U progu lata zakwitają narcyzy. Pokrywają łąki Salzkammergut – dzielonej przez Styrię z Górną Austrią i Krajem Salzburskim krainy jezior oraz wzgórz. Wtedy w miejscowości Bad Aussee odbywa się Narzissenfest. Festiwal to przede wszystkim kwiatowe instalacje wiezione na naczepach traktorów, przegląd ludowych strojów, tradycyjna muzyka, taniec, ale też wybory królowej narcyzów. W 1960 r. zorganizowano pierwszą edycję konkursu. Styria (po niemiecku Steiermark) żyła wtedy premierą filmu opowiadającego o wydarzeniach, które miały tam miejsce ponad sto lat wcześniej. W okresie, w którym rozgrywa się akcja „Wielkiej miłości arcyksięcia Jana” w nazwie miejscowości nie było jeszcze słówka „bad”, odpowiadającego określeniu „zdrój”. Leżała ona na trasie prowadzącej do Wiednia i miała swój posterunek pocztowy. Zarządzał nim poczmistrz Plochl, który miał córkę Annę. Pewnego dnia z okna dyliżansu dostrzegł ją arcyksiążę Jan Habsburg. Podobno zakochał się od pierwszego wejrzenia i szybko się oświadczył. Dla nisko urodzonej wybranki arystokrata zrzekł się praw do tronu, opuścił imperialny Wiedeń i osiadł na prowincji, w Grazu. Para żyła długo i szczęśliwie – przekonywali filmowcy. Dziś uczeni burzą legendę, twierdząc, że nie mezalians, ale sprzeczne z racją stanu działania arcyksięcia spowodowały styryjskie wygnanie. Wskazują jednak na jego zasługi dla gospodarki, rolnictwa i kultury, a w efekcie – ogromny wpływ na rozwój landu.
NA TEMAT:
Styria. Wydobyć skarb
Największym z bogactw styryjskiej ziemi przez lata było żelazo. Arcyksiążę czerpał zyski z rud w okolicach Eisenerz, przyczynił się też do unowocześnienia wydobycia i przetwórstwa surowca. Dzięki jego staraniom w 1853 r. otwarto Semmeringbahn, pierwszą wysokogórską linię kolejową w Europie, dzięki której połączono Wiedeń z Triestem. Wzbogacił się na tym nie tylko sam arcyksiążę, ale i cały land. Dziś na stromych zboczach nieczynnych już wyrobisk na Eisenbergu można czasem usłyszeć ryk silników. W trakcie czerwcowego festiwalu Erzbergrodeo rywalizują tu crossowi motocykliści. Obserwuję, jak Jürgen,niemiecki zawodnik uczestniczący w zawodach, zdejmuje kask i maskę. Ma pokrytą pyłem twarz, a jego oczy błyszczą od adrenaliny, której przed chwilą doświadczył.
***
Cały tekst Pawła Wrońskiego przeczytasz w kwietniowym wydaniu magazynu „Podróże”.