Iran chodził nam po głowie od lat. Ale zawsze było jakoś nie po drodze. Aż tu pewnego dnia widzę ofertę taniego przelotu. I to akurat w tym czasie, kiedy nasza starsza córka ma w szkole wiosenną przerwę. Na dodatek z naszego miasta do Teheranu i z powrotem. Za 300 euro dla całej rodziny. Nie czekam ani minuty. Nie mamy czasu na przygotowania ani załatwianie wiz przed wylotem. W ostatniej chwili pakujemy chusty, bluzki z długimi rękawami oraz magnesy, które damy spotkanym ludziom w prezencie, i wskakujemy do samolotu.
NA TEMAT:
Witamy w Iranie
Mieliśmy w planie wypożyczenie auta i samodzielne podróże po kraju. Okazuje się jednak, że wypożyczenie samochodu kosztuje dużo więcej niż wynajęcie kierowcy z samochodem.
Ruch na teherańskich drogach to obłęd. Auta jeżdżą jak szalone, bez żadnego systemu, nie ma pasów poziomych czy ograniczeń prędkości. Wszystkie samochody są poobijane i mają wgniecioną karoserię. Na irańskich ulicach ginie ponoć najwięcej ludzi na świecie. Oj, nie chciałabym tu być kierowcą. Także dziewczynki są przestraszone: – Mummy, możesz powiedzieć panu, żeby jechał wolniej? – prosi Hania.
Po Teheranie poruszamy się głównie metrem. Podczas pierwszej próby zakupu biletu kontroler zabiera nas do bramki, przy której kasuje się bilet, otwiera ją swoim identyfikatorem i mówi: – Proszę, bądźcie moimi gośćmi! Witamy w Iranie!
I właśnie to „witamy w Iranie” towarzyszy nam w trakcie całego pobytu. W stolicy i w każdym innym mieście i miasteczku. Podchodzą do nas prawie wszyscy, witają się, uśmiechają, pytają, w czym mogą pomóc. W wielu miejscach słyszymy, że do Iranu przyjeżdżają turyści z Europy, ale prawie nigdy całe rodziny, i że bardzo ich to cieszy. Nasze dziewczynki wszędzie robią furorę. Otrzymują prezenty, buziaki i zostają bohaterkami każdego zdjęcia. Nawet w niezwykłych meczetach czy urokliwych karawanserajach żaden irański turysta nie patrzy na zabytki, tylko na jasne buźki Hani i Mili. A im zaczyna to przeszkadzać. Pierwszy raz nasze dziewczyny mają dość.
Atrakcje na pustyni
Co jeszcze nas zaskakuje? Jak blisko Teheranu można jeździć na nartach. Wystarczy wjechać kolejką z północnej dzielnicy na górę i hop! Jesteśmy na wysokości 3000 m n.p.m. W Iranie jest kilkanaście kurortów narciarskich. Obiecujemy dziewczynom, że następnym razem przyjedziemy tu na narty.
Hania zarzeka się, że podczas kolejnej wizyty w Iranie będzie już nosić na głowie hidżab zasłaniający włosy. Okazuje się, że Iranki zaczynają go nosić od momentu rozpoczęcia nauki w szkole. – Mummy, oni tu nie wiedzą, że ja już chodzę do szkoły! Powinnam im powiedzieć? Ale nie chcę teraz nic na głowie nosić. Chcę biegać! – Hania po przedpołudniu spędzonym w grupie rówieśnic ma takie dylematy.
A najlepiej biega się… po pustyni! Na Hani i Mili przestrzeń i wydmy robią takie wrażenie, że odzywa się w nich jakiś wewnętrzny zew i biegną przed siebie jak szalone. Pod górę, w dół, z jednej wydmy na drugą. Trzymają się za ręce i głośno krzyczą. Kiedy przejeżdżamy przez pustynię, rozglądamy się za wielbłądami. W końcu, w zagrodzie przypustynnego domostwa, udaje się nam spotkać jednego. A obok niego stoi… dwutygodniowy „baby wielbłąd” – tak maleństwo szybko zostaje ochrzczone przez Milę. Radości nie ma końca. Od tej pory Iran dla nich to spotkanie z maleńkim wielbłądem, który ssał im palce i buty.
