AUSTRALIA

Melbourne – chce się żyć

Julia Raczko, 22.11.2018

Melbourne

fot.: Julia Raczko

Melbourne
Ramen spotyka się tu z pierogami, a pingwiny – z tropikalnym buszem. Ze śmiałych połączeń Melbourne uczyniło przepis na miasto idealne.

Wiatr zerwał się znikąd, przynosząc potężną ulewę. Tory tramwajowe rozbłysły, żółte taksówki zwolniły, na chodnikach pojawili się sprzedawcy parasolek i pelerynek. Błękitne o poranku niebo nie zapowiadało takiego biegu zdarzeń, ale mówi się, że w Melbourne od deszczu zawsze dzieli cię ledwie pięć minut.

NA TEMAT:

O Melbourne – czy też Mel, jak nazywają je miejscowi – mówi się też, że jest najbardziej europejskim z miast Australii. Że serwują tu najsmaczniejszą kawę, że jest stolicą street artu i sportu. I najlepszym miastem do życia na świecie – w rankingu „The Economist”. A przynajmniej było przez ostatnich siedem lat, póki w sierpniu nie utraciło tytułu na rzecz Wiednia.

Druga co do wielkości australijska metropolia leży nad rzeką Yarrą i zatoką Port Phillip w stanie Wiktoria. Tereny te były kiedyś miejscem spotkań aborygeńskiego ludu Kulin. Dziś spotykają się tu obywatele całego świata – jest ich już niemal pięć milionów. Prawa miejskie Melbourne uzyskało w 1835 r. Początkowo nosiło nazwę Batmania, od przedsiębiorcy Johna Batmana. Założył on pierwszą osadę, wypowiadając słynne zdanie: „To będzie dobre miejsce na wioskę”. Już 15 lat później, podczas gorączki złota, Melbourne rozrosło się i udowodniło, że wioską być nie zamierza. Od tej pory nie zwalnia.

A ty skąd jesteś?

Serce miasta bije na Federation Square, położonym w Central Business District (Centralnej Dzielnicy Biznesowej), nazywanej CBD. Na nowoczesnym placu mieszkańcy przystają, aby obejrzeć relacje wydarzeń sportowych, lub przysiadają na szerokich schodach, podłączając się do darmowego wi-fi. Tu odbywają się protesty, wystawy czy festiwale – w tym doroczny Festiwal Polski. Stąd najlepiej wyruszyć na spacer po centrum.

Po drugiej stronie skrzyżowania wznosi się gmach Flinders Street Station, głównej stacji kolejowej. Ostatnio musztardową fasadę tego charakterystycznego budynku, który pojawia się na większości pocztówek, przemalowano na kolor ceglany. W tłumie, który co kilka minut przelewa się z jednej strony na drugą, są zarówno eleganccy pracownicy okolicznych biur, jak i turyści. – G’day mate! How ya goin? – pozdrawiają się nieznajomi. I u jednych, i drugich zwykle widać uśmiechy – na twarzach pochodzących z bardzo różnych krajów.

***

Cały artykuł o Melbourne przeczytasz w grudniowym wydaniu magazynu „Podróże”.

Podróże - grudzień 2018

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.