Estonia: Tartu
Tartu założył Stefan Batory po zwycięskiej wojnie z Moskwą. Król nadał miastu biało-czerwoną flagę, która nadal dumnie powiewa nad ratuszem. Wraz z Polakami przyszli tu jezuici, później ich kolegium Szwedzi zamienili na uniwersytet. Mimo że na tutejszej uczelni studiowali Tytus Chałubiński, Bronisław Malinowski czy Władysław Raczkiewicz, a w XIX wieku co dziesiąty student był Polakiem, na próżno szukać w Tartu śladów polskości. Oficjalnie założycielem uniwersytetu jest Gustaw Adolf, którego pomnik stoi w centrum miasta, a postać Batorego upamiętnia jedynie skromna tablica wmurowana w ścianę Uniwersytetu.
Będąc na miejscu, koniecznie trzeba się wybrać w rejs rzeką Emajőgi – widać tu jak na dłoni zmiany, jakie zachodzą w tym kraju. Na jej brzegach stoją przeszklone apartamentowce, a turystów co chwila mijają wesołe grupy kajakarzy z uniwersyteckich bractw. I jeszcze jedno: jeśli kogoś interesują średniowieczne ruiny, powinien wybrać się do gotyckiej katedry św. Piotra i Pawła na szczycie wzgórza Toomemägi (leży na Europejskim Szlaku Gotyku Ceglanego). Budowa trwała od XIII do XV w. W czasach Stefana Batorego wygłaszał tu kazania ks. Piotr Skarga.
NA TEMAT:
OSIEDLA NA SKAŁACH
Jadąc z Tallina do Tartu, drugiego co do wielkości miasta Estonii, mija się wielkie blokowiska. Właściwie niczym nie różnią się od naszych osiedli, może oprócz faktu, że większość z nich znajduje się na skałach. Wygląda to dosyć niesamowicie, tuż obok bloku z wielkiej płyty wyrasta bowiem skalna bryła jakich pełno na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. I jeszcze jedna ciekawostka – podczas gdy na polskich blokowiskach pełno kebabów, budek z sajgonkami i innym fast foodem, w Estonii właściwie nie ma taniej gastronomii. „Jako protestanci żywimy się oszczędnie, w domach i od święta chodzimy do restauracji”, tłumaczą Estończycy. Kiedy po drodze mijają nas najnowsze modele niemieckich aut, trudno uwierzyć w te słowa.
Wybrzeże Estonii
Wybrzeże, wyspy, plaże Dla większości turystów Estonia to przede wszystkim wybrzeże. Linia brzegowa ma długość 4000 kilometrów – nieźle, jak na kraj wielkości województwa mazowieckiego. Znajduje się tu ponad 1500 wysp, ale większość z nich jest niezamieszkana. Można na nich odpocząć z dala od cywilizacji, napotykając jedynie ceniących naturę Skandynawów, którzy potrafią w totalnej głuszy, w niewielkim namiocie spędzić dwa tygodnie ciężko wypracowanych wakacji. Największe wyspy Estonii to Saaremaa i Hiiumaa. Pierwsza ma ponad 100 km długości, druga 50 km. Na wyspach znajdują się długie plaże (piaszczyste i kamieniste), hektary lasów i zabytki pamiętające XIII wiek. Można tu dotrzeć promem z Parnawy, która dzięki milionowym inwestycjom unijnym wygląda dziś jak niemiecki kurort.
Zdaniem wielu najpiękniejszą wyspą jest jednak Kihnu, licząca zaledwie 7 km długości i 600 stałych mieszkańców. Tubylcy posługują się własnym dialektem, mają inną kuchnię i zwyczaje i w odróżnieniu od większości Estończyków wyznają prawosławie. W każdej z czterech tutejszych wsi zjeść można świeżą rybę, w większości barów, jak na nowoczesną Estonię przystało, są dostępne hot spoty. Na południu wyspy znajduje się też latarnia morska Kihnu z XIX wieku.