Żadne zdjęcie ani film nie odda w pełni uroków Rio de Janeiro. Żaden spór nie rozstrzygnie, czy najpiękniejszy widok na zatokę rozpościera się spod stóp monumentalnego pomnika Chrystusa Odkupiciela na wzgórzu Corcovado, czy ze szczytu Głowy Cukru. Żadna płyta nie udowodni wyższości samby nad bossa novą (lub odwrotnie) i żadna reklama nie przekona do tego, że to opalenizna z Copacabany, a nie Ipanemy ma najpiękniejszy kolor.
Z pewnością dlatego Rio nazywane jest A Cidade Maravilhosa – Cudownym Miastem.
NA TEMAT:
Pierwszy spacer po Rio
Pierwszy spacer po Rio rozpoczęłam nad zatoką Guanabara, zamkniętą dwoma fortami z XVIII i XIX wieku. Kiedy pierwsi mieszkańcy Starego Kontynentu (Portugalczyk Gaspar de Lemos lub Wenecjanin Amerigo Vespucci – do dziś nie rozstrzygnięto sporu) dotarli tu 1 stycznia 1502 roku, sądzili, że wpłynęli do ujścia rzeki. Nie pomyliliby się, gdyby wiedzieli, że indiańska nazwa tego akwenu to Ramię Morza. Na pewno nie pomylił się Karol Darwin, twierdząc, że Guanabara przewyższa swą świetnością wszystko, co Europejczycy widzieli w swoich krajach.
Przechadzkę jej brzegiem można urozmaicić wycieczką statkiem do położonego po drugiej stronie zatoki miasteczka Niteroi. Ukryta Woda, bo takie znaczenie miała w języku tupi-guarani jego nazwa, jest kolejnym doskonałym punktem widokowym, a Praia Itaipu śmiało może konkurować z plażami Rio.
Tropikalny las porastający część miasta kontrastuje z Museu de Arte Contemporanea, budynkiem, w którym mieści się Muzeum Sztuki Współczesnej, przypominającym statek kosmiczny. Autorem projektu jest Oscar Niemeyer, jeden z twórców Brasilii, do której w 1960 roku przeniesiono stolicę kraju z Rio de Janeiro.
Fot. Shutterstock.com
Ja wybrałam się na Ilha de Paqueta, jedną z 84 wysp Guanabary. Mimo iż jest największa, panuje na niej spokój i sielska atmosfera.
Na Ilha de Paqueta najlepiej pojechać po południu i zaczekać na zachód słońca. Niebo przybiera wówczas pomarańczowo-czerwone barwy, a okoliczne wyspy rzucają cień na gładką jak lustro taflę wody.
Głowa Cukru
Zupełnie inaczej wygląda zmierzch na jednym z dwóch najważniejszych wzgórz i jednej z większych atrakcji Rio de Janeiro – Głowie Cukru. Widok spowity mgłą zdominowany jest przez różne odcienie błękitu, zieleni i szarości. Całe Rio widać stąd jak na dłoni. Na pierwszym planie zatoki i plaże, za nimi góry, u których stóp piętrzą się poupychane budynki dzielnic Flamengo i Botafogo.
Wzrok zatrzymuje się na dłuższą chwilę na małym z tej odległości pomniku Chrystusa Odkupiciela i wzniesieniu, które sprawia wrażenie, jakby było oblepione różnokolorowymi pudełkami zapałek. To Rocinha, największa favela Ameryki Łacińskiej.
Od 1912 roku na szczyt Głowy Cukru kursują przeszklone wagoniki kolejki linowej. Dwuetapowa podróż trwa zaledwie kilka minut, podczas których dostajemy się na wysokość 396 m n.p.m.
Zawsze zastanawiałam się, dlaczego to dwuczęściowe wzniesienie nazywa się, w tłumaczeniu dosłownym, nie „głowa”, lecz „chleb z cukru". Przy sporej dozie wyobraźni można skojarzyć niższe wzgórze z bochenkiem, ale… co z cukrem? Okazało się nazwa pochodzi od indiańskich słów Pau-na-Acuqua. I choć znaczą one „spiczasta, samotna, wysoka góra”, Portugalczycy fonetycznie skojarzyli je z Pao de Acucar.
