Wliczając przedmieścia i cidades dormitórios (miasta sypialnie), mieszka tu ok. 21 milionów ludzi – 10% populacji jednego z najludniejszych państw świata. Potężna Sampa od lat przyciąga Brazylijczyków i imigrantów z innych państw regionu szukających lepszego życia. Jest stolicą najbogatszego stanu – tu bije finansowe serce i kraju, i całego kontynentu.
– W Brazylii mawiamy, że Rio de Janeiro się bawi, a São Paulo pracuje. Jest w tym sporo prawdy. Cariocas nie grzeszą punktualnością, są bardziej leniwi. Myślą tylko o tym, by już wyjść z pracy i pobiec na plażę. W São Paulo poważniej podchodzi się do spraw zawodowych. Może dlatego, że na plażę trzeba jechać co najmniej godzinę? – śmieje się Luis, z którym spotykam się na Mercado Municipal, najstarszym targu miejskim.
Popijamy kawę i zajadamy obowiązkowe lokalne petisco (przekąskę), kanapkę z mortadelą. Luis jest Chilijczykiem z deszczowego południa. W latach 70. porzucił je, by spełnić marzenie o tropikach. Gdy dostał ofertę pracy w Brazylii, nie zawahał się ani chwili. W São Paulo mieszka od niemal 40 lat. – Co jeszcze różni to miasto od Rio? Większa otwartość. Carioca, mieszkańcem Rio, można się tylko urodzić. A tutaj stajesz się „swoim” przez zasiedzenie. Nie urodziłem się tu, ale dla wszystkich jestem już stąd. Jestem paulista.
NA TEMAT:
***
Cały artykuł o São Paulo przeczytasz w styczniowym wydaniu magazynu „Podróże”.