Na Wyspach Owczych wciąż funkcjonuje jednostka powierzchni oparta o liczbę owiec, która przypada na fragment farerskiej ziemi. Archipelag osiemnastu wysp to kawałek ziemi, który oparł się zgiełkowi cywilizacji i nachalności popkultury. To jedno z tych nielicznych miejsc na świecie, gdzie minimalizm jest pożądany. - Czytałem o małej, dumnej nacji przez wieki stawiającej dzielnie czoła wymogom życia pośrodku Atlantyku. Czytałem o miejscu, w którym nie zamyka się na klucz domów i samochodów. Czytałem i oglądałem. Moja ciekawość, podziw i zachwyt rosły coraz bardziej. Aż pewnego dnia postanowiłem zobaczyć Wyspy na własne oczy - pisze we wstępie do swojej książki Maciej Brencz.
NA TEMAT:
Wyspy Owcze – dlaczego warto odwiedzić pochmurny archipelag na Atlantyku
I dodaje: Czym dla mnie są Wyspy Owcze? Gromadką osiemnastu wulkanicznych wysepek, nie wiedzieć czemu pomijanych przez niektórych kartografów i telewizyjnych grafików serwisów meteorologicznych? Pozbawionym drzew, surowym krajobrazem kształtowanym przez morskie sztormy i nieustający wiatr? Pełnymi wewnętrznego spokoju, pasji, ciepłymi i gościnnymi ludźmi żyjącymi na niespokojnym, surowym, wrogim i niegościnnym kawałku lądu pośrodku oceanu? Domem dla nacji wielkości jednej dziesiątej Poznania, w której wydaje się per capita pięć razy więcej książek niż w Polsce?
Skandynawia wciąż należy do alternatywnych kierunków wakacyjnych wojaży. Niesłusznie przegrywa często ze śródziemnomorskimi wyspami. Tymczasem jej Wyspy Owcze kuszą dzikością przyrody, czystym powietrzem i wyprawami autostopowymi, które stały się tutaj niepisaną tradycją. Więcej inspiracji do odwiedzenia Wysp Owczych znajdziecie w książce Macieja Brencza "Farerskie kadry. Wyspy, gdzie owce mówią dobranoc". Jej egzemplarz możecie wygrać w naszym konkursie na Facebooku, który rusza 26 marca.
Regulamin konkursu "Farerskie kadry"