Muzeum lalek
Nam, rodzicom, najbardziej zostają w głowach inne spotkania – te z ludźmi. Irańczycy są tak gościnni, że czasem można nabawić się bólu głowy z nadmiaru serdeczności. Zdarza się nam, że kilka obcych osób kłóci się na ulicy o to, u kogo dziś będziemy spać. Albo kto nas zaprosi na obiad. Irańczycy są spragnieni kontaktu ze światem, rozmów i wymiany myśli.
Pewnie dlatego portal Couchsurfing cieszy się tutaj taką popularnością. Jeszcze w żadnym kraju na świecie nie dostawaliśmy tak szybko odpowiedzi na zapytanie o możliwość noclegu. Tutejszy surfing jest raczej po dywanach, a nie po kanapach.
Najciekawszy czas spędzamy na dywanie u Farzaneh i Amira. Trafiamy do nich przez przypadek. Gdzieś na murach miasteczka Kaszan widzimy informację o muzeum lalek. – Idziemy tam! – krzyczą dziewczyny. I całe szczęście, bo założyciel muzeum Amir okazuje się przemiłym pasjonatem, który ostatnie lata swojego życia spędził na podróżach po irańskich wioskach i kolekcjonowaniu lalek oraz historii o nich. Jego muzeum to miejsce szczególne. Lalki nie tylko się ogląda, ale i robi z ziarenek cieciorki. Z Amirem zaprzyjaźniamy się tak bardzo, że wprowadzamy się do jego mieszkania na parę dni. Muzeum robi na Hani ogromne wrażenie. Po powrocie do szkoły wpada na pomysł, by o nim zrobić prezentację.
O czym pamiętać przed wyjazdem:
- Przygotuj dzieci na różnice kulturowe – niech wiedzą, że kobiety będą miały zakryte chustą głowy, że są wagony tylko dla kobiet, a także wagony mieszane. Uprzedź dzieci, że będziecie jeść na dywanie, a toalety to najczęściej dziura w podłodze i warto mieć ze sobą swój papier toaletowy.
- Pomyśl o wizie wcześniej. Kilka godzin czekania w środku nocy ze zmęczonym dzieckiem na chłodnym lotnisku jest do przeżycia, ale nie jest frajdą, mówię z doświadczenia!
- Przemyśl, jak będziesz odpowiadał dziecku na pytania o życie na pustyni, o inny podział ról w rodzinie, o inne zwyczaje. Czasem wcale nie jest tak łatwo.
Podczas wyjazdu:
- Daj się ponieść wiatrowi! Nawet jeśli wszystko dokładnie zaplanujesz, osoby, które spotkasz na ulicy, i tak to zmienią.
- Uciekaj prędko z Teheranu. Stolica Iranu jest tak zanieczyszczona, że bardzo szybko zaczną was boleć głowy.
- Zawsze warto w nowym miejscu nauczyć się czegoś nowego. My całą rodziną poznaliśmy perskie cyferki (czyli też arabskie). Rozszyfrowywaliśmy rejestracje samochodów, numery autobusów i napisy na słupach.
- Szybko rozgryź różnicę między walutą: rial i toman. Im szybciej to zrobisz, tym lepiej dla ciebie. Niektórzy podają stawki w jednej, inni w drugiej, ceny w sklepach czy kantorach mogą się różnić 10-krotnie.
- Między miastami podróżuj autobusami. Są bezpieczne, szybkie i bardzo tanie.
- Jako pamiątkę kup pustynną roślinkę, która nigdy nie umiera. Wygląda jak zasuszony kwiatek, ale kiedy poleje się ją kropelką wody, powolutku się otwiera.