Siedzimy na schodach przed ratuszem, przy głównej arterii 18 de Julio. Nico podaje mi odkręconą butelkę słodkiego alkoholu grappamiel, Rodrigo na kolanach skręca jointa. W tym momencie przechodzi policjant. Uśmiecha się do nas i pozdrawia. Niby wiedziałam, że tak tu jest, ale mimo to czuję się jak w jakiejś utopijnej piosence reggae.
– Urugwaj jako pierwszy kraj na świecie w pełni zalegalizował marihuanę. Jest wprawdzie dostępna tylko dla Urugwajczyków, ale i tak przyjeżdża do nas mnóstwo konopnych turystów. Kilka ulic stąd otwarto nawet muzeum marihuany – wyjaśnia Rodrigo.
Museo del Cannabis de Montevideo opowiada o różnych gatunkach i zastosowaniach konopi, a także organizuje okołomarihuanowe zajęcia, np. warsztaty gotowania z zastosowaniem cannabis.
NA TEMAT:
– Marihuana stała się symbolem kraju. Dużo podróżuję i gdziekolwiek nie powiem, że jestem z Urugwaju, od razu klepią mnie po plecach i gratulują legalizacji – mówi Nico. Dodaje, że kolejnym skojarzeniem jest były prezydent Jose Mujica. Zwany najbiedniejszym prezydentem świata, zasłynął tym, że 90% pensji przeznaczał na cele charytatywne, a po mieście jeździł starym niebieskim garbusem.
– Też jestem z tego dumny. Ale Urugwaj to znacznie więcej! – mówi Rodrigo i obiecuje, że następnego dnia pokaże mi prawdziwą duszę Montevideo.
Znajomi od mate
– Mamy największy procent ateistów w Ameryce Łacińskiej. Połowa mieszkańców uważa się za katolików, ale wedle państwowego kalendarza zamiast Bożego Narodzenia obchodzi się Dzień Rodziny, a w czasie Wielkanocy – Tydzień Turystyki. Niemal wszystkich Urugwajczyków łączy natomiast nowa religia: futbol – śmieje się Rodrigo.
Stoimy przed Estadio Centenario, zbudowanym w 1930 r. na pierwsze mistrzostwa świata. – To był mundial cudów. Choć zimą rzadko jest tu chłodniej niż 10 stopni, to podczas meczu otwarcia rozpętała się śnieżyca. Ostatnia w historii kraju. A potem wywalczyliśmy tytuł – mówi Rodrigo.
Kolejnym wielkim sukcesem był mundial w 1950 r., kiedy to Urugwaj wygrał z Brazylią, gospodarzem turnieju. – Nikt nie dawał nam szans. Śmiano się, że Brazylia ma więcej profesjonalnych piłkarzy niż my mieszkańców – opowiada Rodrigo. Chodzimy po stadionie, który wraz z małym muzeum udostępniony jest do zwiedzania. Rodrigo wspomina najlepsze mecze reprezentacji – „los celestes” – oraz dwóch najważniejszych klubów: Nacionalu i Penarolu.
– Piłka nożna jest w Urugwaju sposobem na życie. Czasem przełączam kanały w telewizji i mam wrażenie, że na wszystkich leci futbol. Te same mecze transmituje się kilka razy, a potem w nieskończoność komentuje i wspomina – dodaje.
***
Cały artykuł o Montevideo przeczytasz w majowym wydaniu magazynu „Podróże”.