Polskim plażowiczom Morze Czarne przypominać może Bałtyk. Podobnie do naszego wybrzeża plaże w Bułgarii są w większości piaszczyste. Akwen przez długi czas jest bardzo płytki, co sprzyja rodzinnym kąpielom. Całkiem inna jednak niż w Morzu Bałtyckim jest woda – dużo cieplejsza, odczuwalnie bardziej słona, a co za tym idzie, krystalicznie czysta. Zupełnie jak w Morzu Śródziemnym – ale bez skał i kamieni. Nic dziwnego, że ten wakacyjny ideał postanowiły zagospodarować sieci hotelowe. Eleganckie kompleksy wyrosły zaraz przy plaży, aby turysta w drodze z pokoju do morza nie musiał nawet przekraczać ulicy, co najwyżej musi minąć sympatyczny bar w karaibskim stylu. To dla wczasowiczów niezmiernie wygodne, jednak z czasem może się znudzić. Ciekawy, czy istnieją gdzieś w Bułgarii plaże, które są niezagospodarowane przez kurorty, ruszam ze Słonecznego Brzegu na południe. Poruszając się wzdłuż morza, wypatruję plaży idealnej – spokojnej, niezatłoczonej, z lekkim akcentem cywilizacji w postaci kempingu czy knajpki gdzieś w oddali.
Wokół Sozopolu
Wystarczy obrać kurs na Sozopol i przed odwiedzeniem tego starożytnego miasta o niezaprzeczalnym uroku, odbić w lewo w miejscu, gdzie do morza wpada niewielka rzeka. Na jej lewym brzegu znajduje się czterogwiazdkowy hotel Laguna Beach Resort, na prawym zaś wakacyjny kemping. Tak więc tutaj, jak mówią, każdy znajdzie coś dla siebie. Oba ośrodki przylegają do szerokiej i piaszczystej plaży Złota Rybka. Rozciąga się ona na kilka kilometrów aż do kolejnej wakacyjnej miejscowości Czernomorec. Jest więc na tyle długa, by znalazły się na niej miejsca zagospodarowane z ulubionymi przez amatorów leniuchowania, leżakami i parasolami, oraz zakątki bardziej dzikie, gdzie można rozłożyć się na drobnym gorącym piasku i chłonąc promienie słońca z dala od innych.
Łozenec
Dalej na południe jest niemniej klimatycznie. Na obiad zajeżdżam do letniskowej miejscowości Łozenec. Niemal przy samej plaży znajduje się restauracja Tavan (wcześniej Mezze), jak się potem okaże, najlepsza jadłodajnia podczas mojej wizyty w Bułgarii. Zajadam się świeżymi rybami i sałatkami wpatrzony w ogromne dziś fale, które sprzyjają surferom. Ich popisy śledzi garstka turystów.
Carewo i Achtopol
Im dalej na południe, tym miasteczka mniej przypominają wzorowane na Turcji czy Egipcie kombinaty turystyczne, a coraz bardziej senne rybackie osady, w których chciałoby się zostać i zapomnieć o otaczającym świecie. Takie właśnie są Carewo i Achtopol. W obu miejscowościach roztacza się typowy dla czarnomorskiej Bułgarii nostalgiczny klimat. Bije od starych nabrzeży, wyciągniętych na brzeg łódeczek, kolorowych straganów i uliczek, które równie dobrze mogłyby znajdować się na prowincji w Polsce, gdyby zmienić alfabet na szyldach sklepów.
Varvara
Na trasie między miasteczkami nie ma prawie żadnych zabudowań. Po obu stronach drogi tylko zieleń. Mijam zresztą kilka rezerwatów przyrody. Południowe wybrzeże Bułgarii ma wiele miejsc idealnych do obserwacji wędrownych ptaków. Po uchodzącej do Morza Czarnego rzece Ropotamo można wybrać się w rejs łódką i z jej pokładu podglądać życie nie tylko dzikiego ptactwa, ale także licznych tutaj żółwi. Zresztą nie tylko zwierzęta doceniają zalety położenia z dala od cywilizacji. Do mijanej przeze mnie wioski Varvara co roku na przełomie czerwca i lipca zjeżdżają krajowi i zagraniczni hipisi, by na dziewiczej plaży wspólną zabawą powitać nadejście lata.
Sinomorec
Moim celem jednak jest Sinomorec – ostania miejscowość na bułgarskim wybrzeżu. Dalej ciągnie się Turcja. Poza kilkoma hotelami i knajpkami nie ma tu prawie żadnej infrastruktury ułatwiającej życie turystom. Jest za to spokój i melancholijna atmosfera krańca kontynentu. Są także skaliste klify, na których urywają się zielone łąki – krajobraz niczym z irlandzkiej pocztówki. I są wreszcie plaże. Wśród nich jedna absolutnie wyjątkowa, położona przy ujściu rzeki Weleki. Znajduje się dokładnie w przesmyku między morzem a rzeką, która zanim wpadnie do niego, przez kilkaset metrów płynie obok. Plaża ma więc dwie strony: słodko- i słonowodną. Dojście tutaj to kwestia wybrania się na niemałą przechadzkę z centrum miejscowości, przez co niewielu wczasowiczów tu dociera. I bardzo dobrze. Jeśli jutro wstanę odpowiednio wcześnie, przy odrobinie szczęścia będę mieć tę dziką plażę tylko dla siebie.