Jeśli będąc w Meksyku podczas pełni księżyca usłyszysz nagle płacz kobiety, już po tobie. To Llorona, która w akcie zemsty na niewiernym mężu utopiła swoje dzieci, a potem siebie samą. Zawrócona u wrót nieba, tuła się po ziemi w poszukiwaniu swych niewinnych ofiar, bez których nie zazna nigdy spokoju. Teraz szuka ofiar, by podmienić ich dusze na te swych dzieci i razem z nimi odejść na wieczny odpoczynek. Dlatego od XVI wieku mieszkańcy miasta Meksyk chowają się w domach podczas pełni księżyca. Historia zainspirowała Mikkiego Daughtry'ego i Tobiasa Iaconisa do napisania scenariusza akermańskiej super produkcji pod tytułem "Topielisko. Klątwa La Llorony"
W kulturze meksykańskiej motyw śmierci pojawia się nieustannie. Zaakceptowano ją jako nieodłączny element życia, w ten sposób próbując ją oswoić. Niektórzy otaczają ją czcią – w wielu domach figurki Santa Muerte (Świętej Śmierci) stoją tuż obok przedstawień Matki Boskiej.
Tu nikogo nie dziwią strojne ołtarze na Święto Zmarłych, pełne słodyczy, kwiatów i kolorowych „nieboszczyków”. Wystawiane są wszędzie – w domach i w biurach, na głównych placach miast i wiosek.
Ten sposób rozumienia śmierci może wydawać się zaskakujący w Polsce. U nas budzi ona zazwyczaj lęk i smutek. W Meksyku natomiast żałoba i radość, tragedia i rozrywka nie są ze sobą sprzeczne. Tutaj ludzie też boją się śmierci, ale potrafią wpleść ją w życie codzienne.
Bardziej niż samo umieranie liczy się to, co dzieje się po odejściu na drugą stronę. Dlatego Dzień Zmarłych traktuje się w Meksyku jako powód do radości i miłych wspomnień. Zmarli przybywają z powrotem na ziemię i należy z nimi ucztować.
Fot. Shutterstock.com
Wszyscy święci balują
Ból związany z odejściem bliskich oraz pamięć o nich przejawia się w kunsztownym ozdabianiu często skromnych nagrobków.
DALSZA CZĘŚĆ TEKSTU POD QUIZEM
Jeśli zmarły był muzykiem, zostawia mu się bukiet kwiatów ułożony w kształt gitary.
Przybiera się je w żółte kwiaty oraz ołtarzyki, na których znajdują się ulubione przedmioty zmarłych – pamiątki, jedzenie, alkohol, a jeśli zmarły był np. muzykiem zostawia mu się bukiet kwiatów ułożony w kształt gitary. Na kolorowych obrusach układa się szkielety przebrane w tradycyjny stój, cukrowe czaszki i chleb zmarłych, czyli chałkę w kształcie kopca pokrytą kulkami z cukru.
Cmentarze przepełniają się ludźmi, którzy radośnie i bez pośpiechu podążają do rodzinnych grobów. Tak jak u nas, odwiedziny na cmentarzu jednoczą całą rodzinę w pamięci o bliskich, którzy odeszli. Wyjątkowe jest jednak to, że rodziny meksykańskie dzielą się posiłkiem na samym cmentarzu, biesiadując przy nagrobkach. Właśnie w ten sposób przejawiają troskę o zmarłych, którzy tego dnia wrócili, by spotkać się z nimi i wspólnie świętować.
W Dzień Zmarłych w Meksyku rodziny biesiadują na cmentarzach, fot. Shutterstock.com
Kolejnym niezwykłym zjawiskiem są liczne stragany oplatające cmentarz, gdzie można zjeść, napić się i nabyć wszelkiego gatunku groteski. Są one przejawem bogatej sztuki meksykańskiej, bez reszty oddanej zabobonom i często przekraczającej granice dobrego smaku – tu wszystko jest dozwolone. Rzemiosło artystyczne oparte na tematyce śmierci ma w Meksyku długą tradycję, przytoczyć można dzieła malarza Jose Guadalupe Posady, który pod koniec XIX wieku karykaturował znane ówcześnie osobistości w pośmiertnych pozach.
Fot. Shutterstock.com
Dzień Zmarłych, czyli kicz i mistycyzm
U Azteków, pierwotnych mieszkańców Meksyku, ubolewanie za zmarłymi polegało na niemyciu twarzy i głowy przez cztery dni. Chrześcijańskie obrzędy, m.in. noszenie czarnych strojów żałobnych, zostały przeniesione z Europy w czasie konkwisty hiszpańskiej.
Zakłada się, że wcześniej służył do tego kolor czerwony, który ułatwiał zmarłemu przejście do zaświatów i chronił go w innym życiu. Współczesna tradycja tworzenia ołtarzyków dla zmarłych jest bardzo ważnym elementem integrującym członków rodziny i lokalne społeczności. Każdy z elementów ołtarza ma specyficzne znaczenie. Cztery świece ustawione przy krzyżu wyznaczają punkty, dzięki którym dusza odnajdzie drogę do domu.
Napój (najlepiej tequila) ma na celu wywołanie miłych wspomnień z życia zmarłego. Dekoracji dopełniają główki żółtopomarańczowych kwiatków zempoaxochitl, zwanymi kwiatami zmarłych. Pąki nie tylko zdobią miejsce, do którego przybywa dusza, ale mają na celu również zakonserwowanie jej zapachu – Meksykanie wierzą bowiem w materialne, cielesne wręcz przejawy obecności zmarłych.
Oficjalne święto przypada na 2 listopada, pierwszego zaś obchodzi się dzień zmarłych dzieci. Tego dnia w Patzcuaro, punktualnie o północy rozpoczyna się bicie w dzwony.
Fot. Shutterstock.com
Miasteczko położone jest nad niewielkim jeziorem w środkowej części Meksyku. Nad wodą unosi się gorzki opar – jak mówią tubylcy zostawiają go ci, którzy odeszli na zawsze. Gdy milkną dzwony, duchy zmarłych nasycają ciszę. Udział w tej ceremonii jest prawdziwie mistycznym doświadczeniem. Tej samej nocy mieszkańcy Patzcuaro płyną łódkami po ciemnym jeziorze na pobliską wyspę Janitzio, sunąc pośród dryfujących kwiatowych ołtarzy. Wewnątrz płoną świece i leżą listy, zdjęcia zmarłych osób. Jezioro zapełnia się pulsującymi światełkami.
Na Janitzio celebruje się rytuał Animecha Kejzitakua, swoiste połączenie smutku i dyskretnej radości. Główny punkt obchodów ma miejsce na górze na środku wyspy. Wzdłuż wąskich uliczek prowadzących na szczyt stoją domy z rozłożystymi tarasami; niektóre z nich służą dziś za restauracje. Serwuje się tam quesadille i cafe de hoya – tradycyjną lekką kawę na mleku. Knajpy oblegane są do rana. Na całej wyspie unosi się echo błagalnego śpiewu, wzywającego o spokój dusz umarłych i o szczęście dla śmiertelników. Piękno i kicz, mistycyzm i fiesta mieszają się na każdym kroku...