Żółta taksówka, Statua Wolności, drapacze chmur i stoiska z hot dogami. Tak wygląda Nowy Jork według wspomnień wielu, którym wydaje się, że tam byli. Może i byli, ale czego doświadczyli? Widoku z górnych pięter Empire State Building? Tłumów na Times Square? Spaceru po Central Parku? Czas jechać na Brooklyn.
Brooklyn vs. Manhattan
Niebo rzadko się tutaj chmurzy, co w połączeniu z wysoką wilgotnością i otoczeniem przez wodę nadaje Brooklynowi prawdziwie wyspiarski klimat. W przeciwieństwie do wietrznego Manhattanu, bryza na Brooklynie pachnie morzem i przyjemnie odświeża. Zimą jest tam cieplej, a latem chłodniej niż w mieście.
Zapomnij o samochodzie. Brooklynu nie można „zaliczyć” przy okazji objazdowej wycieczki. Chociaż nie jest tak wąski jak Manhattan, poruszanie się po nim jest równie wygodne. Metro dowiezie Cię wszędzie i o każdej porze – poza tym wciąż trudno o żółtą taksówkę, której kierowca wiedziałby, co znajduje się po drugiej stronie rzeki. Z kolei ci z Brooklynu rzadko chcą jeździć na Manhattan, bo większość z nich nie ma żadnej licencji – albo i prawa jazdy...
Pierwsi Polacy w Nowym Jorku swoją przygodę z tym miastem zaczynali od Greenpointu, nazywanego wtedy Little Poland. Wiele lat temu siła robocza polskiej krwi zaczęła przenosić się do Ridgewod w dzielnicy Queens, gdzie mieszkania były tańsze. Na ich miejsce wprowadzili się ci już ustatkowani, ale jeszcze przed trzydziestką, dla których ulokowany pomiędzy tęskniącym do Manhattanu Long Island City a wypełnionym hipsterami Williamsburgiem, Greenpoint staje się elegancką alternatywą z lekkim pazurem.
Imprezowy Williamsburg
Bedford Avenue to nazwa stacji metra na linii L i najważniejszej ulicy w życiu hipsterów z Williamsburga. Najbardziej awangardowi nastolatkowie z całych Stanów Zjednoczonych nagle znaleźli się na jednej ulicy i wreszcie poczuli się jak u siebie. Dzisiaj Bedford Avenue to nieustająca parada nieskrępowanej mody, ruchliwy szlak komunikacyjny (zarówno jeśli chodzi o przemieszczanie się, jak i nigdy nie cichnące życie towarzyskie) i oczywiście – jak cały Williamsburg – miejsce śniadań, a raczej brunchów, trwających w nieskończoność po równie niekończących się imprezach.
Szczególnie warta polecenia jest piekarnia Rabbithole Bakery & Bistro (352 Bedford Avenue), gdzie świeże panini i kawa postawią Cię od razu na nogi.
Dumbo
To, co dzieje się w Williamsburgu, w Dumbo działo się już w latach 70. Czterdzieści lat to dla Nowego Jorku wieki; dzisiaj jest to spokojna, elegancka okolica. Większość turystów trafia tu po przejściu mostem brooklyńskim, skąd żółte taksówki błyskawicznie zabierają ich z powrotem na bezpieczny Manhattan. Ale przed czym tu uciekać? Porządnie skonstruowane budynki przy brukowanych ulicach są znacznie ładniejsze niż na przykład Williamsburg, który wydaje się być sklejonym z tektury.
