Nie dawałem wiary entuzjazmowi przewodnika z Santorini, uparcie zachęcającego do wyprawy na Ios. Z drugiej strony koleżanka po fachu, która na oprowadzaniu Czechów po Grecji zęby zjadła, bardzo się wysilała, aby móc powiedzieć o tej greckiej wyspie coś pozytywnego. W końcu uznałem, że muszę sam tam pojechać.
Nie, Ios nie jest rajem na ziemi. Nie ma kwitnącej i pachnącej roślinności, jest za to wyspą kontrastów. Trochę hoteli i restauracji, sporo obleganych przez nocnych marków barów z głośną muzyką, ale jednocześnie łatwo tu znaleźć ciche zakątki z romantyczną atmosferą.
Hora – perła Cyklad
Wczesnocykladzka osada Skarkos, przypominająca z góry gigantycznego ślimaka, rozsławiła Ios, reklamowane jako wyspa 365 kościołów i 365 barów. Urocza cerkiew Matki Bożej Gremiotissa króluje nad stolicą, Horą. Ios dzielnie broni prawa do tytułu miejsca pochówku Homera, którego grób odnaleziono w północnej części wyspy (już w czasach antycznych Strabon i Pauzaniasz potwierdzili ten fakt). W przypadku miejsca urodzin sławnego poety aż siedem greckich miast rywalizuje o ten zaszczytny przywilej.
Dobra zabawa i słodkie życie na Ios zepchnęły historię na drugi plan. Uśmiechnięci turyści beztrosko spacerują po bulwarze, szukając wygodnej kanapy i cienia, aby wypić kawę. Tu wszystko dzieje się wolniej, bo energię z ludzi wysysają kluby w Horze, które dopiero po wschodzie słońca zamykają podwoje (przed restauracjami stoją tablice z informacją, że śniadanie serwują przez cały dzień). Sympatyczna rozmowa z nieznudzonym sezonem właścicielem kafejki nakręca pozytywnie do zwiedzania.
Co kilkanaście minut z portu wyjeżdża autobus KTEL, odpowiednik polskiego pekaesu, który jedzie przez stolicę na plażę Milopotas. Z jednym biletem można wysiąść na dowolnym przystanku i potem kontynuować jazdę.
Hora jest obowiązkowym punktem programu zwiedzania, bo to jedna z najurokliwszych osad na Cykladach, która cudem zachowała swój architektoniczny charakter i dziś jest prawnie chroniona. Niebieskie kopuły, urokliwe kościółki, wąskie uliczki, małe placyki – tu zdjęcia robią się same. Nieważne, że trzeba iść pod górkę, a pot spływa po plecach. Za dnia panuje tutaj sielankowa atmosfera. Słychać rozmowy gospodyń, bawiące się dzieciaki. Na placu przed cerkwią chłopcy grają w piłkę, traktując wejście do świątyni jak bramkę. Gdyby nie kolorowe szyldy barów, trudno byłoby uwierzyć, że Hora w nocy przeistacza się centrum rozrywki. Duży plus, że lokale mają swój styl i zaspakajają różne gusta.
Na plażę do Milopotas!
Po wysiłku włożonym we wspinaczkę należy się relaks. Plaże Ios rozpieszczają szczególnie tych, którzy uciekli na jeden dzień z powulkanicznej Santorini. Dwa kilometry złotego, miękkiego piachu, krystaliczną wodę, bary i stuprocentową wakacyjną atmosferę gwarantuje Milopotas. Patrząc na imprezowiczów, zawsze się zastanawiam, kto rano przyjechał tu prosto z Hory... Muzyka, szoty – towarzystwo szaleje! Komu nie pasują głośne dźwięki, na pewno znajdzie cichszy zakątek, bo plaża jest ogromna.
Warto wstąpić do Free Beach Bar. To designerski majstersztyk, którego pomysłodawca doskonale wie, co kryje w sobie słowo „wakacje”. Kołyszące się łoża w cieniu, szklaneczka mojito i chilloutowa muzyka wprowadzają w błogostan. Chcąc zabić głód, wystarczy przejść parę kroków do restauracji i skosztować mięciutkiej grillowanej ośmiornicy z kremem z kaparów, karmelizowaną cebulą i pomidorkami cherry.
Ios ma blisko 30 plaż: piaszczyste, żwirkowe, rodzinne, z płytką wodą, dla naturystów. Warte uwagi są między innymi Magganari, Agia Theodoti, Gialos i Koumbara. To właśnie na Ios, a nie na pobliskim Amorgos, nakręcono najpiękniejsze zdjęcia do filmu Wielki błękit. Delektując się wakacyjną atmosferą tej greckiej wyspy, aż trudno uwierzyć, że masowa turystyka jeszcze jej nie odkryła.
Cały przewodnik „Grecja po mojemu. Przewodnik dla grekomaniaków” można kupić w internetowej księgarni wydawnictwa Pascal.