Doskonale pamiętam swój pierwszy namiot. Właściwie nie mój, a rodziców. Na każdym spływie kajakowym tata pastwił się nade mną, każąc nosić i rozbijać to cholerstwo. Nie wiem, ile ważył, ale na pewno za dużo jak dla kilkulatka, a dwuspadowa konstrukcja z mnóstwem naciągów i śledzi nie ułatwiała zadania. Po deszczu płócienny tropik robił się straszliwie ciężki i sechł godzinami. Mimo to nie narzekaliśmy. Namiot miał jedną podstawową zaletę: innych nie było.
Ćwierć wieku później otwieram swoją szafę i proszę – jest tam ultralekka, trzysezonowa „dwójka” do wędrówek, jeszcze lżejsza „jedynka” rozstawiana na kijach trekkingowych, zimowy namiot wyprawowy, a do tego najtańsze igloo z supermarketu – pamiątka z czasów autostopowych wojaży po Europie. W sklepie można dostać zawrotu głowy od mnogości kształtów, sposobów rozbijania i konstrukcji. Jak wybrać odpowiedni namiot w dzisiejszym, skomplikowanym świecie?
Jaki namiot wybrać
Przede wszystkim należy zastanowić się, do czego jest nam potrzebny przenośny dom. Czy będziemy dźwigać go na plecach całymi dniami, czy tylko godzinami? A może będzie podróżował w kajaku lub sakwach rowerowych? Wystarczy nam konstrukcja trzysezonowa czy mamy zamiar biwakować również zimą? A może tylko latem? Lubimy włóczyć się po pustyni czy raczej w puszczy?
Od odpowiedzi na te pytania będzie zależała konstrukcja, waga i cena namiotu. Interesuje nas oczywiście tani, wytrzymały i lekki sprzęt. Im bardziej dwie z tych cech zbliżają się do ideału, tym bardziej trzecia się od niego oddala. Najczęściej jest to niestety cena.
Zdecydowana większość namiotów jest dwuwarstwowa: ma tropik rozwieszony na stelażu i podpiętą do niego sypialnię. Czasem spotyka się tropiki podwieszane na stelażu zewnętrznym, co ułatwia rozstawianie w trudnych warunkach. Tropik chroni przed deszczem, izoluje przed zimnem i zatrzymuje parę wodną z oddechów, która przy słabej wentylacji czasem skrapla się nam rano na twarz. Najczęściej można go zdjąć w ciepłą noc i cieszyć się widokiem gwiazd, a rano nie gotować z gorąca.
Namioty z dachem dwuspadowym nie odeszły całkiem do lamusa, ale przeszły ewolucję. Są to zwykle wyspecjalizowane, ultralekkie schronienia, często jednopowłokowe i rozstawiane na kijach trekkingowych. Nie są jednak samonośne, tzn. nie rozbijemy ich bez śledzi i naciągów. Słabo sprawdzają się więc w terenie o twardym podłożu i na pustyniach.
Najbardziej uniwersalnym typem namiotu jest igloo. Opiera się na dwóch krzyżujących się w jednym miejscu pałąkach. Można go rozbić właściwie wszędzie, jest odporny na wiatr.
Jeżeli dodamy więcej pałąków krzyżujących się w wielu punktach, otrzymamy konstrukcję geodezyjną, wytrzymującą nawet huraganowe podmuchy, ale cięższą.
Najsłabiej z wiatrem radzą sobie namioty tunelowe, choć dobrze napięte bez problemu sprostają silnym szkwałom. Ich zaletą jest nawet o ¼ większa niż w igloo przestrzeń użytkowa i bardzo duże, wygodne przedsionki.
Na co jeszcze zwrócić uwagę przy kupnie namiotu
Konstrukcje niemieszczące się w żadnej z powyższych kategorii nazywa się umownie hybrydami. Największą popularność zyskały wśród nich namioty oparte na stelażu w kształcie litery Y lub dwóch połączonych igreków. Rozwiązanie to pozwala zaoszczędzić na wadze i dlatego właśnie ten segment rozwijają obecnie czołowi producenci.
Są jeszcze inne, alternatywne wynalazki: schronienia rozbijane przy pomocy roweru (np. Bikamper firmy Topeak), ultralekkie namioty z dmuchanym stelażem, produkowane m.in. przez firmę Nemo, czy pałatki z piecykami lubiane przez Rosjan. A także popularne, samorozstawiające się namioty marki Quechua, które nieźle sprawdzą się na wyjazdach samochodowych, ale są nieprzydatne podczas trekkingów.
Kupując namiot, warto zwracać uwagę na szczegóły: sposób wentylacji, kieszenie boczne na szpargały czy bardzo praktyczną siateczkę podwieszaną pod sufitem. Zepsuty zamek potrafi skutecznie utrudniać życie i przestaje chronić przed robactwem – temu elementowi należy przyjrzeć się więc wyjątkowo uważnie i wybierać namioty wyposażone w zapięcia renomowanych producentów.
Jaki śpiwór zabrać pod namiot
Przenośny dom to połowa sukcesu. Do udanego wypoczynku potrzeba jeszcze śpiwora. Tu nasz podstawowy dylemat dotyczy wyboru wypełnienia: puchowego lub syntetycznego.
Najprościej rzecz ujmując: puch jest o wiele lżejszy i cieplejszy, a wypełniony nim śpiwór zajmuje po spakowaniu mniej miejsca. Sztuczne materiały są za to odporne na wilgoć. Mokry puch przestaje grzać, natomiast syntetyk zapewni nam komfort w każdych warunkach. W praktyce jednak puch sprawdza się bardzo dobrze, a w razie zamoknięcia szybko schnie. Za sztucznością przemawia natomiast cena.
Głównym kryterium wyboru może okazać się więc zasobność portfela i siła pleców, na których będziemy dźwigać dobytek. Im trudniejsze warunki, tym bardziej docenimy zalety wypełnienia naturalnego.
Warto również pamiętać, że kobiety odczuwają temperaturę inaczej niż mężczyźni – średnio o 7°C niżej.
Pompować czy nie?
Do pełni szczęścia – i ciepła – brakuje jeszcze izolacji od podłoża. Tradycyjne karimaty pozostają najtańszym, najprostszym, a także najbardziej uniwersalnym i wytrzymałym rozwiązaniem.
Dużą popularność zyskały jednak maty samopompujące. Są wygodniejsze i lepiej izolują od podłoża. Ich wadą jest większa cena i waga oraz mała odporność na przebicie.
Problem masy i objętości został wyeliminowany w materacach turystycznych. Są lekkie i zajmują nieporównanie mniej miejsca od mat i karimat. Problem nadmuchiwania rozwiązuje pompka, często dołączana w zestawie. Minusy to oczywiście cena, wytrzymałość i czas rozkładania.
Tak prosta czynność jak dmuchanie materaca może być męcząca na dużych wysokościach – zwłaszcza jeżeli ktoś jest, jak autor, preferującym najprostsze rozwiązania leniem.