Brooklyn wzdłuż wody
Ta tłoczna dzielnica Nowego Jorku ma swoje drugie życie, które kręci się ono wzdłuż brzegu. To najczystsze kwitnie w rezerwacie Jamaica Bay i wokół zapomnianych plaż Far Rockaway – technicznie to już Queens, ale nie można pominąć magii tego miejsca. Czy jedliście kiedyś ananasy i kokosy wyrzucone na brzeg przez fale w miejscu, z którego przy dobrej pogodzie widać Empire State Building? Jedźcie do Rockaway Beach, koniecznie metrem, którego tory lewitują na palach wbitych w dno zatoki. Z kolei wzdłuż zachodniego wybrzeża najlepiej przejechać rowerem, podążając Shore Parkway aż do Coney Island.
Po prawej stronie znajdują się zatoki, którymi rzeka Hudson uchodzi do oceanu, po lewej kolejne dzielnice, do których warto wrócić, gdy trochę się ściemni.
Za to półwysep Coney Island odwiedzić trzeba i w dzień i w nocy. Prawdziwi twardziele potrafią wykąpać się w mętnych, zimnych wodach oceanu, a potem, jeszcze w mokrych kąpielówkach, przejechać trzykrotnie rozklekotaną kolejką po torach jednego z najstarszych rollercoasterów na świecie. Gdzieś na Coney Island znajduje się też najstarsza budka z hot dogami, a nawet miejsce bicia rekordu w ich zjadaniu – od 1916 r. Nathan's Famous Corporation (róg alei Surf i Stillwell) 4 lipca organizuje międzynarodowe zawody, a ważenia przed walką dokonuje sam burmistrz Nowego Jorku.
Park Slope
Wracając na północ nie wolno ominąć Prospect Parku pełnego brodaczy i okularnic, wystylizowanych, ale spokojnych, czytających książki przy kawie Fair Trade i ciastku BIO, dzielnicy Park Slope. Życie toczy się tam wolniej i z dużym naciskiem na dobry smak. To ostatnia szansa na oddech przed ciężką nocą i ciężkim powietrzem postindustrialnych rejonów, pokrywających dziś większość Brooklynu. Tak jak Red Hook, dawniej pachnący rybą port, teraz odgrodzony od wody wysokimi płotami, za którymi rozładowuje się tajemnicze barki. Najbardziej jawna z nich jest najsmaczniejsza – w sezonie przywozi homary złowione ledwie 4 godziny wcześniej u wybrzeży Maine, przy samej granicy z Kanadą. Z łódki trafiają prosto na stół jadłodajni Red Hook Lobster Pound (284 Van Brunt Street), zapewniając idealną dawkę morskiej energii, potrzebną do prawidłowego spożytkowania 50-procentowego burbonu, made in New York. Największą selekcję oferuje bar Clover Club (210 Smith St.) – ponad 150 gatunków z całych Stanów! Mówiąc o burbonie nie można nie wspomnieć o prohibicji i jej dziedzictwie w postaci tuneli, korytarzy i kanałów, których rozległość mogłaby konkurować z siecią metra. Turyści mogą wybrać się na wycieczkę po podziemiach Brooklynu – więcej informacji na stronie www.brooklynrail.net.
Kto woli inny rodzaj rozrywki, niech skieruje się ku Bushwick i Bed Stuy. Te nazwy są pozostałością po holenderskich osadnikach, którzy kiedyś Nowy Jork kupili, bynajmniej nie według zasad Fair Trade. Jedyne na co trzeba uważać, to pędzące o każdej porze dnia i nocy ciężarówki z szemranym towarem, wystrzeliwane jak z procy z bram niemniej szemranych złomowisk i fabryk. Tu nie ma adresu – wystarczy iść w stronę muzyki, by dotrzeć do loftów w opuszczonych magazynach. Ci bardziej punkowi z hipsterów piją tam Budweisera z półtoralitrowych butelek, przewracając wybudowane z dykty ściany. Afterparty zawsze rozgrywa się na dachu, najlepiej jakiejś fabryki, skąd widać Manhattan skąpany we wschodzącym słońcu.
