Ciekawostki ze świata

Białe święta na końcu świata [FELIETON]

Monika Witkowska, 21.12.2016

Białe święta

fot.: www.shutterstock.com

Białe święta
Grudzień to miesiąc szczególny – większość z nas żyje wtedy świętami i Nowym Rokiem. Dla mnie niezapomniane były te ostatnie. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że spędziłam je na końcu świata.

Dokładnie rok temu w Wigilię znaleźliśmy się w górach wyjątkowych, bo należących do masywu Mt. Vinson, najwyższego szczytu Antarktydy (4892 m n.p.m.). Byliśmy w obozie bazowym na wysokości 2200 m n.p.m., czyli na samym początku naszej wspinaczki. Ale zimno już tam solidnie dawało nam w kość – termometr wskazywał minus 25 stopni.

Każdy z naszej siedmioosobowej ekipy z Polski przywiózł ze sobą coś wigilijnego. Piotrek opłatek, Szczepan małą sztuczną choinkę, bo na Antarktydzie nie ma przecież drzew, Paweł zadbał o puszczane z MP4 kolędy.

Najtrudniej było z tradycyjnymi potrawami, jako że do Chile, z którego wyruszyliśmy na Antarktydę, nie można przywozić prawie żadnej żywności. Na szczęście na liście produktów zakazanych nie było zupek typu „gorące kubki”, więc grzybowa i czerwony barszczyk z torebki na wigilijnym stole jednak się pojawiły.

Na stole? To przenośnia, bo do wieczerzy zasiedliśmy w namiocie, a za stół służyła nam rozłożona karimata.

NA TEMAT:

Co dalej? Nasz amerykański przewodnik (w masywie Mt. Vinson wprowadzono obowiązek korzystania z nich), chcąc się wykazać w tym szczególnym dniu, zrobił nam niespodziankę i przyrządził hamburgery. Cóż, zapomnieliśmy mu powiedzieć, że wigilia w naszej tradycji ma być postna. Ale były też ryby – przywieźliśmy je ze sobą w puszkach, a ja zrobiłam „śledzia” z jabłkami i cebulą. Gdy otworzyłam puszkę, okazało się, że będzie to jednak tuńczyk.

Z rozpoczęciem uroczystej kolacji, do której zasiedliśmy w puchowych kurtkach, nie czekaliśmy do pierwszej gwiazdki – w grudniu na Antarktydzie trwa dzień polarny, więc ciągle jest jasno.

Żeby tradycji stało się zadość, po kolacji były prezenty. Najoryginalniejsze, jakie w życiu dostałam, bo wręczono nam worki na odchody; na Białym Lądzie bardzo pilnuje się, żeby nie załatwiać się gdziekolwiek.

Muszę dodać, że gościem specjalnym wigilii był pingwin Vini, nazwany tak na cześć zdobywanego masywu. Ale nie prawdziwy, tylko pluszak, bo w antarktycznym interiorze pingwiny nie występują. Jest za daleko do morza, więc nie mają się tu czym żywić. Viniego wniosłam potem zresztą w plecaku na szczyt Mt. Vinson.

Sylwester na Antarktydzie

Niezapomniany był też sylwester. Wszystko wskazywało na to, że po udanym ataku szczytowym spędzimy go w obozie w górach. Tymczasem na dwie godziny przed północą dostaliśmy elektryzującą wiadomość: „Jeśli zdążycie się szybko spakować, mały samolot zabierze was do amerykańskiej bazy”.

O 23.40 wylądowaliśmy u gościnnych Amerykanów, a 20 minut później tak jak przylecieliśmy, w górskich ciuchach, przy zrobionym z bloków lodowych barze, piliśmy noworocznego szampana i składaliśmy sobie życzenia. Po wielu mglistych dniach akurat w tym momencie się wypogodziło, niebo zrobiło się błękitne, wyszło słońce, a blask, jaki od niego bił, sprawiał, że bez okularów nie można było wytrzymać.

Towarzystwo, składające się z obsługi bazy, turystów czekających na lot na biegun oraz wspinaczy, było międzynarodowe. Amerykanie, ale też Japończycy, Brazylijczycy, Chilijczycy, Argentyńczycy, Holendrzy, Rosjanie, a nawet dziewczyna z Arabii Saudyjskiej, która zamierza zostać pierwszą Saudyjką ze zdobytą Koroną Ziemi.

Szaloną noc dopełniła dyskoteka w zaciemnionym namiocie stołówkowym, gdzie tańczyliśmy w ciężkich, górskich buciorach. Gdyby nie dzień polarny, można by rzec, że do białego rana.

Podobno jaki początek, taki cały rok. Początek 2016 r. był udany, bo wypadł w tak egzotycznym miejscu jak Antarktyda, a dwanaście ostatnich miesięcy wypełniły ciekawe podróże. Oby 2017 r. też był taki, czego także wam, drodzy czytelnicy, z całego serca życzę.

Polub nas na Facebooku!

Żaden utwór zamieszczony w serwisie nie może być powielany i rozpowszechniany lub dalej rozpowszechniany w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny) na jakimkolwiek polu eksploatacji w jakiejkolwiek formie, włącznie z umieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody TIME S.A. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części z naruszeniem prawa tzn. bez zgody TIME S.A. jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.