Siekamy pokrzywę, miętę, oregano, koniczynę, szałwię i dziki majeranek. Ucieramy w moździerzu i mieszamy z solą. Maria próbuje, kręci nosem i dodaje nieco kwiatów krwawnika. Zioła pozostawimy rozłożone na kartce na parę dni do wyschnięcia. Trafią potem jeszcze raz do moździerza, a następnie do słoiczka – ziołowej soli używać będę do grzanek, sałatek oraz mięsa. Druga część roślin wraz z maślanką i jagodami kupionymi rano na targu wpadnie do blendera. Dodamy jeszcze parę łyżek miodu z pasieki w Thiersee. Z tych składników powstanie koktajl barwiący język na fioletowo. Ostatnia porcja ziół wraz ze szczyptą soli wyląduje na chrupiącej pajdzie chleba z serkiem od lokalnego dostawcy. Każdy kęs kanapki będzie nieco inny. Popijemy je herbatą z pokrzyw. Najprostsze przepisy na świecie. Nie mają prawa nie wyjść. Trzeba tylko przypomnieć sobie, że ziołowy serek można zrobić samemu, i zadbać o dobre składniki. A może przejść się nad jezioro i po nie schylić?
NA TEMAT:
Maria Bachmann uwielbia brzozy, które jako jedne z pierwszych puszczają wiosną pędy. Lubią rosnąć samotnie i dzielić się z ludźmi energią. Maria obejmuje drzewo, a po chwili schyla się do jego stóp, by zerwać kwitnącą właśnie przytulię. – To roślina ochronna, stabilizuje i oczyszcza organizm. O, a tutaj mamy koniczynę, wpływa dobrze na hormony – Maria wie doskonale, jakie właściwości mają poszczególne gatunki, które pomagają, a które świetnie smakują i nadają potrawom charakter. Uczyła się od swojej mamy zielarki, teraz sama przekazuje wiedzę. Organizuje kursy i spacery – dla sąsiadów i turystów. Zabiera ich do ogródka pokazowego, ale i na przechadzkę z koszykiem wokół jeziora Thier oraz na alpejskie szlaki. Bo wokół rośnie mnóstwo wartościowych roślin. Wielu mieszkańców Tyrolu ma własne ogródki ziołowo-warzywne. Czego nie mogą lub nie mają czasu wyhodować sami, kupują u zaprzyjaźnionych rolników.
W Tyrolu jest najwięcej gospodarstw ekologicznych w całej Austrii, ludzie są tu przyzwyczajeni do organicznych produktów, najlepiej od sąsiadów. Region Kufstein ze zdrowego trybu życia i lokalnych produktów uczynił też swoją wizytówkę. Nazywany Bramą Alp nie ma lodowców ani szczytów tak wysokich czy krajobrazów tak dramatycznych, jak zachodnia część Tyrolu. Jest tu bardziej sielsko, zielono. Turyści przyjeżdżają zwiedzić jeden z największych zabytków kraju – twierdzę Kufstein, zimą często wybierają biegówki, latem górskie spacery. A po trekkingu czas oczywiście na dobrą kolację.
***
Cały tekst Joanny Szyndler przeczytasz w majowym wydaniu magazynu „Podróże”.