Na pierwszy rzut oka wąski jęzor lądu na północ od Bordeaux, wciśnięty między Atlantyk a uchodzącą doń Żyrondę, nie wydaje się atrakcyjną wizytówką Francji. Płasko i bez znaczących zabytków. Jednak po obejrzeniu wnikliwiej tego miejsca w atlasie Michelina zaczyna kusić nie tylko plażami, ale też lasami i brakiem tłoku, tak typowego dla wielkich, znanych kurortów. Kusi też nazwą zapamiętaną ze względu na najlepsze butelki francuskiego wina. Warto sprawdzić, co się pod nią kryje.
NA TEMAT:
Plaża - Miejsce Surferów
W środku sierpnia, w szczycie sezonu wakacyjnego, przecieramy oczy ze zdumienia - na plaży jest zupełnie pusto. Trudno w to uwierzyć nawykłym do wakacyjnych klimatów nad Bałtykiem. Może woda jest zimna? Nic podobnego - ma dwadzieścia parę stopni i zachowa tę temperaturę aż do października. Z kąpielą trzeba jednak uważać, bo oceaniczny przybój bez trudu ścina z nóg nawet osiłków. Na szczęście podczas odpływu na plaży powstają rozległe, płytkie zatoczki. Celem większości plażowiczów nie jest jednak budowa zamków, zbieranie muszli czy kontemplacja płynących po niebie chmur. Przybyli na pojedynek z oceanem, bowiem południowa część francuskiego wybrzeża Atlantyku to najlepsze w Europie miejsce do uprawiania surfingu. Słynie z równego, stałego wiatru i fal kilkumetrowej wysokości. Widok wirujących w powietrzu desek (z żaglem lub bez) potrafi odebrać dech - jedni stoją z rozdziawionymi ustami, inni sami próbują ślizgać się na czymkolwiek, ze sklejką włącznie. Na tych bardziej wytrwałych czeka kilka szkół i profesjonalni instruktorzy. Spacerując po plaży, mijamy coraz więcej osób w stroju adamowym. Przed rześkim wiatrem chronią się w cieniu wielkich bunkrów - typowej dla francuskich wybrzeży pamiątki po II wojnie światowej. Naturyści już dawno docenili ustronność i kameralność regionu Médoc. Specjalnie dla nich na wybrzeżu powstało kilka wiosek wakacyjnych. Położony w pobliżu Montalivet-les-Bains Euronat należy do największych tego typu ośrodków na Starym Kontynencie - jednocześnie może w nim wypoczywać 7,5 tysiąca nielubiących tekstyliów osób. Wstęp do szczelnie ogrodzonych wiosek naturystów jest limitowany, ale na plażach panuje równouprawnienie - każdy nosi (lub nie) to, na co ma ochotę. Na przestrzeni ponad 100 kilometrów dzielących Pointe de Grave u ujścia Żyrondy od zamykającego zatokę Arcachon Cap Ferret jedynym zatłoczonym miejscem jest to ostatnie. Dawna wioska rybacka nadal słynie z produkcji ostryg, ale jest też ulubionym miejscem wypoczynku gwiazd i gwiazdeczek z pierwszych stron kronik towarzyskich. Trudno jednak ocenić, czy podążając piaszczystą ścieżką na wysunięty w morze przylądek, mijamy którąś ze światowych sław. Silny wiatr każe chronić oczy przed piaskiem i mocno wcisnąć czapkę na uszy. Kilka chwil walki z naturą zostaje szybko wynagrodzonych. Z przylądka Ferret roztacza się fantastyczny widok na gigantyczną górę piasku - Dune du Pilat. Długa na 3 kilometry i wysoka na 114 metrów wydma nie ma konkurencji z głębi Sahary mówią o niej z podziwem. Dune du Pilat jest wyjątkowo ruchliwa. Wiatr nieustannie przenosi bielutkie ziarenka kwarcu coraz dalej w głąb lądu. Posuwając się 4,5 metra rocznie, wydma pochłonęła już nie tylko kawał lasu, ale też skrzyżowanie dróg i hotel.
