Wołali na nią Ghriba: Cudzoziemka, Obca. Jej prawdziwego imienia nie znał nikt. Skąd przybyła do Hara Sghira? Ile miała lat? Wyglądała młodo, ale kto to wie? Wierzyła w Allacha, Jahwe czy Chrystusa? Z nikim nie rozmawiała, mieszkała na uboczu, pośród gajów oliwnych. Jedni twierdzili, że od nikogo gościny przyjąć nie chciała. Inni dodawali, pewnie półszeptem, że tak po prawdzie nikt się z zaproszeniem przybyszki pod własny dach nie kwapił. Ludzie gadali, że zadaje się z siłami nieczystymi. Trochę się jej bali. Może dlatego nikt nie pobiegł z dzbanem wody, gdy jej dom stanął w płomieniach. Pod rudym od łuny niebem słuchali, jak po-żar trawi chatynkę. Gdy zgliszcza ostygły, podeszli, rozgarnęli zwęglone belki. Była tam – martwa, spokojna i cicha. Oczy miała zamknięte, policzki i czoło jasne, bez jednej smugi, suknię i włosy – nietknięte żarem. Jakby ogień się przed nią rozstąpił. Przelękli się – a potem padli na kolana. Nie czarownicę mieli za sąsiadkę, a świętą.
Minęły setki lat, a dom Ghriby ciągle znajduje się na obrzeżach miasteczka. Hara Sghira nie bardzo się przez te wieki rozrosło. Trzeba przejść przez szosę, uważając na wysłużone motorowery. Minąć taksówki zaparkowane na poboczu i taksówkarzy, którzy odmierzają minuty bezczynności, podzwaniając łyżeczkami o szklaneczki z kawą – które to już dziś? Dalej prosto, obok sklepu z ubraniami i chińskim plastikiem. I drugiego, mniejszego, gdzie z prażonego jęcz-mienia, przypraw i cukru grubawy sprzedawca przyrządza bsisę, pradawną strawę saharyjskich karawan. Jeszcze kilka kroków i widać świątynię: surową, białą, kanciastą. W środku ściany mienią się od złocisto-niebieskich wzorów. Na ławkach przy-siadło kilku staruszków. Oczy mają przymknięte, nie wiadomo, czy w drzemkę zapadli, czy w modlitwę. Trzeba nakryć głowę, wszak to synagoga. A na progu kolejnej sali zzuć buty – jak w meczecie. Naprzeciw, w gablotach z wotami, zgodnie wiszą dłonie Fatimy i Mojżeszowe tablice. Pod nimi drzwiczki, za nimi grota. Ponoć to tu znaleźli Cudzoziemkę, nietkniętą przez ogień.
NA TEMAT:
***
Cały artykuł o Tunezji przeczytasz w marcowym wydaniu magazynu „Podróże”.