– Wybraliśmy się dwa razy na typowe wyjazdy zorganizowane. I jak to w grupie: ten chce w lewo, tamten w prawo, jeden się spóźniał, inny zgubił. Drażniło nas to. Uznaliśmy z żoną, że wolimy podróżować bez towarzystwa – opowiada pan Paweł. Chiny, Kambodżę, Tajlandię, Indonezję zwiedzali więc we dwoje – ale nie na własną rękę. Wyjazdy przygotowało specjalnie dla nich biuro podróży.
– Nie mieliśmy zbyt dużego doświadczenia podróżniczego, ale chcieliśmy zejść z utartego szlaku. Pracownicy biura nie tylko pomagali nam w kwestiach logistycznych, ale też doradzali, co zabrać i czego spodziewać się na miejscu – chwali z kolei pani Monika. Oboje na wyjazdach szytych na miarę byli nie raz.
Grono zwolenników takiej formy podróżowania rośnie z roku na rok. – Jeśli ktoś był kilka czy kilkanaście razy na all inclusive, to z czasem nabiera ochoty na coś bardziej ambitnego – przekonuje Piotr Chojnowski z biura Tour Asia.
Nie wszyscy jednak decydują się od razu na wyjazd na własną rękę. – Niektórym szkoda czasu na układanie trasy, rezerwowanie noclegów, wyszukiwanie połączeń. Inni obawiają się jechać sami, bo np. nie znają hiszpańskiego i nie są pewni, czy poradzą sobie w Ameryce Łacińskiej – wylicza Zuzanna Komuda z Kiribati Club. – Jeszcze innym zależy na towarzystwie przewodnika świetnie znającego region. Wysłaliśmy ostatnio trzy osoby do Peru. Koniecznie chciały zobaczyć Wielkanoc w Cusco, i to z kimś, kto potrafiłby im opowiedzieć o lokalnej kulturze.
Czy jedzie z nami pilot?
Organizatorzy przyznają jednak, że wyjazdy mocno sprofilowane trafiają się rzadko. – Pewien klient zażyczył sobie podróż po Japonii wyłącznie pociągami. Inny chciał spać na Sri Lance w domkach na drzewach – wspomina Piotr Chojnowski. Większość natomiast stawia na program przekrojowy: zwiedzanie zakończone kilkoma dniami wypoczynku.
– Niektórzy mają bardzo ogólne wyobrażenie podróży. Chcą np. pojechać na cztery tygodnie do Chin – opowiada Ewa Gajewska, która od dziewięciu lat przygotowuje wyjazdy szyte na miarę w biurze CT Poland. – Dopytuję wtedy, czy to ich pierwsza wyprawa do tego kraju, co ich interesuje, czego oczekują. Takie spotkanie może trwać nawet i dwie godziny. Potem rozmawiamy jeszcze kilka razy, żeby dopracować szczegóły. Inni przychodzą już z planem. Siadamy razem nad mapą i konfrontujemy go z realiami. Niektóre pomysły staram się wyperswadować, np. wypad na dwa dni do Tybetu podczas dwutygodniowej podróży po Chinach. Teoretycznie jest to do zrobienia, ale niewiele się skorzysta i zobaczy.
Większość biur oferuje wyjazdy szyte na miarę w kilku wariantach. Największą popularnością cieszą się podróże indywidualne. – Mamy przygotowany program i komplet rezerwacji, ale lecimy sami – tłumaczy pan Paweł. – Na miejscu ktoś odbiera nas z lotniska, zwiedzamy z lokalnymi przewodnikami. Stałej opieki nie potrzebujemy, oboje dobrze mówimy po angielsku – dodaje.
Na pilota częściej decydują się nieco większe grupy. – Jest on wtedy nie tylko przewodnikiem, ale i liderem. Kilkunastu osobom przydaje się ktoś, kto na miejscu czuwa nad wszystkim – przekonuje Zuzanna Komuda z Kiribati Club. Jej biuro oferuje też opracowanie samego programu, bez rezerwacji. Z tego wariantu, choć jest najtańszy, korzysta niewielu klientów – najczęściej osoby planujące podróż typu fly & drive do USA czy Skandynawii.
– Większość woli scedować dokonywanie rezerwacji na fachowców – mówi pani Zuzanna. Tym bardziej że wyprawy szyte na miarę wcale nie muszą kosztować fortuny. – Wyjazdy bez pilota dla 2-4 osób kosztują zwykle 10-15% więcej niż analogiczne podróże z katalogu – porównuje Ewa Gajewska. – A w przypadku grupy 8-10 osób cena jest w zasadzie identyczna.
Podróże kształcą
– Nie czuliśmy się z przewodnikiem jak turyści. Raczej jakbyśmy podróżowali w gronie znajomych – wspomina pani Monika. Zdarzało im się spontanicznie zmieniać plan. W Indiach wrócili do Świątyni Szczurów, żeby zobaczyć ją o innej porze dnia. W Ladakhu dowiedzieli się o zawieszonych na skale klasztorach, które umknęły im podczas planowania trasy. – Przewodnik błyskawicznie zorganizował wypad w to miejsce – opowiada. – Z kolei w Meksyku w lesie tropikalnym trafiliśmy nad wodospady, których nie znał nawet opiekun grupy – śmieje się. – To było świetne przeżycie. Wiele razy odwiedzaliśmy też ludzi w ich wsiach, domach. W dużej grupie byłoby to niemożliwe.
– Sama korzystam czasem z wyjazdów szytych na miarę, np. podczas trekkingów w regionach Mustang czy Dolpo w Nepalu, gdzie i tak trzeba mieć przewodnika – przyznaje Ewa Gajewska. – Jakiś czas temu wybraliśmy się do zachodniej Birmy. Byłam w tym kraju już trzy czy cztery razy, ale akurat stanu Czin nie znałam zbyt dobrze. Poza tym mieliśmy mało czasu. Uznaliśmy, że lepiej zdać się na miejscowych fachowców.
– Większość ekipy, z którą jeździłam, podróżuje teraz na własną rękę. Po dwóch zorganizowanych wyprawach do Indii wybraliśmy się tam sami. Ktoś porezerwował noclegi, inna osoba wyszukała pociągi. A ostatnio pojechałam do Gruzji, trochę w ciemno – opowiada pani Monika. – Dzięki wcześniejszym wyjazdom z przewodnikami nauczyłam się organizować podróże.
***
Obejrzyj wideo i zapamiętaj 10 przykazań, zanim podpiszesz umowę z biurem podróży.