Rowerem Między Miasteczkami
W Médoc sympatyczne miasteczka odsunęły się od morza, pozwalając żywiołom wytracić siłę przed dotarciem do progów domów. To słynne francuskie Landy. Kilkunastokilometrowej szerokości pas lasu zasadzono w XIX wieku jako ochronę przed zimowymi sztormami. Latem staje się cienistą, balsamicznie pachnącą oazą. Po drzewach widać, że to już południe Europy. Sosny mają dłuższe igły, a żołędzie chronią przed gorącem obszerne czapeczki. Naszymi ulubieńcami są dęby korkowe - u ich stóp znajdujemy świetną korę do robienia łódek. Leśną głuszę przecina ponad 200 kilometrów ścieżek rowerowych. Łatwe, doskonale oznakowane trasy łączą ukryte wśród wydm miejscowości wypoczynkowe. Tam, gdzie zimą hula wiatr, od wiosny do jesieni działają precyzyjnie zaplanowane centra wypoczynku. Można w nich znaleźć wszystko, co jest niezbędne do regeneracji sił - od apartamentu czy miejsca na kempingu po klubiki dla dzieci, korty tenisowe oraz pola golfowe. Ruch samochodowy ogranicza się jedynie do kilku najważniejszych ulic. Zdecydowana większość gości jeździ tu na rowerach, które oczywiście można wypożyczyć na miejscu. Największym i najstarszym z wakacyjnych miasteczek jest założone przed ponad stu laty Lacanau-Océan. Bardzo popularne są też położone nad przybrzeżnymi jeziorami Moutchic, Maubuisson i Hourtin. Tu tajemnica pustych plaż nad morzem zostaje szybko wyjaśniona - nad oceanem bawią się tylko prawdziwi twardziele. Pozostali wolą kąpać się tam, gdzie sól nie szczypie w oczy, a silna fala nie ścina z nóg. Ale i na jeziorze można iść z wiatrem w zawody - nad wodą szybują kolorowe płachty kitesurfingów.
Winnice - Tradycja i Współczesność
Oglądany od strony Żyrondy Médoc prezentuje zupełnie inne oblicze. Położony dokładnie w połowie drogi między biegunem a równikiem region cieszy się klimatem idealnym do uprawy winorośli - dość wilgotnym, nie za gorącym i bez przymrozków. Nic dziwnego, że wino produkowane jest tu od czasów rzymskich. Na 14 800 ha uprawia się przede wszystkim Cabernet-Sauvignon i Merlot, z których co roku powstaje 108 mln butelek wysokiej jakości wina. Kieszonkowy (ale i tak ma sto stron) przewodnik, który można otrzymać w informacji turystycznej, dzieli całe to bogactwo na osiem apelacji i podaje adresy do 262 producentów. W praktyce, jak okiem sięgnąć, cała okolica pełna jest winnych krzewów. Strzałki na drogowskazie rozmiarów sporego billboardu pokazują drogę do kilkudziesięciu winnic. W każdej można spróbować miejscowych wyrobów, zwiedzić i zrobić zakupy. Postanawiamy jechać w stronę Żyrondy. Zaintrygowani tkwiącą pośrodku winnicy kamienną wieżą o nieznanej nam funkcji zajeżdżamy do Château la Tour de By. Wina z niej podawano m.in. na weselu księcia Edwarda, syna Elżbiety II, i Sophie Rhys-Jones. Na ścianach pomieszczenia, w którym prowadzona jest degustacja i sprzedaż, połyskują z ram najróżniejsze dyplomy i wyróżnienia. Ceny? Cóż - 18 euro za najtańszą butelkę to 6 razy drożej niż za zupełnie przyzwoite "medoki" pite przez nas przy kolacji. Już pierwszy łyk z kieliszka dowodzi, że rzecz jest warta grzechu. Czując w ustach pełnię winnego bukietu, przechodzimy do zalanej słońcem winnicy. Wozy o wielkich kołach i drewniane prasy do wyciskania winogron pozostają ozdobą. Współczesność to traktory o monstrualnych kołach i ruchliwe wózki widłowe. Tradycyjnie jednak na końcu każdego rzędu winogron różowi lub czerwieni się krzak róży. Jeżeli winnicę zaatakuje choroba, one pierwsze zaczną marnieć. Biała chmurka chemikaliów rozpylana przez traktorzystę w baskijskim berecie upewnia jednak, że to nie róże przede wszystkim chronią plony. Wieża, która nas zaciekawiła, to latarnia morska. Dziś nieużywana, przed laty pomagała statkom znajdować drogę do portu w Bordeaux. Spiralne schodki prowadzą na galeryjkę widokową. Na wschodzie szarzeje szeroka wstęga Żyrondy. Na zachodzie widać ścianę lasu. Niczym ramy zamykają między sobą zielone morze winnic. Wietrzną odmianę raju. Atlantyckie wybrzeże Francji to miejsce na aktywny wypoczynek, idealne dla miłośników ruchu. Każdy znajdzie coś dla siebie.