Mityczny Odyseusz przez 10 lat próbował powrócić z Troi do rodzinnej Itaki. Wprawdzie przede mną były tylko dwa tygodnie na pokładzie, ale ekipa przyjaciół, do której właśnie dołączyłem, już od tygodnia błąkała się po Morzu Jońskim i apetyty na odkrywanie mieli zabójcze. Pierwsze zaskoczenie przeżyłem chwilę po zaokrętowaniu. Wiedziałem, że koledzy kręcą tu jakiś żeglarski film, dokument, ale nie znałem niestety scenariusza. Okazało się, że pan reżyser, a prywatnie Konrad, jest jedyną osobą, która zna trasę rejsu, i na dodatek planuje pływanie wyłącznie... nocą. Dzień filmowcy przeznaczyli na wielokrotne rejestrowanie wejścia jachtu do portu, "parkowania" przy kei i widowiskowych manewrów z pięknymi widokami w tle. Cóż, sztuka wymaga poświęceń. Dla mnie ta forma żeglowania dookoła greckich wysp miała ten plus, że całe dnie na lądzie miałem dla siebie.
NA TEMAT:
Wycieczka Teatralna
Pierwszy grecki poranek zastał mnie w porcie Epidavros na Peloponezie, po drugiej stronie Zatoki Sarońskiej. Nawet nie wiem, kiedy i jak dotarliśmy tu z Pireusu. W mesie zastałem karteczkę "Jesteśmy w teatrze, wracamy wieczorem, w lodówce masz jajka". Liczący ponad 2300 lat tutejszy antyczny teatr to architektoniczny fenomen. Nawet szept, potarcie opuszkami palców z proscenium są dobrze słyszane w każdym miejscu widowni. Z Peloponezu ruszyliśmy na Eginę. Słońce chyliło się już ku zachodowi, w porcie kołysały się łódki, a ich osady spoglądały na nas jakoś dziwnie. W końcu wieczorem wychodzi się do tawerny, a nie wypływa na otwarte morze. No właśnie, miało być otwarte morze, a na razie wałęsaliśmy się w zatoce. Kiedy wyraziłem swoje niezadowolenie, koledzy uśmiechnęli się do siebie i... nic nie powiedzieli. Tymczasem po kilku godzinach w zupełnych ciemnościach wpłynęliśmy do portu Eginy.
Greckie Wakacje
Kto był w Atenach, ten wie, co znaczy lato w zamieszkanym przez trzy miliony osób mieście. Nie do wytrzymania. Dlatego tłumy ateńczyków okupują okoliczne wyspy, m.in. Eginę oddaloną od kontynentu o dwie godziny promem. Przespałem wejście do portu, więc nawigacyjny majstersztyk trzech obecnych na pokładzie skiperów mogłem podziwiać rano, kiedy kręciliśmy się dookoła wyspy. Płycizny i spory ruch wodolotów sprawiają, że cumowanie nie należy do najłatwiejszych. Wyspa jest stolicą orzeszków pistacjowych. Podaje się je w przeróżnych daniach i na różne sposoby. Zasmakowały mi te w miodzie, zajadając je, przechadzałem się po sporym targu rybnym. Takiej ilości owoców morza nie widziałem nigdy wcześniej. I jak kiedyś, gdy w norweskim Bremen zaproponowano mi spróbowanie któregoś specjału - wówczas była to kanapka z wątróbką wieloryba - tak i tym razem odmówiłem. Nim zapadł zmrok, wylądowaliśmy na Poros, niewielkiej wyspie oddzielonej od Peloponezu szerokim na 450 m kanałem, w najbezpieczniejszym porcie całej Grecji. Rano miałem w planach wdrapać się na górujący nad wyspą szczyt z wieżą zegarową. Zadanie okazało się dość trudne. Malownicze, biało-niebieskie wąskie uliczki prowadziły wprawdzie do góry, ale najczęściej kończyły się przed drzwiami prywatnych posesji. Po serii błędnych decyzji spocony, ale i zadowolony stanąłem na szczycie. Widok na zatokę, port i miasteczko wynagrodził wysiłek.
Na Własnych Nogach
Kiedy na kolejnej wyspie, Hydrze położonej na południe od Peloponezu, w upale maszerowałem do oddalonej spory kawałek rybackiej wioski Vlihos, uświadomiłem sobie, że na tej wyprawie więcej chodzę, niż pływam. Jednak Hydra warta jest każdego najmniejszego kroku. A po prawdzie nie ma innego wyjścia, ponieważ na wyspie panuje całkowity zakaz poruszania się jakimikolwiek pojazdami. Dlatego pocięta jest siecią pieszych szlaków, które prowadzą do zaskakujących miejsc z jedną wspólną cechą - zawsze znajdują się tam tawerny. Vlihos jest tak urokliwym, tradycyjnie biało-niebieskim miejscem, że można by tam spędzić całe greckie wakacje. Tawerny nad samą wodą, starzy rybacy w czapkach z daszkiem wysiadujący na nabrzeżu z żyłką w ręce, moczący haczyk z nadzieją na branie. Sielankę przerwało nagłe załamanie pogody, zaczęło mocno wiać i nim dotarliśmy na łódkę, był już regularny sztorm.
