Choroba wysokościowa – jak sobie z nią radzić
Po przylocie do La Paz trudno się przestawić na wysokogórskie powietrze (miasto położone jest na wysokości 3 600 m n.p.m.). W związku z tym warto dać sobie kilka dni na adaptację do klimatu. Miasto leży na wzgórzach, podczas spacerów trzeba się wciąż wspinać. Na początku podróży lepiej się nie przemęczać i pić dużo wody. Na chorobę wysokościową miejscowi polecają także żucie liści koki. Można je kupić od ulicznych handlarzy, w niektórych sklepach i na bazarkach. Tym, których nie przekonuje żucie liści, polecam herbatę z koki, dostępną w każdym sklepie spożywczym. Pomaga na problemy wysokościowe, a także żołądkowe. Po Boliwii najbardziej opłaca się jeździć autokarami, połączeń kolejowych jest bardzo niewiele i są one dużo droższe.
NA TEMAT:
Jak podróżować po Boliwii
Autobusy większości firm przystosowane są do podróży nocnych, mają wygodne, rozkładane fotele, koce i poduszki. Nie ma co oszczędzać na biletach, lepiej wybrać droższą, ale zaufaną firmę przewozową. Drogi są kiepskie, zdarza się bardzo wiele wypadków, a kierowcy czasem bywają pijani. Lepiej unikać firmy autokarowej Urus, godnymi polecenia przewoźnikami są Trans Copacabana i Bolivar. Trzeba też uważać, jadąc z Copacabany do Cusco w Peru. Agencje podróży w Copacabanie prześcigają się w ofertach nowoczesnych i luksusowych autokarów, nie ma jednak kompletnie znaczenia, co się wybierze. Superluksusowe autokary dowożą pasażerów tylko do granicy (około półtorej godziny drogi), a potem przez resztę nocy jedzie się rozklekotanym, małym autokarem peruwiańskim. Droga do Uyuni, czyli słonych jezior, jest strasznie wyboista. Odcinek między Oruro a Uyuni to około czterech godzin podskakiwania na wertepach, więc jeśli ktoś cierpi na chorobę lokomocyjną, to niech uzbroi się w lekarstwa, plastikowe torebki i wybierze miejsce z przodu pojazdu.