Złoto, kawiarnie i stragany
Ruszamy na Naschmarkt, targ rozpościerający się od Kaiserplatz aż po Kettenbrückengasse. Dziś sobota, co oznacza, że gości tu również ogromny targ staroci. Dookoła spoglądają na nas złote kamienice Otto Wagnera. Sprawdzamy szybko obecność okrągłego stolika w kawiarni Savoy (www.savoy.at), jednego z pierwszych nieoficjalnych lokali gejowskich w mieście. Kawiarnia tchnie dziewiętnastowiecznym duchem: rzeźby, boazerie, ciężkie kotary. Tylko za barem młody, piękny mężczyzna, a w rogu, rzecz jasna, zarezerwowany stolik. Tym razem nie ma czasu na przystanki, pędzimy szybko na targ, ponieważ od godziny 11 zaczyna się tam istny kocioł. Najlepiej przyjść tu wczesnym rankiem i dać się porwać widokom piętrzących się straganów, które potem mogą zniknąć nam z oczu wśród tłumów wiedeńskiej klienteli. Jeśli ktoś wstał lewą nogą po wieczornych nadużyciach rieslingu, tu może zamówić cesarskie śniadanie za niecałe 10 euro w modnej Cafe Doan lub zaprosić ukochaną osobę do popularnej restauracji rybnej Umarfisch (www.umarfisch.at) na – jak to określa nasza przewodniczka – „erotyczne śniadanie” ze świeżymi ostrygami i szampanem.
NA TEMAT:
Targ staroci i Café Rüdigerhof
Niepostrzeżenie przekroczyliśmy właśnie granicę między starą częścią targu, gdzie sprzedaje się produkty spożywcze, i wkroczyliśmy na pchli targ. Michał z zacięciem godnym lepszej sprawy lawiruje wśród straganów, ja zaś odpadam już przy 80. porcelanowej figurce galopującego konia. Udaję się sama do pobliskiej – i dodajmy – kultowej kawiarni Café Rüdigerhof, z której tarasu można dostrzec pół Wiednia. Taras tarasem, lecz ten lokal warto obejrzeć od wewnątrz. Wygląda bowiem tak, jaby wystrój pozostał nietknięty od wczesnych lat 70. Piękne laminowane powierzchnie baru ustępują miejsca antresoli, gdzie znajduje się największa chluba tego miejsca: „zestaw wypoczynkowy króla Husajna”. Oto one, zakurzone, rozlazłe fotele oraz zapadająca się kanapa z czarnej skóry, z której kolejni goście wydrapali lub wycięli sobie fragmenty na pamiątkę. Komplet mebli trafił tu z ambasady Jordanii lub prosto z Ammanu – tak przynajmniej głosi legenda. Kto zasiądzie w tych fotelach, nie będzie chciał się z nich ruszyć, są bowiem tak wygodne, mimo iż całość wygląda nader obskurnie. Ryzykuję jednak i z tąpnięciem zapadam się w głębiny kanapy. Rzeczywiście, król Husajn wiedział, czym jest komfort.