Linie lotnicze to jedna z branż, które najbardziej odczuły skutki gospodarcze pandemii koronawirusa, dlatego przewoźnicy robią co mogą, by ratować budżet. Pomysł by zorganizować „lot donikąd” okazał się strzałem w dziesiątkę dla australijskich linii lotniczych Qantas. Jak podaje „CNN” popularność oferty zaskoczyła nawet samego przewoźnika. - To prawdopodobnie najszybciej wyprzedany lot w historii Qantas. Widać, że ludzie tęsknią za lataniem. Jeśli zainteresowanie się utrzyma w oczekiwaniu na otwarcie granic będziemy mieć więcej takich propozycji – komentują przedstawiciele Qantas. Granice Australii będa zamkniete do końca 2020 roku, a rząd nie wyklucza przedłużenia restrykcji, nic więc dziwnego, że pasjonaci latania szturmem ruszyli po wejściówki. Chociaż bilety na niecodzienny lot kosztowały od 787 do 3,7 tys. dolarów australijskich, czyli w przeliczeniu na złotówki od 2164 do 10,2 tys., to wyprzedały się w 10 minut!
NA TEMAT:
Siedmiogodzinny „lot donikąd”, czyli gdzie?
Samolot „donikąd” wystartuje 10 października br. z lotniska w Sydney i wyląduje w tym samym miejscu. Celem siedmiogodzinnego lotu jest podróż, a nie dotarcie do konkretnego miejsca. Nie oznacza to jednak, że pasażerowie będą się nudzić na pokładzie. Boeing 787 przeleci nad najpiękniejszymi miejscami Australii m.in. górą Uluru i Wielką Rafą Koralową.
Niesamowita Australia. Zobacz w naszej GALERII 20 najpiękniejszych miejsc na antypodach!
Nie pierwszy taki pomysł
Loty „donikąd" to nie nowość w branży. Taka forma podróżowania jest bardzo popularna głównie w Azji. Podobne oferty dla swoich klientów mają m.in. tajwańskie linie lotnicze Eva Air i japońska linia lotnicza All Nippon Airways. 19 września br. z lotniska w Tajpej wystartuje samolt, którego pasażerowie będą mogli oglądać z lotu ptaka wyspę Jeju w Korei Południowej. Jak podaje „CNN” w październiku „loty donikąd” zamierza wprowadzić również Singapore Airlin.