Próba Posejdona
Jachty uciekały z morza do portu, kiedy my... wypływaliśmy. Na nic zdały się ostrzeżenia szwajcarskiej załogi i załamywanie rąk niemieckiej. Może ja byłem na wakacjach, ale moi koledzy pracowali. W kalendarzu pana reżysera pod kolejną datą było zapisane dużymi literami Serifos, Cyklady. Całonocny przelot przez otwarte morze był horrorem, którego długo nie mogłem zapomnieć. Miałem wreszcie swoje wymarzone otwarte morze. Prawie 30 węzłów wiatru, fale przewalające się przez pokład. Trzech skiperów pracowało na zmianę, nikt nie miał szans na zmrużenie oka. Plastikowy kadłub jachtu uderzał w fale z impetem. Wtedy naprawdę się bałem. W radiu podali komunikat: "Sztorm osiem stopni w skali Beauforta, uprasza się jachty o jak najszybsze udanie się do najbliższego portu". Poranna kawa na Serifos była najlepszą kawą na świecie. Zmięte twarze zdradzały co nieco naszą nocną walkę z żywiołem. Trafiliśmy na jedną z najbardziej bezludnych wysp Cykladów. Kamienne pustkowie porośnięte krzewami z górującą stolicą na samym szczycie wzgórza Tourlos. Do Chory dojechaliśmy autobusem. Za daleko, za wysoko, bo aż 585 m n.p.m., a my zbyt zmęczeni. Zastanawiałem się, dlaczego ludzie wydają fortunę, starając się dotrzeć na urlop do takich miejsc jak Santorini. Serifos niczym nie ustępuje słynnej wyspie, ma nawet dodatkowe zalety - tutaj jest realna szansa na odpoczynek, spokój i kontakt z Grecją, jakiej już niestety nie ma na Krecie, Rodos czy właśnie Santorini. Spacer w dół zajął nam ponad godzinę, straciłem rachubę w liczeniu mijanych kościółków z niebieskimi kopulastymi dachami, z powiązanymi sznurem dzwonami - to z powodu wiatrów - i licznych wiatraków używanych do wyciskania znakomitej oliwy z oliwek.
Na Dwóch Mechanicznych Kółkach
Greckie wyspy najlepiej zwiedzać z siodełka skutera. Ceny wynajęcia są niskie, a wymagane jest tylko prawo jazdy kategorii B. Poważny problem to greccy kierowcy - należy nastawić się na ich nieprzewidywalne zachowanie. Jedziemy wzdłuż słynnych plaż. To unikalne na skalę kraju miejsca, gdzie w niewielkiej odległości można spotkać plaże piaszczyste, kamieniste i obłędnie rzeźbione - skaliste. Na dwóch kółkach ruszyliśmy do Naoussy. Wioska okazała się prześliczna. Małe domki nad samą wodą, rybacy na brzegu i dziesiątki niesamowicie kolorowych łodzi, w których ktoś cerował sieci, ktoś podmalowywał ubytki burty, a ktoś inny porządkował wnętrze. W sierpniu, po prawosławnym Zaśnięciu Najświętszej Maryi Panny, ta cicha wioska zamienia się w huczące sztucznymi ogniami miejsce dobrej zabawy. Młodzi Grecy przebierają się za piratów i odgrywają atak na wioskę. Pirackie ataki były codziennością greckich wysp przed wiekami. Z tego powodu wiele wyspiarskich miasteczek ma tak skonstruowaną sieć wąskich uliczek, że nawet mieszkańcy sami się czasem gubią.
Grecka Ibiza
Bardzo łatwo zgubić się na Mykonos. Kultowa pośród młodych Europejczyków wyspa, nazywana grecką Ibizą, ściąga przede wszystkim ceniących dobrą zabawę. Nawet dla nas kilka nocy spędzonych na kei w porcie było sporym wyzwaniem. Muzyka nie cichła do rana. Petros, słynny pelikan, symbol wyspy, już się chyba przyzwyczaił, przechadzał się w spokoju między wystawionymi w porcie skarbami morza, dostojny i wielki. Zaraz przed zachodem słońca tłumy turystów zebrały się w okolicach tzw. Małej Wenecji, malowniczego nadbrzeża z domami wyrastającymi wprost z morza. Nad Wenecją górowały wiatraki, a słońce malowało niesamowitymi barwami fasady domów. Nie bez powodu te rybackie domy były miejscem wakacyjnym artystów z całej Europy. Imprezowe Mykonos ma wielki plus. Pół godziny od wyspy znajduje się wysepka Delos. To wyspa - muzeum, wielka archeologiczna odkrywka. Można tu obcować z antyczną historią, kłaniać się skrzydlatej Nike, stąpać po starożytnych mozaikach. A nawet udać się do wyroczni po przepowiednie. Co też uczyniłem. Gdy zapytałem, kiedy wrócę na greckie wyspy, zaległa cisza, a płynący w pobliżu prom zatrąbił trzy razy. Wciąż się zastanawiam, czy to znaczyło 3 lata, czy może 30... Ahoj!