To chyba najbardziej przyjazne ludziom miasto, jakie znam. Jeszcze niedawno mieszkaliśmy tu z rocznym maluchem i dla nas Kopenhaga jest wręcz idealna. Nie przytłacza swoimi rozmiarami, a zamiast do metra, najczęściej wsiada się tu na rower – najbardziej praktyczny środek transportu.
Rodziny z małymi dziećmi mogą wypożyczyć przyczepkę bądź popularną „christianię” – trzykołowiec z częścią bagażową między przednimi kołami.
Dwie szerokie, zawsze jednokierunkowe ścieżki rowerowe to integralna część każdej ulicy. Miasto oczyszcza je w pierwszej kolejności, przed chodnikami czy jezdnią. Choć aura bywa w kratkę, Duńczycy mawiają, że nie ma złej pogody, jest tylko źle dobrane ubranie.
NA TEMAT:
Street food w Kopenhadze
Mieszkańcy Kopenhagi kochają swoje miasto o każdej porze roku. Zimą zasiadają w przytulnych kawiarniach, oświetlonych blaskiem świec lub ognia w kominku. A gdy wiosną dni robią się coraz cieplejsze, biesiadują w parkach i na ulicach.
Bardzo popularne stało się jedzenie uliczne. Jego najnowszym epicentrum jest Papirøen. Dawniej fabryka papieru, dziś ogromna hala skupiająca ponad 30 foodtrucków i stoisk, w której przenikają się zapachy i smaki kuchni z różnych zakątków świata. Miejsce jest dobre na każdą kieszeń, popularne również wśród wegetarian.
Fot. Kim Wyon / Visit Denmark
W deszczowe dni zasiadamy w środku, najchętniej przy wielkim otwartym kominku z tyłu hali. Kiedy pogoda dopisuje, wygrzewamy się w słońcu na leżakach, przyglądamy przepływającym koło nas łodziom i podziwiamy panoramę Kopenhagi. Imponujący, nowoczesny budynek Teatru Królewskiego kontrastuje ze starym, urokliwym portem Nyhavn, znanym z kolorowych pocztówek.
Z targu na piknik
Kilka lat temu w samym sercu Kopenhagi, przy stacji Nørreport, powstały eleganckie hale targowe Torvehallerne. Na stoiskach można kupić świeże warzywa i produkty gourmet oraz spróbować pysznych smørrebrød. To skandynawska specjalność: różnego rodzaju smakołyki, takie jak wędzone ryby czy śledzie w rozmaitych zalewach, serwowane na kromkach ciemnego, żytniego chleba z masłem. Niby to kanapki, ale każda wygląda jak kolorowe, bardzo apetyczne danie.
Fot. Robin Skjoldborg / Visit Denmark
Jak przystało na miasto portowe, zjemy tu też świeże ryby i owoce morza. Na wielu stoiskach królują dania z różnych stron świata – od francuskiej kaczki confit przez moules marinières, sushi aż po wietnamskie kanapki bánh mì.
Po obiedzie czas na kawę i deser w naszej ulubionej malutkiej cukierni na targu, Café Rosa, w której zajadamy się pieczonymi na miejscu ciastami i ciasteczkami. W słoneczne dni zabieramy ze sobą przekąski, idziemy do pobliskiego Ørstedsparken i rozsiadamy się wygodnie na trawie.
Piknik w ulubionym parku albo na portowym nabrzeżu to codzienność w Kopenhadze. Nikogo nie dziwi tutaj widok biesiadujących na świeżym powietrzu ludzi. Dozwolone jest nawet grillowanie – czy to w publicznych parkach, nad kanałami przecinającymi miasto, czy na mostach.
W Kopenhadze na każdym kroku ożywa hasło: „Miasto jest nasze”.