenie do niej kolorowej kokardy.
Fot. Shutterstock.com
Bądźmy też świadomi, że do zagubienia bagażu przyczyniamy się czasem my sami, przyjeżdżając na lotnisko tuż przed odlotem. Choć zwykle udaje nam się wtedy wskoczyć do samolotu w ostatniej chwili, nasz bagaż, który biegać nie potrafi, leci następnym kursem.
Zgłoszenie zaginionego bagażu
Gdy bagaż nie wyjechał naszą taśmą i nie ma go przypadkiem na żadnej z pozostałych, udajmy się niezwłocznie do biura bagażu zagubionego na lotnisku. Mimo że za zagubienie naszej walizki odpowiada wyłącznie nasza linia lotnicza, to właśnie tu, a nie w biurze linii, załatwiamy formalności związane z odzyskaniem straty.
Zacząć należy od zgłoszenia zguby i uzyskania dokumentu PIR (Property Irregularity Report). Będzie on podstawą do ewentualnych roszczeń wobec przewoźnika.
Aby zdobyć PIR, okazujemy swój dokument tożsamości, bilet i koniecznie kwit bagażowy, który otrzymaliśmy przy odprawie. Opisujemy wygląd bagażu (na tę okoliczność przyda się mu wcześniej zrobić zdjęcie i zachować je w pamięci aparatu). Często już podczas sporządzania PIR dowiadujemy się, co się stało z bagażem i ile potrwa jego ściągnięcie.
Jeśli zapowiada się dłuższe oczekiwanie, podajemy adres hotelu, w którym zamierzamy się zatrzymać i swój telefon kontaktowy. Większość linii lotniczych dostarczy nam zgubę we wskazane miejsce, choć dobrze jest co pewien czas kontrolnie telefonować do biura zagubionego bagażu, ewentualnie sprawdzać na specjalnej stronie internetowej www.worldtracer.aero, jak postępuje ściąganie naszego bagażu (usługę tę wraz z wejściem ze swoich oficjalnych witryn internetowych proponują swoim pasażerom m.in. Lufthansa, KLM, British Airways czy Finnair).
Pakiet ratunkowy
Również od klasy danej linii lotniczej zależy to, czy zaoferuje nam ona rekompensatę za postawienie nas w trudnej sytuacji. Jednak, nawet gdy przy zgłaszaniu zaginięcia bagażu nie usłyszymy takiej propozycji, warto upomnieć się o „pakiet ratunkowy” (komplet bielizny i podstawowe kosmetyki), którego wydawanie należy do dobrych praktyk renomowanych linii lotniczych lub o pieniądze na zakupienie tych rzeczy samodzielnie.
Kwoty takiej zapomogi wahają się od symbolicznych sum do ok. 100 euro. Czasem zamiast gotówki otrzymujemy potwierdzenie możliwości dokonania zakupów do podanej kwoty z gwarancją jej zwrotu.
Reklamacje i prawa pasażerów
Nawet gdy nie uda nam się uzyskać tego rodzaju rekompensaty, warto wystąpić o zwrot kosztów niezbędnych zakupów u linii lotniczej, która zgubiła nasz bagaż. Katarzyna Słupek z Europejskiego Centrum Konsumenckiego zastrzega jednak, że muszą to być faktycznie rzeczy pierwszej potrzeby, których zakup jest uzasadniony, a podstawą roszczeń powinny być dowody zakupu np. paragony czy faktury.
Radzi też, by zignorować zastrzeżenie niektórych linii lotniczych, że reklamacje powinny być składane wyłącznie tuż po przylocie, gdyż regulująca te kwestie Konwencja Montrealska daje nam 21 dni na zareklamowanie opóźnionego bagażu. Możemy więc to zrobić już po powrocie do domu. Powinniśmy wówczas pamiętać o załączeniu do reklamacji kopii formularza PIR i kwitu bagażowego.
Jak dodaje Katarzyna Słupek, nasze roszczenia mogą dotyczyć nie tylko awaryjnych zakupów, ale też strat, które wiązały się bezpośrednio z zagubieniem bagażu − domagajmy się więc też zwrotu za bilety kolejowe, promowe i lotnicze, których uziemieni nie mogliśmy wykorzystać czy za nocleg(i) w hotelu w okolicy lotniska.
Reklamację najlepiej złożyć na piśmie, zachowując jej kopię, a gotowe wzory formularzy (w językach polskim i angielskim) znajdują się na stronie Europejskiego Centrum Konsumenckiego (www.konsument.gov.pl).
Odszkodowanie
Konwencja Montrealska wyznacza górny pułap odszkodowania za opóźniony i zagubiony bagaż na 1131 SDR (wirtualnej waluty rozrachunkowej), czyli ok. 5400 zł. Tak wysokie sumy dotyczą jednak głównie bagażu, który nigdy się nie znajdzie, co można stwierdzić dopiero po miesiącu, i co zdarza się niezmiernie rzadko.
Zazwyczaj większość bagaży wraca do właścicieli w ciągu 1-3 dni. Najczęściej więc czeka nas po prostu „survival” z minimalną ilością wyposażenia, czyli kilkanaście godzin bez ulubionej koszuli czy suszarki do włosów.