Trasa wycieczki po Brooklynie
Piątek
Zwiedzanie Brooklynu warto zacząć od spaceru mostem Brooklyńskim (Brooklyn Bridge) i podziwiania stąd widoków na inne dzielnice Nowego Jorku. Na przeprawę najlepiej wybrać się z punktu przy ulicy Centre na Manhattanie, a wyjść na Old Fulton Brooklyn – znajdziemy się w dzielnicy DUMBO usytuowanej pomiędzy Mostem Brooklińskim (Brooklyn Bridge) i Manhattan Bridge. Ta industrialna strona NYC oferuje dużo możliwości związanych ze sztuką sceny off. Liczne wystawy w dawnych fabrykach zaaranżowanych dziś na galerie mają lokalny klimat, ale przyciągają także znane nazwiska.
Zaraz za mostem w słynnej Grimaldi’s 19 na Old Fulton St warto skosztować znakomitej pizzy na cienkim cieście, a następnie udać się do Brooklyn Ice Cream Factory na jeden z lokalnych lodowych deserów, szczególnie popularny jest tzw. maple, czyli z syropem z klonu.
Wieczorem warto wybrać się do Brooklyn Heights na spacer promenadą wzdłuż rzeki z widokiem na oświetlony Manhattan. Krajobraz tej części Brooklynu jest nieco odmienny, by nie powiedzieć ekskluzywny, ta część nowojorskiej dzielnicy nazywana jest drugim Manhattanem. Przeważają tu domy z czerwonej cegły z lat 50. XX wieku, szerokie aleje z mnóstwem zieleni i kościoły.
Sobota
W okolicy Bedford Av, gdzie znajdują się m.in. liczne second handy, w których ubierają się mieszkańcy Manhattanu, warto wybrać się do jednej ze znanych knajpek na brunch – np. do Juliette na 135 N. 5th St. Miejsce szybko robi się tłoczne, a to za sprawą wysokiej jakości dań i przystępnej ceny. Za 16 $ w zestawie podawane są jajka, bekon, sałatka warzywna i tosty. Niedaleko, w żydowskiej dzielnicy Nowego Jorku, istnieje świat rodem z XIX wieku. Rozciąga się na Bedford w okolicach Division Av. Pobyt tam to niesamowite przeżycie. Wszystkie domy zamieszkują ultraortodoksyjni chasydzi. Mieszka tu druga po Izraelu tak liczna społeczność żydowska na świecie. W okolicy widać synagogi, szkoły i żydowskie sklepy, a na ulicach rodziny z mnóstwem dzieci.
Warto zajrzeć do lokalnej restauracji Gottlieb’s na Roebling, która od 1962 roku serwuje wyłącznie koszerne jedzenie. Na szczególną uwagę zasługują... węgierskie specjały takie jak gulasz czy omlet oraz jajka podawane na talerzu pełnym piklowanych warzyw. W oczekiwaniu na jedzenie kelner podaje niezmiennie gościom gazetę do poczytania. Dlaczego? Nikt nie pyta, tak tam jest od zawsze.
Koniecznie należy się wybrać na koncert do Music Hall of Williamsburg. To okazja do usłyszenia popularnych zespołów sceny off za niewielką cenę.
Niedziela
Brooklyn jest doskonale przygotowany do jazdy na rowerze. Ścieżki rowerowe przecinają całą dzielnicę. Nie brakuje także wypożyczalni rowerów. Za 20-30 $ wypożyczymy rower na cały dzień na przykład w Ride Brooklyn na 468 Bergen St.
Zachodnia części Brooklynu – rejon Park Slope do Prospect Parku ma kilka ciekawych miejsc dla turystów: ogród botaniczny, muzeum Brooklynu oraz lokalną bibliotekę. Prospect Park dla Brooklynu jest tym, czym Central Park dla Manhattanu. Można tu jeździć konno, biegać, grać w baseball. Co roku w sierpniu w Prospect Parku organizowany jest festiwal Banshell, na który ściągają największe gwiazdy kraju.