Pierwsze skojarzenia z Wigilią to zwykle barszcz z uszkami, zapach kompotu z suszu, kapusty z grzybami i migoczący pośród bombek płomień świec. Każdy kraj ma własne świąteczne „perełki”, których co roku nie może się doczekać. My ubieramy choinkę, a Grecy dekorują świąteczny żaglowiec. My kładziemy prezenty pod drzewkiem, a Anglicy wkładają je do kolorowej skarpety. My jemy karpia i śledzie, podczas gdy na południu królują owoce morza, a nieobchodzący postu Francuzi pieką gęś. Przyjrzyjmy się, jak Europa smakuje w święta.
Kala Christouyena – Wesołych Świąt!
Polacy rozpoczynają Wigilię od przełamania się „anielskim chlebem”, a Grecy od christopsomo – chleba Chrystusa. Okrągły bochenek wypiekany jest z wielką pieczołowitością. Na wierzchu gospodynie dokonują odpowiednich nacięć w kształcie krzyża lub symboli przedstawiających zawody poszczególnych członków rodziny.
Zgodnie z tradycją, przed pokrojeniem christopsomo głowa rodziny kreśli na nim nożem znak krzyża, po czym daje wszystkim domownikom po jednym kawałku, mówiąc: Kala Christouyena lub Chronia polla (Wesołych Świąt lub Sto lat). W niektórych regionach Grecji gospodarz przełamuje go na pół na swojej głowie, po czym cała rodzina sprawdza, który kawałek jest większy. Jeśli ten w prawej ręce, nadchodzący rok będzie pełen obfitości.
NA TEMAT:
Rybne wariacje
Po życzeniach nadchodzi czas na zimne i gorące dania. U nas Wigilia jest dniem postnym, toteż, oprócz kapusty i pierogów z grzybami, mamy ogromny wybór rybnych potraw na stole. Śledź w oleju, śledź w śmietanie, śledź w jabłku, karp w galarecie, karp smażony, ryba w sosie greckim – długo by można wymieniać. W wielu krajach tego dnia nie obowiązuje post, ale obok mięs pojawiają się również dania rybne (np. wędzony łosoś w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Francji).
Głównym wigilijnym daniem Portugalczyków jest – tu nie powinno być zdziwienia – bacalhau de consoada, czyli dorsz z jarzynami. Nad Morzem Śródziemnym obowiązkowe są owoce morza; krewetki, langusty, ostrygi i wiele innych – na przykład we Włoszech prym wiodą nadziewane małże. Wędrując rybnym szlakiem na północ, docieramy do Norwegii. Tutaj świąteczną specjalnością jest lutefisk, czyli sztokfisz. Suszoną tuszę ryby przez kilka dni namacza się w wodzie i ługu sodowym, potem gotuje lub grilluje i podaje z ziemniakami i boczkiem. Z rybnych ciekawostek warto wspomnieć o fińskim rosolli – sałatce ze śledzia z buraczkami, marchewką, ziemniakami, kiszonym ogórkiem i jabłkiem.
Pierniki
„Nakładź cykaty krajanej, przydaj imbieru białego, hanyżu nietłuczonego, a po wierzchu pozynguj piwem” – tak parę wieków temu babcie mogły instruować wnuczki, jak upiec pierne ciasto. Tym, którzy mają kłopoty ze staropolskim językiem, spieszę z wyjaśnieniem: cykata to skórka z pomarańczy, pozyngować znaczy posmarować, a pierne pochodzi od dodawanego do piernika pieprzu.
Przed świętami każda kuchnia w Polsce pełna jest korzennych zapachów. Idąc ich tropem, dotrzemy do Torunia, miasta od wieków słynącego z wyrobu pierniczków. Wykorzystywano je dawniej jako suchary wojskowe, środek leczniczy, a nawet swoistą łapówkę (w prezencie dostali je kiedyś Szwedzi i caryca Katarzyna). Tak jak dziś Coca Cola zazdrośnie strzeże swej receptury, tak i średniowieczny Toruń pilnował, by nikt nie odkrył jego sekretu, jednocześnie nie ustając w szpiegowaniu swej głównej rywalki, Norymbergi. Podchody zakończyła umowa z 1556 r. – odtąd Toruń, oprócz swoich, mógł również wypiekać pierniki „norymberskie”, a Norymberga „toruńskie”.
