W JEEPIE LUB W SIODLE
W głąb Akamas wybrałem się jeepem. Przy prędkości 60 km/godz. uderzałem głową w sufit land-rovera. Mój kierowca George, zapalony biolog, przez całą drogę opowiadał o roślinach i zwierzętach. W samochodzie unosił się zapach tymianku, anyżku i świeżych bananów zebranych podczas safari. Udało mi się też zobaczyć sokoła szybującego nad drzewami. Teren półwyspu jest objęty ochroną. Rosną tu endemiczne gatunki roślin: smagliczki i storczyki. Celem naszej wyprawy na półwysep były też łaźnie Afrodyty. Według legendy to tutaj bogini po raz pierwszy spotkała swojego kochanka Adonisa. Podobno każdemu, kto opłucze się w strumyku, bogini przywróci piękno i młodość. Na wszelki wypadek pochlapałem twarz wodą. Gdy już wybujałem się na wertepach i odmłodziłem w łaźniach, na grzbiecie osła ruszyłem na zwiedzanie doliny rzeki Xeros (niestety bez wody). Po pierwszych metrach mój Schumacher (każdy osioł ma swoje imię) oddalił się od wycieczki w poszukiwaniu soczystej trawy. Na nic zdały się komendy, krzyczałem "ella" (idź!), osioł stał. Po chwili zerwał się i z trawą w pysku gwałtownie ruszył. Po 30 minutach dotarłem do monastyru Panayia tou Sindi z XIV wieku, wpisanego na Listę UNESCO. Od wielu lat nikt w nim nie mieszka. Po mnichach został tylko zabytkowy ikonostas. Monastyr miał zaprojektować znany architekt, ale z braku czasu zlecił zadanie młodemu pomocnikowi. Ten bardzo dobrze wykonał swoją pracę. Zazdrosny mistrz zwabił go do monastyru i wypchnął przez okno. Plotki głoszą, że duch chłopca nawiedza okolicę i straszy...
NA TEMAT:
OSTATNIE PODZIELONE MIASTO
Bardzo zależało mi na zobaczeniu granicy, która dzieli Nikozję. Zielona linia zbudowana z beczek po paliwie, worków z piaskiem i kolczastych drutów została utworzona po zamieszkach grecko-tureckich w 1963-64 r. Tureccy żołnierze złowrogo patrzyli na mój aparat, gdy zbliżałem się do zamkniętej strefy. Wszędzie znaki z zakazem fotografowania. Mimo że w 2008 roku na głównej ulicy Nikozji Ledrze zlikwidowano barykady, w mieście cały czas widać ślady tamtych wydarzeń: opustoszałe domy, wybite szyby i worki z piaskiem. Nie przechodzę na okupowaną przez Turków część miasta. W samej Nikozji nie brakuje również zabytków. Jest tu malutka katedra św. Jana Teologa z XVII w. udekorowana malowidłami przedstawiającymi życie Jezusa i Sąd Ostateczny. Tuż obok znajduje się Muzeum Bizantyjskie z kolekcją ok. 180 ikon. Najstarsze pochodzą z XII wieku.
CYPRYJSKI KONIAKÓW
Z Nikozji do Lefkary podróż trwa około godziny. Małe miasteczko na wzgórzu, z panoramą na góry Troodos, już z daleka wygląda wyjątkowo. Wewnątrz wąskie uliczki, domki z kolorowymi okiennicami i wszędzie porozwieszane koronkowe obrusy, chusty i parasolki. Lefkara słynie z trzech wzorów: margarity, da Vinci i bizantyjskiego. Sam na szyciu się nie znam, ale z podziwem patrzyłem, jak przed każdym sklepem kobiety w skupieniu haftowały. Oczywiście cenią swoją pracę. Za średniej wielkości obrus trzeba zapłacić ok. 200 euro. W drodze powrotnej do hotelu w Pafos przejeżdżałem przez strome serpentyny gór Troodos i zabytkową część miasta Limassol. Od tych miejsc zacznę następną wyprawę na Cypr.
Złote plaże, lazurowe wybrzeże i krystalicznie czyste morze. Tak przywitała mnie Agia Napa. Niegdyś mała wioska rybacka, dziś - wielki ośrodek turystyczny. Na plażowiczów, oprócz pięknych plaż, czekają rowery wodne, deski windsurfingowe, skutery i wiele innych wodnych atrakcji. W sezonie trudno znaleźć tu skrawek plaży pod ręcznik czy leżak. Poza Agia Napą większą część cypryjskiego wybrzeża pokrywają kamienie lub brunatny piasek. Wyjątkiem jest przylądek Lara. To miejsce zapamiętałem nie tylko ze względu na dziką plażę, ale również panoramę na górzyste wybrzeże półwyspu Akamas.