Od kilku godzin na szlaku nie spotkaliśmy żywej duszy. Maszerujemy w milczeniu, sycąc oczy kojącym leśnym krajobrazem. Nagle Luśka zatrzymuje się i zaczyna intensywnie węszyć. W oddali słychać trzask łamanych gałązek i szelest liści. Chwytam mocniej smycz i wstrzymuję oddech. – Oby tylko nie niedźwiedź – myślę gorączkowo, próbując przypomnieć sobie wszystko, co przeczytałam o spotkaniach z największym drapieżnikiem Finlandii. Szelest nasila się, aż w końcu z gęstwiny powoli wyłania się najpierw olbrzymie, pluszowe poroże, a za nim głowa dostojnego stalowoszarego renifera. Oddycham z ulgą. Do takiego widoku jesteśmy już przyzwyczajeni.
Karhu znaczy niedźwiedź
W języku Saamów, rdzennych mieszkańców północnej Finlandii, funkcjonuje ponad tysiąc określeń renifera. Rogacze rozróżnia się ze względu na płeć, wiek, długość i kolor sierści, wielkość i rodzaj poroża, a nawet postawę ciała. Są nieodłącznym elementem lapońskiej kultury, historii i północnego pejzażu. W trakcie naszej podróży na północ spotykamy je na szlakach, przy drogach i na kempingach. To jednak nie renifery, a niedźwiedzie brunatne odgrywają najważniejszą rolę w fińskim folklorze i mitologii. Te potężne zwierzęta od zawsze budziły respekt i strach. Oddawano im cześć, jednocześnie obawiając się głośno wypowiadać słowo „karhu”, czyli niedźwiedź. Zastępowano je określeniami opisującymi wygląd i charakter drapieżców. Wierzono, że niedźwiedzie posiadają magiczną moc, która pozwala im przespać srogie zimy i powrócić do życia na wiosnę. Były postrzegane jako symbol niezwykłej siły i odwagi. Otoczonym aurą mistycyzmu polowaniom na te zwierzęta towarzyszył obrządek, podczas którego ich duch miał opuszczać ciało, by ponownie odrodzić się i wrócić do lasu. Dziś Finlandię zamieszkuje ok. 2000 dorosłych niedźwiedzi. Najwięcej żyje na północnym wschodzie kraju, w okolicach Kuusamo i Parku Narodowego Oulanka. To właśnie tędy przebiega jedna z najpiękniejszych fińskich tras pieszych – 82-kilometrowy Karhunkierros, czyli Szlak Niedźwiedzi, poprowadzony terenami, na których kiedyś odbywały się rytualne polowania. Podobno powinno się go przejść przynajmniej raz w życiu. Karhunkierros nie jest trudny, choć wymaga kondycji, dobrej orientacji w terenie i podstawowych umiejętności surwiwalowych. Na pokonanie całego szlaku należy poświęcić co najmniej osiem dni. Ponieważ nie mamy tyle czasu, decydujemy się na wycieczkę jego krótszym wariantem – 12-kilometrowym Pieni (czyli małym) Karhunkierros. Wędrówkę zaczynamy w wiosce Juuma położonej w samym sercu Parku Narodowego Oulanka. Po pokonaniu wiszącego mostu przerzuconego nad rwącą rzeką zanurzamy się w morzu zieleni. Czas jakby zwalnia, myśli przestają pędzić, liczy się tylko tu i teraz. Wędrujemy gęstymi, sosnowymi lasami, przechodzimy przez drewniane kładki przecinające rozległe mokradła. Mijamy spadające z hukiem wodospady i gładkie tafle granatowych jezior. Ludzi na szlaku spotykamy niewielu. Czasem, gdzieś pomiędzy konarami drzew, zauważymy skubiącego trawę renifera.
***
Cały tekst aleksandry Makulskiej przeczytasz w czerwcowym wydaniu magazynu „Podróże”.
NA TEMAT: