Dla przypomnienia: pierwszy święty Mikołaj to żyjący w IV wieku w Mirze (południe obecnej Turcji) dobrotliwy biskup, który w tajemnicy przed wszystkimi obdarowywał biednych. Ze względu na liczne zasługi, jak też przypisywane mu cuda, po śmierci święty Mikołaj został patronem żeglarzy, panien na wydaniu, adwokatów, piekarzy i cukierników, złodziei, więźniów, a także podróżnych! Wszechstronność i uznanie sprawiły, że po śmierci jego szczątki stały się atrakcyjną relikwią, o którą w niezbyt ładny sposób w XI wieku zawalczyli żeglarze z włoskiego Bari. Otóż Włosi złożone w sarkofagu kości biskupa z Miry wykradli, przy okazji część ich gubiąc (to, co odnaleziono, można zobaczyć w muzeum w tureckiej Antalyi). Cel osiągnęli – od tej pory w chrześcijańskim świecie zaczęto mówić o świętym Mikołaju z Bari, nie z Miry.
NA TEMAT:
Święty Mikołaj z Laponii
Mijały stulecia, nastał XX wiek i legenda Świętego Mikołaja odżyła. O dziwo, nie w Turcji, nie we Włoszech, tylko w Stanach Zjednoczonych, gdzie w latach 30. XX wieku wizerunek brodatego mężczyzny w czerwonym kubraku wykorzystała w kampanii reklamowej Coca-Cola.
Równocześnie, w bliższej nam Finlandii, dziennikarz prowadzący słuchowiska dla dzieci uczynił ze Świętego Mikołaja bohatera audycji i na potrzeby programu ulokował go w Laponii. Finał był taki, że lapoński Mikołaj stał się w krótkim czasie tak popularny, że trzeba było urządzić mu „biuro”, które później przerodziło się w sporą Wioskę Świętego Mikołaja.
Wioska Świętego Mikołaja w Rovaniemi w Laponii, Fot. Shutterstock.com
Działa ona obecnie cały rok, na obrzeżach miasta Rovaniemi, dokładnie na linii koła podbiegunowego, więc zimą możemy tu też obserwować zorze polarne. Gorzej, że mikołajowy biznes w tym przypadku przerodził się w masowy przemysł, zatem na bezinteresowność tamtejszego Mikołaja za bardzo nie liczmy – nawet za zdjęcia z nim trzeba słono zapłacić.
Święty Mikołaj z Grenlandii
Swojego Mikołaja mają też Grenlandczycy i Duńczycy, mówiący o nim Julemanden. W stosunku do swojego fińskiego kuzyna, światowej sławy celebryty, ten z Grenlandii jest bardziej swojski i skromny. Przy okazji jest też niezłym bałaganiarzem – tak przynajmniej mogę powiedzieć po wizycie w jego chatce koło wioski Uummannaq. Mało kto tam zagląda, więc Mikołaj nie ma motywacji do jej sprzątania.
Sanie Świętego Mikołaja z Grenlandii, fot. shutterstock.com
Za to biuro grenlandzkiego Mikołaja, mieszczące się w mieście Nuuk, stolicy wyspy, funkcjonuje całkiem nieźle, chociaż jego samego nigdy tam nie spotkałam (a byłam trzy razy).
– Pewnie wybrał się na polowanie na foki – skomentowali moje rozczarowanie lokalsi, a biorąc pod uwagę główne zajęcia miejscowej ludności, jest to całkiem uzasadnione.
Święty Mikołaj z Alaski
No i jeszcze jeden Mikołaj – amerykański Santa Claus. Temu siedzibę urządzono na, czy raczej, w Biegunie Północnym. Że trudno tam dotrzeć? Nieprawda, łatwo!
Nie żartuję, bo Biegun Północny, czyli po angielsku North Pole, to położone pośrodku Alaski miasteczko, do którego prowadzi całkiem dobra asfaltówka, nie mówiąc o tym, że tuż po sąsiedzku jest Fairbanks – drugie co do wielkości miasto Alaski.
Dom świętego Mikołaja na Alasce Fot. Shutterstock.com
Wszystko w North Pole nawiązuje do Mikołaja – nawet ulice (jedna z nich nosi nazwę Santa Claus, inna St Nicholaus, jeszcze inna ma za patrona Snowmana, czyli Bałwana), zaś latarnie przypominają mikołajowe laski. Alaskijski jegomość różni się nieco od swoich kolegów kolorową koszulą i tym, że każdemu daje szansę bycia milionerem – sprzedaje banknoty o nominałach miliona (!) dolarów, na których zamiast typowych dla amerykańskiej waluty wizerunków prezydentów USA, widnieje podobizna Mr Santa Claus.
Oczywiście, lista Mikołajów na tym się nie wyczerpuje, bo przecież jest jeszcze rosyjski Dziadek Mróz i inni lokalni agenci świątecznego biznesu. Jedno jest pewne – Mikołajów na ziemi dostatek, a jak to w życiu bywa – najbardziej zasłużony (ten z Miry) jest paradoksalnie najmniej znany.