Często tworzono je w formie wizerunków królów, bohaterów legend i świętych; popularny był też herb Torunia. Dla mieszkańców wciąż jest to ważny element tożsamości społecznej. W mieście powstało nawet Muzeum Piernika – zwiedzający mogą wziąć udział w procesie wypieku według receptury sprzed pięciuset lat, własnoręcznie dodać przyprawy, zagnieść ciasto i włożyć je do pieca jakby żywcem wyjętego z szesnastowiecznej piernikarni.
Korzenne smaki nie są domeną jedynie Polaków. Włosi mają swój pan speziale, Portugalczycy bolo de mel, a Norwegowie pepperkake (dekorowane pierniczki w kształcie reniferów, choinek, aniołków) i pepperkakehus – chatki z piernika. Przed świętami budują je nawet przedszkolaki. Dekorują ściany kolorowym lukrem, żelkami, czekoladą – w zasadzie wszystkim, co im przyjdzie do głowy. Kto jeszcze nie wyobraża sobie świąt Bożego Narodzenia bez piernika? Na pewno Niemcy. Jarmark świąteczny w Norymberdze znany jest w całej Europie. Najlepiej przespacerować się po nim w niedzielę wieczór lub w tygodniu, kiedy jest tam mniej turystów, i zakupić pierniczki Elizy, których jakości pilnują rygorystyczne przepisy.
Grzane wino na jarmarku świątecznym
Niemcy mówią na nie Gluhwein, Francuzi to vin chaud, na Węgrzech forralt bor, w Czechach svarené vino, a Polacy? Polacy mają swój grzaniec galicyjski. Gorące, aromatyczne wino chyba wszystkim kojarzy się z Bożym Narodzeniem i przywodzi na myśl jarmarki bożonarodzeniowe, po których najprzyjemniej spaceruje się z ciepłym kubkiem w dłoni.
Możemy osłodzić je miodem – choć nie wszystkie gatunki wymagają dosładzania – zaś wśród pasujących do niego przypraw mamy ogromny wybór: goździki, cynamon, imbir, anyż, kardamon, skórka z pomarańczy lub cytryny, a nawet kminek, majeranek lub pieprz. Przyrządzając grzaniec, pamiętajmy, żeby nie dopuścić do wrzenia – wino straci wtedy swój wspaniały aromat.
Grog czy glögg?
Na pewno oba świetnie rozgrzeją w grudniową noc, szczególnie, gdy wracamy zmarznięci z pasterki. Grog to trunek o marynarskich korzeniach. Jego historia sięga XVII wieku, kiedy to brytyjski admirał Vernon nakazał rozcieńczać wydawany rum gorącą wodą z cytryną, by zapobiec rozprzężeniu załogi. Marynarze przezywali swego dowódcę „Old Grog”, ze względu na stary surdut z grogramu, który Vernon codziennie nosił. Później przezwiska zaczęto używać na określenie gorącego napoju.
Dziś przygotowuje się go na wiele sposobów, czasem zastępując rum innym mocnym alkoholem, takim jak whisky czy brandy. Podstawowe składniki to cukier i sok z cytryny, smak można wzbogacić goździkami i cynamonem, a jeśli nie lubimy mocnych drinków, dodatkowo rozcieńczamy go np. naparem z herbaty. Glögg z kolei wywodzi się ze Szwecji – to grzane wino z domieszką wódki lub koniaku.
Obowiązkowo dodajemy również przyprawy korzenne, a na koniec wrzucamy rodzynki i kilka migdałów. Tradycyjnie pije się go w Boże Narodzenie, ale Szwedzi w przypominają sobie o glöggu już od pierwszej niedzieli adwentu – trunek ten króluje na spotkaniach towarzyskich przez cały świąteczny sezon.