Głowa Cukru jest jednym z najchętniej odwiedzanych miejsc w Rio de Janeiro, fot. Shutterstock.com
Copacabana
Ma kształt croissanta i ciągnie się przez ponad sześć kilometrów. Znajdują się przy niej luksusowe hotele, najdroższe restauracje i liczne kasyna. Praia do Copacabana i przylegająca do niej Avenida Atlantica to jedne z najciekawszych miejsc w Rio de Janeiro. Dzień jest tu słoneczny i ciepły nawet zimą.
Ja spacerowałam po Copacabanie wieczorem, zatrzymując się przy rozstawionych przy alei straganach. Targ odbywa się tu dwa razy w tygodniu. Rozpoczyna się wraz z zachodem słońca. Przybywają tu nie tylko artyści i rzemieślnicy z Rio i innych miast Brazylii. Spotkałam też Paragwajczyków i Urugwajczyków. Sprzedają kolorowe kamienie pokrojone w plastry i połączone żyłką. Takie korale powieszone w miejscu, gdzie rusza się powietrze, zamieniają się w instrumenty grające delikatną muzykę, która ma odstraszać złe duchy. Znacznie silniejsze są dźwięki berimbau, bez którego tonów nie byłoby ani samby, ani capoeiry.
Na targu można kupić piękną srebrną biżuterię, makramowe naszyjniki i bransoletki, sukienki, spódnice i spodnie uszyte z ręcznie farbowanych materiałów, olejne obrazy przedstawiające ciekawe miejsca w Rio de Janeiro i karnawał. Nie brak też wszelkich akcesoriów związanych z narodowym sportem Brazylijczyków – piłką nożną. Wszyscy wiedzą, że Ronaldo, Romario i Zico urodzili się właśnie tutaj. Wszyscy pamiętają, że to właśnie na stadionie Maracana padł tysięczny gol. Jego autorem był Pele.
Ipanema
Brazylijczycy przywiązują ogromną wagę do wyglądu. Dotyczy to przede wszystkim przedstawicieli klas wyższych, a co za tym idzie, dobrze zarabiających. Nieskazitelny wygląd nie jest efektem wyłącznie morderczych diet i ćwiczeń. Niektórzy twierdzą, że w zachowaniu dobrej figury pomaga agua de coco, kokosowy sok, który pije się przez rurkę prosto z orzecha.
Figury modelek to przeważnie wynik pracy sprawnych rąk chirurgów plastycznych. Jednak kiedy patrzymy na przepiękne, kształtne ciała wygrzewające się na delikatnym piasku Ipanemy, drugiej obok Copacabany słynnej plaży Rio, nie zadajemy sobie pytania, czy są one efektem działania sił natury, czy nie.
Brazylijczycy osiągnęli mistrzostwo świata w eksponowaniu ciała. To właśnie w Rio de Janeiro wymyślono nazwę na mikroskopijną dolną część bikini: filo dental – nić dentystyczna.
Z pewnością inny kostium kąpielowy nosiła Helo Pinheiro, rozsławiona przez poetę bossa novy Viniciusa de Moraesa i kompozytora Antonia Carlosa Jobima dziewczyna z Ipanemy.
Piosenka, popularna do dzisiaj, najlepiej brzmi w barze, w którym kiedyś dyskusje (nie tylko teoretyczne) o wyższości whisky nad rodzimą caipirinhą toczyli do rana jej twórcy. Bar nazywa się Garota de Ipanema.
Viniciusa i Antonia, autorów największych przebojów spod znaku bossa novy, często nazywano braćmi. Być może ktoś kiedyś skojarzył ich z Morro Dois Irmaos, Wzgórzem Dwóch Braci, zamykającym cudowną plażę.
Ipanema to nazwa nie tylko plaży, ale przede wszystkim dzielnicy, w której się znajduje. Jest ona, obok Leblonu, centrum elegancji, wytworności i snobizmu.
Dzielnica Santa Teresa
Według mnie najciekawszym miejscem w Rio de Janeiro są brukowane uliczki dzielnicy Santa Teresa, która niezmiennie przypomina mi Lizbonę. Pewnie dlatego, że po jej stromych zboczach jeździ żółty tramwaj podobny do tego, który krąży po wzgórzach stolicy Portugalii.
Jednym z najatrakcyjniejszych odcinków trasy bondinho jest przejazd akweduktem Carioca. Zbudowano go w XVIII wieku, aby transportował wodę z góry Santa Teresa do śródmieścia.
Z tą częścią trasy kojarzyć mi się zawsze będzie najszybszy zachód słońca. W ciągu niespełna dziesięciu minut dzień zmienił się w czarną jak smoła noc.